Nigeryjki chcą rodzić, nie zabijać
Administracja Baracka Obamy wysyła do Nigerii zastępy medyków w celu dokonywania aborcji, sterylizacji Nigeryjek oraz informowania o rodzajach antykoncepcji, aby "jak najmniej kobiet umierało przy porodach". Te jednak wolą rodzić niż niszczyć siebie, swoich bliskich oraz kulturę zdobyczami cywilizacji śmierci. Dziecko w nigeryjskiej kulturze jest bowiem traktowane w sposób szczególny.
Pytane, dlaczego nie chcą stosować środków antykoncepcyjnych i wczesnoporonnych, Nigeryjki najczęściej dają "politycznie niepoprawne" odpowiedzi, informując, iż są "przeciwne środkom uniemożliwiającym poczęcie" albo że "chcą mieć tak wiele dzieci, jak to jest tylko możliwe". Nawet wśród matek, które mają już szóstkę lub więcej dzieci, jedynie niecała połowa chce ograniczyć rodzenie, lub zupełnie przestać rodzić.
Międzynarodowe organizacje, jak chociażby Fundusz Ludnościowy Narodów Zjednoczonych (UNFPA) załamuje ręce, że zaledwie 12-15 proc. prowadzących współżycie kobiet używa antykoncepcji. W reakcji na to UNFPA oficjalnie podaje do wiadomości publicznej, że Nigeryjki desperacko potrzebują tych środków, lecz nie mają do nich dostępu.
Zamiast zainwestować w poprawę warunków rodzenia w Nigerii, międzynarodowe organizacje inwestują w maksymalne ograniczenie liczby rodzących się dzieci w tym kraju, argumentując, iż 13 proc. matek umiera w trakcie porodów.
Szeroko rozumiany Zachód jest mocno zdeterminowany, aby zmienić kulturę Nigerii, przyznającą dziecku szczególne miejsce w społeczeństwie. Naciska, ażeby nigeryjskie obyczaje zaczęły przypominać zachodnie, czyli: środki antykoncepcyjne sprzedawane na każdym rogu ulicy, stosunki seksualne z kimkolwiek i gdziekolwiek, zabijanie wszystkich dzieci poczętych w wyniku "wpadki". Na to UNFPA oraz USAID (amerykańska Agencja ds. Międzynarodowego Rozwoju) wydają dziesiątki milionów dolarów. Część z tych pieniędzy jest przeznaczana na medialne kampanie propagandowe, podkopujące wartości stanowiące istotę nigeryjskiej kultury.
Z badań przeprowadzonych w 2008 r. przez organizacje zajmujące się demografią oraz zdrowiem wynika, że Nigeryjczycy dowiadują się o antykoncepcji od opłacanych przez zachodnie organizacje programy telewizyjne traktujące jedynie o kontroli narodzin. Około 40 proc. ankietowanych kobiet i 60 proc. mężczyzn w Nigerii przyznało, iż słyszało informacje dotyczące metod "planowania rodziny" w radio, natomiast jedna na dziesięć kobiet stwierdziła, że widziała reklamy środków antykoncepcyjnych w gazetach i czasopismach. Statystyka ta zaskakuje o tyle, że w Nigerii połowa kobiet to analfabetki.
Nigeryjkom wmawia się, że powinny korzystać ze zdobyczy cywilizacji Zachodu (czytaj: śmierci) "ze względu na miłość, jaką obdarzają swoje rodziny oraz konieczność zapewnienia dzieciom przestrzeni życiowej". Ten ostatni "argument" znany jest doskonale z okresu III Rzeszy Niemieckiej.
Rzecz jasna rzeczywisty charakter tych "zdobyczy" jest przez ich propagatorów skrzętnie ukrywany. Jedna na pięć kobiet, którym założono wewnątrzmaciczną antykoncepcję została poinformowana o możliwych skutkach ubocznych. Spośród Nigeryjek, które skorzystały z możliwości hormonalnego zastrzyku uniemożliwiającego poczęcie, dwie na pięć nie otrzymały pełnej informacji co do działań niepożądanych specyfiku.
Połowa Nigeryjek, które zdecydowały się na stosowanie antykoncepcji, zrezygnowała z niej po stosunkowo krótkim czasie i zadeklarowała, iż więcej nie sięgnie po tego typu środki. Podkreślają, iż zarówno one, jak i ich dzieci potrzebują prawdziwej opieki zdrowotnej.
Julia Nowicka
Źródło: LifeSiteNews
© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.
Źródło: prawy.pl