W kręgu popkultury: Smutny świat według Ludwiczka

0
0
0
/

Na początku XXI wieku dużą popularnością cieszył się w Polsce serial animowany ,,Świat według Ludwiczka". Bazował on na wspomnieniach z dzieciństwa Louiego Andersona, amerykańskiego komika, przedstawiając je często w krzywym zwierciadle. Poruszały one tematy błahe jak lęk  rzeczonego Ludwiczka przed zastrzykiem, jak poważniejsze - na przykład śmierć jego babci. Zanim przejdę do konfrontacji kreskówki z rzeczywistością postaram się przybliżyć fabułę i bohaterów. Ośmioletni Ludwiczek jest otyłym chłopcem mieszkającym w fikcyjnym miasteczku Cedrowa Górka wraz z rodzicami i licznym rodzeństwem. Jego ojciec, często uznawany za najlepszą postać, Andy Anderson, jest weteranem II wojny światowej, który zamęcza rodzinę swoimi opowieściami, w których przedstawia się jako największego bohatera wojny (samodzielne wyparcie plutonu Niemców z Włoch, nauczenie się języka niemieckiego w kilka chwil, operacja śledziony kolegi), jednocześnie jest marudą oraz krzykaczem. Ma w sobie  jednak ogromne pokłady miłości, gotów jest służyć Ludwiczkowi radą i pomocą  i cechuje go silne poczucie sprawiedliwości. W dodatku, jak mówi o nim dorosły już Ludwiczek na początku jednego z odcinków ,,praca była dla niego świętością". Mama Ludwiczka - Ora jest niezwykle ciepłą i roztropną kobietą. Cierpliwie znosi dziwactwa męża, jednocześnie w ciężkich chwilach potrafi postawić granice - sobie i innym. Są jeszcze przyjaciele Ludwiczka, szkolny łobuz Glen Glen czy pan Jensen. Oglądając serial można odnieść wrażenie, że dzieciństwo Andersona było szczęśliwe. Czy aby na pewno? Prawdziwy Andy Anderson był alkoholikiem, który znęcał się nad swoją rodziną. W domu bano się wybuchów jego agresji. Prawdziwa Ora Anderson, równie była pełną ciepłą osobą, ale na przykład prawdziwi Andersonowie nie mieszkali w dużym domu na przedmieściach, lecz w znacznie gorszych warunkach. Dorosłe życie Andersona również nie jest usłane różami. Od dawna zmaga się z depresją, kilkanaście lat temu oskarżony był przez niejakiego Richarda Johna Gordona o molestowanie seksualne. Anderson płacił mu rosnąco stopniowy haracz do czasu aresztowania Gordona przez FBI. Tutaj więc widzimy przykład zmieniania historii w skali mikro na radośniejszą, wręcz wyidealizowaną. Historia Andersona mówi sama za siebie o tym jak bolesna może być przeszłość i jak niektórzy chętnie zamienilibyśmy ją na inną uciekając się do popkulturowej konwencji rozrachunków. I to przez śledzącą  z wypiekami tok zdarzeń  publicznością.

Źródło: prawy.pl

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną