PiS i walka z pornografią: z góry skazana na porażkę?

0
0
0
/

Ostatnio posłowie PiS z dwóch komisji sejmowych: Zespołu ds. Rozwiązywania Problemów Uzależnień i Zespołu na rzecz Polityki Kultury Prorodzinnej stwierdzili, że trzeba prawnie maksymalnie ograniczyć dostęp do pornografii. Piotr Uściński, poseł PiS-u, stwierdził, że pornografia prowadzi do naruszenia zdrowia publicznego, pandemii uzależnień, rozbija małżeństwa, sprawia kryzys osobowości. Zaznaczył, że nie chodzi jedynie o uczynienie wszystkiego, by dzieci nie mogły oglądać pornografii, ale także by tego nie mogli robić dorośli.

Podzielam opinie posła Uścińskiego na temat pornografii i poparłbym w pełni jego inicjatywę, gdyby nie to, że wydaje się bazować na zbytnim optymizmie i nieznajomości wagi problemu. Nie znamy na razie żadnych konkretnych pomysłów na rozwiązanie tego problemu, ale historia walki z pornografią nie pozostawia złudzeń.

W III RP kilkakrotnie pojawiały się projekty ograniczenia dostępu do pornografii. Wszystkie upadały z kilku powodów: działania lobby na rzecz pornografii (a jest to przecież gigantyczny światowy przemysł), oporu ze strony środowisk liberalnych i mediów oraz – co dla mnie najważniejsze – braku rozsądnych pomysłów rozwiązania tego problemu.

Jeśli ktoś mówi, że jutro, za miesiąc, za rok po prostu zakaże pornografii bądź sprawi, że ludzie dorośli przestaną ją oglądać, jest naiwny, a wszystkie jego działania z góry są skazane na porażkę.

Obecnie pornografia jest wszechobecna. Każdy kto tylko ma dostęp do Internetu (w telefonie, tablecie, komputerze) ma łatwy dostęp do pornografii, w tym do homopornografii czy reżyserowanych gwałtów. Nie żyjemy już w czasach, kiedy z Internetem łączyło się za pomocą modemu i płaciło za połączenie, a strony porno naliczały wielkie opłaty użytkownikom. Nie jest to już też epoka garażowych producentów i rozprowadzanych po czarnym rynku świerszczyków i filmów VHS.

Teraz rządzą wielkie firmy, które mają profesjonalne studia, gigantyczne pieniądze i wrzucają do sieci mnóstwo darmowych filmów porno w najwyższej rozdzielczości. Ich cel jest jasny: zainteresować i uzależnić, aby skierować na płatne strony, gdzie można do woli oglądać ulubione "aktorki", pozycje i konfiguracje.

To sprawia, że walka z pornografią jest co najmniej potrójnie trudna:

1. Jest wszechobecna i jest w Internecie, w którym panują mechanizmy przeciwstawiające się wszelkim formom cenzury

2. Jest uzależniająca, a każdy nałogowiec znajdzie swój narkotyk, choćby był całkowicie zakazany. Zakaz pornografii przyczyni się tylko do powstania czarnego rynku, jak prohibicja.

3. Stoją za nią wielkie pieniądze i media

W pierwszej kolejności trzeba podkreślać, że porno szkodzi dzieciom i zrobić wszystko, by osoby poniżej 18 roku życia nie miały z nią styczności. Dzisiaj większość nastolatków ma do niej swobodny dostęp i z niej korzysta. I to zadanie jest już jednak bardzo ambitne.

Obecnie np. strony sprzedające alkohol mają obowiązek informować, że prezentują treści dla osób powyżej 18 roku życia i karzą potwierdzać, że się jest pełnoletnim. Nie robią przy tym żadnej weryfikacji, więc jest to czysta formalność. To samo robią niektóre strony porno. Ustawodawca może sobie wieć zabraniać co chce nastolatkom, a i tak nie odniesie to skutku w odniesieniu do Internetu.

W tej sytuacji należałoby stworzyć skuteczny system weryfikacji. Sęk w tym, że Internet jest globalny i są tam strony z całego świata, których moderatorom nic za bardzo nie można nakazać.

Wydaje się więc, że w tej sytuacji, jeśli chcemy skutecznie ekgzekwować prawo, a nie działać populistycznie, możliwe jest jedno rozwiązanie, niezwykle radykalne, a przez to mało prawdopodobne, żeby wprowadził je PiS: państwo powinno odgórnie zablokować dostęp na terenie Polski do wszystkich stron porno, a następnie udzielać indywidualnych haseł dla osób, które chcą z nich korzystać. Osoby te musiałyby oczywiście wówczas potwierdzić swój wiek. Także dostawcy Internetu mogliby mieć możliwość włączania dostępu do porno. Można by z tym związać jednorazową opłatę, która szła by w całości na zwalczanie skutków oddziaływania porno.

Wielką zaletą tego rozwiązania jest to, że wiele osób, które korzysta dziś z pornografii, robi to tylko dlatego, że jest to anonimowe i powszechnie dostępne. Wiele z tych osób nie zgłosiłoby się nawet do własnych dostawców Internetu, bo byłby to dla nich za duży trud, wstydziliby się, bali, że dowiedzą się o tym członkowie ich rodzin itd. W konsekwencji spadłby znacznie odsetek osób korzystających z pornografii i wyeliminował osoby przypadkowe.

Z drugiej strony, i to z tych samych powodów, rozwiązanie to wydaje się mieć wielką wadę. Brak anonimowości wiąże się z tym, że operatorzy i państwo tworzyliby wykaz osób, które oficjalnie przyznają się do korzystania z porno. Informacje te mogłyby być wykorzystywane np. do szantażu. Jeżeli jednak, jak mówią zwolennicy porno, jej oglądanie to coś normalnego i zresztą, i tak, wielu decyduje się na wykupienie porno pakietów w kablówce lub abonamentu w Internecie (gdzie też musi zostawić swoje dane) to ta wada jest tylko pozorna i godzi najwyżej w tych, którzy nominalnie opowiadają się za wartościami konserwatywnymi (tylko ich bowiem można by szantażować takimi danymi). W sumie więc rozwiązanie to wydaje się odpowiednie, ale wymaga przeciwstawienia się potężnym lobby i mogło by nie znaleźć poparcia społecznego.

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną