Amerykanie trzeźwieją, czyli konsekwencje wyborów...

0
0
0
/

Zagubieni w swoim idealizmie Amerykanie, którzy w 2008 roku wybrali na prezydenta pozbawionego doświadczenia młodego przystojnego czarnego marksistę, powoli trzeźwieją.


Przynajmniej na to wskazują wyniki wtorkowych wyborów do Kongresu, które definitywnie odesłały Partię Demokratyczną prezydenta Obamy na polityczny boczny tor. Wyborcy tym samym dali wyraz swojemu głębokiemu rozczarowaniu tak rezultatami polityki wewnętrznej jak i zagranicznej demokratycznego POTUS-a.


W ramach politycznego kontraktu tym razem Amerykanie zatrudnili Republikanów w celu powstrzymania polityki Obamy i zawrócenia kraju na właściwą drogę. Według ankiety wśród głosujących we wtorkowych wyborach aż 65% uznało, że wydarzenia w kraju idą w złym kierunku.


Nowy przywódca większości w Senacie (od stycznia 2015 r.) Mitch McConnell zadeklarował:


„Ten eksperyment z wielkim opiekuńczym rządem trwał zbyt długo. Nadszedł czas, aby zmienić kierunek”.


Zwycięstwo Republikanów jest znaczne, w 100 osobowym Senacie, Republikanie zdobyli, co najmniej 54 miejsca, spośród 50 gubernatorów stanowych aż 31 należy do Republikanów. W izbie niższej Kongresu w wyniku wyborów od stycznia zasiadać będzie 244 Republikanów i tylko 179 Demokratów.


W poprzednich wyborach Obama mistrzowsko opanował i stosował stare lewackie chwyty propagandowe według również rzymskiej zasady „dziel i rządź” uwidaczniając i nagłaśniając wszelkie możliwe podziały populacji. Przeciwstawiając sobie różne odłamy społeczeństwa według ras, płci, orientacji seksualnej, wieku i poziomu zamożności. Demonizował Republikanów, jako rycerzy ciemności przeciwko czarnym, Latynosom, gejom, kobietom, młodym i biednym, żeby właśnie ich połączyć w jednolity front przeciwko Republikanom. Ta taktyka dobrze pracowała i zapewniła Demokratom zwycięstwa w wyborach w 2008 i w 2012 roku. Szczególnie spektakularne rezultaty Obama zdołał osiągnąć wśród czarnych wyborców, ale też wśród młodych, bądź samotnych kobiet hałaśliwie walcząc o ich prawa do darmowych środków antykoncepcyjnych jak i łatwego dostępu do niczym nieograniczonej aborcji. Oczywiście kwiatkiem do kożucha jest jego otwarte poparcie dla gejowskich małżeństw.


W międzyczasie wybory w 2010 roku przyniosły tsunami spowodowane oddolną samoobroną zagrożonych konserwatystów w postaci Tea Party, która za przeciwnika uznawała nie tylko Baracka Husseina Obamę, ale i skorumpowane elity rzekomo konserwatywnej Partii Republikańskiej. W tamtych wyborach zaskoczony Obama stracił na rzecz Republikanów przewagę w izbie niższej Kongresu, ale utrzymał większość w Senacie, gdzie dalej zawiadywał brutalny, nieodparcie przypominający dyrektora zakładu pogrzebowego były bokser, senator Harry Reid z Nevady.


W prezydenckich wyborach 2012 roku komentatorzy sceny politycznej USA z wyraźnym zdziwieniem nie mogąc zrozumieć fenomenu zniknięcia ze sceny politycznej wcześniej wpływowej i dynamicznej Tea Party, przystając na wykładnię Partii Demokratycznej, że była ona tylko sztucznym zjawiskiem sfinansowanym przez bogatych konserwatystów, a głównie przez braci Koch, którzy stali się przysłowiowym synonimem diabła w polityce na rzecz cywilizacyjnego postępu.


Jednak prawda wyglądała nieco inaczej. Otóż nieruchawość polityczna Tea Party między wyborami 2010 i 2012, jak wyszło na jaw, była spowodowana brutalnym atakiem Obamy z użyciem policji podatkowej i innych agend regulacyjnych rządu przeciwko świeżo wyłonionym liderom Tea Party. Właśnie tu leży pogrzebana cała tajemnica wytrącenia oręża z ręki samorodnej Tea Party w prezydenckich wyborach 2012 roku.


Przypomnijmy, że w osławionych wyborach 1994 roku Republikanie rozjeżdżając Demokratów ówczesnego prezydenta Clintona wystąpili pod przywództwem Newta Gingricha z atrakcyjnym programem „Kontrakt z Ameryką”. We wtorkowych wyborach Amerykanie nie głosowali tak na Republikanów, jak przeciwko Obamie. Republikanie otrzymali jedynie szansę na powstrzymanie dalszego osłabienia pozycji USA, więc na zaufanie muszą sobie dopiero zapracować.


Kiedy mówimy o polityce Obamy, to rzeczywiście jest, co odkręcać. Wymownym jest, że nawet demokratyczni kandydaci ubiegający się o stanowiska i pozycje w kampaniach jak trądu unikali samego prezydenta Obamy jakby go wcale nie znali. Niestety dziś dorobek 6 lat prezydentury Obamy źle kojarzy się Amerykanom.


W polityce zagranicznej zaczął od słynnego resetu z Rosją i Putinem, więc dziś chyba lepiej nie pytać o rezultaty tej próby zrozumienia interesów Putina, pamiętamy choćby losy tarczy antyrakietowej w Polsce i Czechach, czy dzisiejszą Ukrainę. Podobne rezultaty ten marksistowski ideolog osiągnął na Bliskim Wschodzie kokietując uparcie Iran ( ostatnio ujawniono jego czwarty list, zawzięcie koresponduje z ajatollahami) i wycofując kompletnie wojsko z Iraku, co zaowocowało powstaniem i krwawymi poczynaniami Islamskiego Państwa w Syrii i Iraku. W Syrii gdzie USA prowadziły zastępczą wojnę z Putinem powstał diabelski galimatias. USA wspomagało „umiarkowane” ugrupowania islamskie zwalczające prezydenta Assada m.in. przerzucając dżihadistów z Libii. Niestety w swojej taktyce kierowania z tylnego siedzenia Obama wylądował w nowych kłopotach. Dostarczana broń trafiła częściowo w ręce wściekłych bojowników-rzeźników sunnickich ekstremistów ISIS, którzy sądząc po raportach na śniadanie zamiast kawy piją krew swoich wrogów. Dodajmy, że to sunnici byli i jeszcze są dotychczasowymi sojusznikami USA na Bliskim Wschodzie.


Globalistyczne gremia, które wylansowały Obamę i na tym etapie korzystają z czynionych przez jego administrację zmian w relacji obywatel-państwo-wolność-kontrola, w polityce zagranicznej sponsorują zbliżenie na osi USA-Iran, aby stworzyć nowy biegun sił na Bliskim Wschodzie i przeciwstawić go Rosji, oczywiście destabilizują jak tylko mogą kolejne państwa na Bliskim Wschodzie.


Jak pamiętamy rozgrywanie islamskiej piłki ma swoją długą tradycję. W czasie zimnej wojny szef wszechwładnego sowieckiego, Jurij Andropow (późniejszy gensek na Kremlu i polityczny ojciec Gorbaczowa) wylansował arabski terroryzm z wojowniczym Arafatem na czele, aby uprzykrzyć życie zachodnim demokracjom. Następnie Reagan wyposażył w broń sunnickich dzihadistów, aby wykurzyć Sowietów z napadniętego przez nich Afganistanu, co następnie spowodowało powstanie dzisiejszej Al-Kaidy…


Rozgarnięci opiniotwórcy czasem kojarzą Obamę z podtrzymywaniem serdecznych sojuszniczych stosunków z Izraelem. Ostatnio po dyplomatycznym skandalu, kiedy to jeden ze współpracowników Obamy nazwał premiera Izraela (kombatanta) Bibi Netanyahu tchórzem, pewnie liczba zwolenników podobnych poglądów będzie spadać.


Istotnie Obama nie jest łatwym do klasyfikacji politykiem, ale raczej nie można nazwać go proizraelskim. Wydaje się, że Obama poza swoją dziecięcą sympatią do islamu (obydwaj jego ojcowie wyznawali islam i on sam wychowywał się w Indonezji do 10 roku życia) bardziej przylgnął do marksizmu (matka, biologiczny ojciec, lewicowi profesorowie) i antykolonializmu. Jednocześnie Obama przy swoich osobistych poglądach jest koniem wyścigowym globalistów i według ich receptury ma do wypełnienia pożądane przez nich zadania na obecnym etapie zmian zaprogramowanych dla USA. Nie zapominajmy, że globalistom istnienie państwa Izrael na Bliskim Wschodzie przeszkadza w robieniu interesów ze światem arabskim i szerzej islamskim. Tak naprawdę globaliści są zdecydowanymi wrogami państw narodowych i wyznaniowych, dlatego ich polityka prowadzi do tworzenia regionów i tworów ponadnarodowych, nieodwołujących się do narodu i religii..


Powracając do amerykańskiego podwórka mogliśmy zauważyć, że ubiegający się o mandaty zaufania społecznego Demokraci unikali w swoich wystąpieniach mówienia o największym dokonaniu Obamy, czyli jego inicjatywie Obamacare, którą to w kontrolowanym przez siebie Kongresie Demokraci przepchnęli bez jednego republikańskiego głosu. Niestety lista nieszczęśliwych posunięć Obamy jest długa idąca poprzez agencje rządowe jak IRS, NSA, VA, NASA, DOJ, SS (Secret Service). Dodajmy do tego jeszcze skandal w Benghazi, czy reakcję na Ebolę,. Problemem Obamy jest wiara w kontrolujący wszystko i wszystkich rząd - im większy, tym lepszy…


Zwycięscy Republikanie już dziś martwią się o prezydenckie wybory z 2016 roku, więc swoją opozycję w stosunku do Obamy będą rozgrywać w kontekście następnych prezydenckich wyborów. Z drugiej strony wyborcy oczekują od nich konkretnej postawy i kroków. Republikański speaker of the House (marszałek) John Boehner wyznał:


“Jestem przygotowany wspólnie z Mitchem McConnellem (nowy przywódca większości w Senacie – JKM) potwierdzić, że nowy Kongres zajmie się przede wszystkim ekonomią, tworzeniem miejsc pracy i zwiększeniem produkcji energii i już uchwalonymi przez Kongres ustawami, które czekają w zamrażalniku w Senacie. (…) Nadszedł czas, aby rząd miał rezultaty i sposoby wobec wyzwań, przed którymi stoi nasz kraj, zaczynając od ciągle podupadłej ekonomii.”.


Istotnym zadaniem dla zwycięskich Republikanów będzie odwołanie nieudanej i szkodliwej dla kieszeni podatnika poważnej części reformy zdrowotnej Obamacare, oraz odwołanie niszczących amerykański biznes potwornych regulacji związanych z wariactwem globalnego ocieplenia oraz większego otwarcia olbrzymich obszarów federalnych dla wydobycia ropy i gazu. Prawdopodobnie Obama zawetuje niektóre z republikańskich inicjatyw i sam posługując się dekretami zajmie się zalegalizowaniem milionów nielegalnych Latynosów jak i dalszym wdrażaniem uderzających w amerykański biznes cieplarnianych obostrzeń.


Republikańscy jastrzębie związani z Tea Party (m.in. senator Ted Cruz z Teksasu) zapowiadają szybkie i całkowite odwołanie Obamacare i zaaprobowanie bez końca odkładanej decyzji w sprawie kanadyjskiego rurociągu Keystone mającej przesyłać ropę do amerykańskich rafinerii. Sfrustrowani Kanadyjczycy grożą skierowaniem surowca do Azji jeśli USA nie jest w stanie zatwierdzić budowy rurociągu. Blokujący od dłuższego czasu to przedsięwzięcie prezydent Obama jest pod naciskiem tak zielonych jak i swojego dobroczyńcy miliardera Warrena Buffetta, którego składy kolejowe ową kanadyjską ropę transportowałyby na zachód Kanady w kierunku chińskiego klienta. Większość konserwatystów domaga się niezwłocznego zabezpieczenia południowej granicy, przez którą przenikają miliony nielegalnych imigrantów, którym prawo pobytu chce dać dekretem Obama licząc, że w przyszłości wesprą jego Partię Demokratyczną.


W swoim zwycięskim pochodzie republikanie w zmaganiach o pozycje gubernatorów również utrzymali posady w Wisconsin, Kansas, na Florydzie odbierając stołki Demokratom w bardzo liberalnych stanach Maryland i Massachusetts. Nawet w rodzimym stanie Obamy Illinois Republikanin Bruce Rauner pobił Demokratę Pata Quinna.


Światowy pokój zależy od interesów ekonomicznych wiodących potęg na dniach USA wyprzedzą Arabię Saudyjską i zostaną największym producentem benzyny. W 2011 r. USA wydobywały dziennie z łupków 8 mln baryłek ropy i gazu, dziś wydobycie mimo przeszkód ze strony administracji Obamy wynosi już 12 mln baryłek dziennie. Powoduje to obniżenie cen energii i dochodów takich państw jak Rosja i Arabia Saudyjska, co może zaowocować nowymi niepokojami na świecie.


Z nowego narybku do Kongresu z pewnością gwiazdą jest konserwatywna Joni Ernst, atrakcyjna pierwsza kobieta senator ze stanu Iowa, również do Kongresu dostała się mądra i młoda Mia Love, czarna Amerykanka, była burmistrz Saratoga Springs ze stanu Utah, czy czarnoskóry senator z Południowej Karoliny, Tim Scott. Możemy być pewni, że o nich jeszcze wiele usłyszymy.


Wiemy, że jest źle, ale nie zapominajmy, że z ruin prezydencji Cartera wyłonił się Reagan, jutro z pewnością pojawi się nowy konserwatywny lider, który przywróci wiarę i nadzieję obywatelom Ameryki…


Jacek K. Matysiak
fot. Wikimedia Commons

Źródło: prawy.pl

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną