Czy na pewno mamy co świętować 11 listopada?
Polska - kraj wątpliwie suwerenny, stojący w rozkroku między tradycją a ideologią. Czy na pewno mamy co świętować 11 listopada? - zastanawia się Katarzyna Kawlewska.
Jeszcze Polska nie zginęła, kiedy my żyjemy... marsz, marsz. Cała Polska będzie maszerować, by uczcić swoją niepodległość. Polacy wyjdą na ulice z biało-czerwonymi flagami i hasłem na ustach -Bóg, Honor, Ojczyzna- będą demonstrować swój patriotyzm. A we mnie rodzi się pytanie- czy na pewno mamy co świętować? Czy Polska jest niepodległa?
Oczywiście, zdaję sobie sprawę, że to pytanie jest dość kontrowersyjne. Może nawet zaboli kilku "prawdziwych" patriotów. A niektórzy z nich zarzucą mi złą wolę i doszukiwanie się na siłę problemów w tak ważnym dla Polaków święcie. Jednak podejmę ryzyko i z pełną świadomością za słowa zapytam jeszcze raz- czy Polska na pewno jest niepodległa?
Patrząc na to co się dzieje w polityce i w gospodarce to myślę, że dożyliśmy nowego rozbioru Ojczyzny. Biernie przyglądamy się sytuacji, w której kawałek po kawałku rozdawana jest nasza ojcowizna. Każda cząstka, ongiś wyrwana zaborcom, okupiona zdrowiem i życiem naszych przodków, oddawana jest dobrowolnie w obce ręce. Zaczyna brakować w Polsce polskich instytucji, przedsiębiorstw, a co za tym idzie- polskich towarów. Dziś mamy zagraniczne banki, telekomunikację, handel czy media. Można byłoby zaryzykować stwierdzenie, że mamy też w Polsce zagraniczny rząd, bo ludzie, którzy teoretycznie powinni reprezentować nasze interesy, w praktyce wszystko walkowerem oddają do Unii Europejskiej, z uprzejmym pytaniem-co jeszcze dorzucić? Przyklaskują każdej, nawet najbardziej irracjonalnej decyzji włodarzy Unii. W zamian za to, dostajemy cały wachlarz dyrektyw, które mają być naszą przepustką do europejskiego życia. Jednak są nią tylko pozornie, bo przy okazji te przepisy odbierają nam po kawałku wolny wybór, decyzyjność, a narzucają obcą obyczajowość i wydumaną na potrzeby czołowych unijnych głów ideologię, która nijak się ma do naszej mentalności, korzeni i tradycji.
Dziś nasza Ojczyzna stoi w rozkroku. Jedną nogę trzyma po stronie wartości i tradycji, mocno ukorzenionych w Narodzie. Rękę kurczowo zaciska na prawdziwej historii i zwyczajach, które w wyidealizowany sposób przekazywano z dziada pradziada. Po tej stronie najważniejsze są granice moralności, szacunek dla życia, a nade wszystko rodzina, jako najsilniejsza komórka społeczna. Właśnie na tej rodzinie opiera się owa noga. Dzięki niej wytrzymuje ten olbrzymi rozkrok i ani myśli oderwać się od polskiej ziemi.
Natomiast druga noga, nie oglądając się na tę pierwszą, ciągnie Polskę do Europy. Próbuje ją zawlec do nowoczesności. Do utopii, podszytej genderową ideologią, na siłę zaszczepianą w społeczeństwie, w której człowieka określa 56 rodzajów płci społecznych, i ani jedna biologiczna. W której na szczególną promocję zasługują środowiska LGBTQ, budujące jednopłciowe "rodziny" oraz genderowi edukatorzy, oferujący dzieciom naukę rozwiązłości seksualnej od przedszkola. Mamiący młodzież liberalnym podejściem do życia, tudzież pożycia. Rozciągający normy moralne ku uciesze koncernów farmaceutycznych, które tylko czekają z gotowym orężem antykoncepcji, a gdy ta zawiedzie, to z pod orężem- aborcji na życzenie konsumenta. Ta druga noga ciągnie nas do tego "idealnego" świata, pogłębiając rozkrok, w którym obecnie stoi Polska.
Zatem Polska stoi w rozkroku. W jedną stronę ciągną nas prawicowi konserwatyści i tradycjonaliści, a w drugą lewicowi bojownicy o kolorowe jutro. Przy czym jedni i drudzy ubabrani są w nieczyste rozgrywki. Tu nie liczy się mały człowiek, tu najważniejsza jest wielka polityka. Niestety, ci zaprawieni w boju rządzący zapominają, że w środku tego rozkroku stoi Naród - zwykli ludzie - rozrywani, podzieleni i zdezorientowani manipulacjami. Żyjący w kraju o wątpliwej suwerenności w kompletnej niemocy.
W konsekwencji nasze życie wygląda jak pole bitwy. Homoseksualiści próbują nam narzucić własną nieobyczajność, bezdzietne feministki pouczają rodziców w kwestii wychowania dzieci i budowania właściwego modelu rodziny, genderyści proponują kształtowanie osobowości niepopartej płcią biologiczną, a z kolei konserwatywni radykałowie zalecają homoseksualistom nawrócenie. Czy tak wygląda wolność w niepodległym kraju?
Polska będzie maszerować. Pierwsze korowody już przedefiladowały polskimi ulicami. Odbyła się między innymi parada "antyfaszystów". Lada moment ruszy demonstracja modlitewna Krucjaty Różańcowej. Później swoich gości poprowadzi prezydent Komorowski w pochodzie "Razem dla Niepodległej". Swój marsz zapowiedzieli też politycy z PiS-u. Do tego trzy duże manifestacje narodowców przejdą ulicami Warszawy, Krakowa i Wrocławia. Tylko czy mamy co świętować 11 listopada skoro każdy świętuje osobno?
Dlaczego Polska stoi w rozkroku? Ponieważ została skutecznie rozdarta przez polityczne manipulacje i propagandę. Trudno dziś mówić o jej autonomii i niezależności. Unia kroi ją jak tort urodzinowy, skrupulatnie wykorzystując ten wewnętrzny rozłam. Im szerszy rozłam, tym łatwiej zniszczyć Polskę. Polacy zapomnieli, że w jedności siła. A wszystkie historyczne walki o godność i wolność wygrano tylko dzięki wspólnocie w działaniu. Domniemam, że na tę właśnie okoliczność ustawowo ograniczono kurs historii w polskiej szkole. Dzięki temu istnieje realna nadzieja, że kiełkujący w młodzieży patriotyzm zostanie zabity w zarodku lub zakrzywiony fałszywą wizją sprzedawaną w zagranicznych filmach i książkach.
Przed Polakami wiele pracy do wykonania w walce o suwerenność. Dopóki Polska nie pójdzie w jednym marszu niepodległości, tak długo nie będzie można powiedzieć, że jest niepodległa. Z kolei dopóki rodacy nie nauczą się szanować poglądów współrodaków, tak długo Polska nie pójdzie w jednym marszu. Jeśli nie będziemy potrafili się zjednoczyć, to na pewno nie potrafimy się obronić przed ingerencją obcych rządów w nasze polskie życie. A wtedy święto 11 listopada będzie nadal jedynie hucpą polityczną dla dalszego rozłamywania Narodu. Oczywiście tylko do czasu, kiedy Unia tego święta ustawowo nie zniesie i kolejną dyrektywą nie nakaże usunąć słowa niepodległość z polskiego słownika. Jeszcze Polska nie zginęła... jeszcze.
Katarzyna Kawlewska
© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.
Źródło: prawy.pl