Kompromitacja policji w procesie Brauna i Dobrowolskiej!
Jedna z policjantek twierdziła, że w trakcie wyprowadzania ludzi z budynku PKW panował straszliwy rozgardiasz, w związku z czym wylegitymowała się dopiero po wyprowadzeniu oskarżonej Hanny Dobrowolskiej, ponieważ - jak tłumaczyła - musiała "asekurować koleżankę w celu bezpiecznego opuszczenia budynku". Przez salę sądową przetoczył się gromki śmiech.
Nie mniej zabawne okazało się tłumaczenie, dlaczego, oskarżeni o fakcie zatrzymania dowiedzieli się dopiero w więźniarce. - Przed więźniarką było wielu dziennikarzy i musiałam zadbać, żeby pani bezpiecznie tam weszła - zeznawała funkcjonariuszka.
Hanna Dobrowolska zeznała, że w chwili zatrzymania jej przez policjantkę, przedłożyła legitymację prasową, zanim okazała dowód osobisty, co nie zostało odnotowane w aktach. Zresztą - jak wynika z zeznań świadków - przybywała w PKW jako dziennikarz.
Proces Grzegorza Brauna, Hanny Dobrowolskiej i innych zatrzymanych za rzekome wtargnięcie do budynku PKW ma charakter stricte polityczny, a zarazem pokazowy - uważają oskarżeni.
Adwokat Brauna wskazywał, że wobec jego klienta nie zastosowano procedur przewidzianych w sytuacji przyspieszonego trybu orzekania i nie zwolniono go z aresztu, mimo iż spełniał wszystkie wymagane prawem kryteria. - Mój klient posiada stały adres zamieszkania, nie zachodziło podejrzenie matactwa... - wyliczał.
Podobne stanowisko zajął mecenas reprezentujący Hannę Dobrowolską. - Pani Dobrowolska została potraktowana na policji gorzej niż lump, ponieważ w przypadku lumpa zdarzają się przypadki, że policja odstępuje od doprowadzania w sytuacji zatrzymania - nie krył oburzenia, wskazując przy tym na fakt, iż jego klientka nigdy nie była karana. Podkreślał, że postępowanie policji nosiło znamiona upodlenia i szykan. - W państwie prawa coś takiego jest nie do pomyślenia - skonstatował.
Grzegorz Braun wskazywał, że działania prokuratury mają charakter represji i sugerował, iż celem ich jest zastraszenie obywateli, aby powstrzymali się od reakcji na przypadki jawnego pogwałcenia prawa przez rządzących, ponieważ "mogą trafić "na dołek"". Zwrócił uwagę, iż prokurator, podejmując decyzję o zatrzymaniu jego oraz pozostałych aresztantów, wymierzył im karę zawczasu, gdy tymczasem zasądzenie kary leży w gestii sądu, nie prokuratorów.
Braun wskazywał, że protestujący nie znaleźli się w żadnym z pomieszczeń Państwowej Komisji Wyborczej, w którym trwały prace. Zwrócił uwagę, że nie jest prawdą, aby czwartkowa akcja Brauna oraz jego towarzyszy w jakikolwiek sposób zakłóciła wykonywanie obowiązków służbowych w tym urzędzie.
Uniemożliwienie przez policję opuszczenia budynku przez osoby, które tego chciały to przestępstwo tymczasowego pozbawienia wolności. Takiego przestępstwa - zdaniem oskarżonych - dopuścili się funkcjonariusze policji. Warto w tym momencie zauważyć, że z zeznań świadków wynika, iż dyrektor Komornicki prosił o interwencję mundurowych nie względem osób, które zostały zaproszone do PKW, ale tych, które usiłowały się tam tłumnie dostać siłą. Dlaczego zatem policja aresztowała Grzegorza Brauna i - co jeszcze bardziej skandaliczne - pełniącą swoje obowiązki dziennikarkę?
Anna Wiejak
Fot. i współpraca Ksawery Żabczyński
© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.
Źródło: prawy.pl