Dwa wahnięcia
Czyżby coś drgnęło? Czyżby w walce buldogów pod dywanem ktoś postanowił użyć broni ultymatywnej? Mam oczywiście na myśli publikację, jaka ukazała się w tygodniku „Uważam Rze”, przedrukowaną przez „Wirtualną Polskę”.
Chodzi o ustalenia dokonane przez dwóch naukowców współpracujących z posłem Antonim Macierewiczem: Kazimierza Nowaczyka i Wiesława Biniendy z USA, którzy na podstawie żmudnych badań danych dostarczonych przez komputer pokładowy rozbitego pod Smoleńskiem „Tupolewa” doszli do wniosku, że przyczyną katastrofy nie było uderzenie w żadną brzozę, tylko „dwa wahnięcia”, które nastąpiły na wysokości co najmniej 26 metrów, a więc – powyżej jakichkolwiek drzew – i właśnie wtedy przestały działać wszystkie urządzenia pokładowe samolotu.
Czyżby chodziło o dwa wybuchy – np. bomb ukrytych w samolocie – wskutek czego rozpadł się on w powietrzu na tysiące fragmentów? Komputer pokładowy „Tupolewa” był otworzony i odczytany w Redmont w stanie Waszyngton – ponieważ takie zastrzeżenie czyni w kontraktach producent tego urządzenia, który tam właśnie ma siedzibę.
Przy otwarciu byli obecni przedstawiciele MAK, a ze strony polskiej – płk Lipiński. Z publikacji wynika, że tzw. „raport Millera”, czyli ówczesnego ministra spraw wewnętrznych, który, mówiąc nawiasem, został obecnie przez mocodawców schowany w jakiejś mysiej dziurze, w ogóle nie wziął informacji odczytanych z pokładowego komputera pod uwagę, a oparł swoje wnioski przede wszystkim na... amatorskich zdjęciach miejsca katastrofy, zrobionych w dodatku prawie dwa tygodnie po wydarzeniu.
Jeśli ustalenia dra Nowaczyka i prof. Biniendy są trafne, to znaczy, że przyczyną katastrofy mógł być zamach, spowodowany przez środowisko zaniepokojone informacjami, jakie mogły znajdować się w „Aneksie” do Raportu o rozwiązaniu Wojskowych Służb Informacyjnych” – bo właśnie ten dokument był w dniu katastrofy gorączkowo poszukiwany przez wysłanników marszałka Bronisława Komorowskiego do Kancelarii Prezydenta.
Dodatkową poszlaką wskazującą na taką możliwość jest nie tylko reakcja marionetek wprawianych w ruch na tak zwanej „politycznej scenie”, które zgodnym chórem odsyłają posła Macierewicza do psychiatryka, ale również – mobilizacja agentury do dawania tak zwanego „odporu” na internetowych forach.
Jeśli zamach rzeczywiście miał miejsce, to doskonale wiedzą o nim ruscy szachiści, którzy dzięki temu mają znakomity instrument do ręcznego sterowania nie tylko marionetkami wprawianymi w ruch na polskiej politycznej scenie – ale również, a właściwie przede wszystkim - bezpieczniackimi watahami, które maczały w tym palce.
Jeśli zatem zechcą tej broni ultymatywnej użyć, to mogą doprowadzić nie tylko do zasadniczej przebudowy politycznej sceny w naszym nieszczęśliwym kraju – ale również do ukształtowania nowych, korzystnych dla Rosji warunków kompromisu między sprawującymi tutaj władzę bezpiecznickimi watahami.
Skoro Niemcy postanowiły przyspieszyć budowę IV Rzeszy, to podobnie symetryczne przyspieszenie może nastąpić również u drugiego strategicznego partnera.
Stanisław Michalkiewicz
Źródło: prawy.pl