Rolnicy zapłacą 1 mld kary! Czeka nas fala samobójstw - ostrzegają związkowcy
Kary za przekroczenie kwot mlecznych mogą sięgać łącznie nawet 1 mld złotych. Szacuje się, iż w przyszłym roku łącznie z kieszeni rolników "wyparuje" 4,5 miliarda. Wiele gospodarstw, które zainwestowały w pomnożenie stad, sprzęt czy pomieszczenia gospodarcze już znajduje się na skraju bankructwa, m.in. przez zamknięcie rynku na wschodzie, a nałożenie na nie dodatkowych opłat będzie stanowiło przysłowiowy gwóźdź do trumny.
- To są ci rolnicy, którzy uwierzyli, że należy się rozwijać i modernizować - mówił podczas połączonych Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi, senackiej i sejmowej, poseł Krzysztof Ardanowski. W tych przypadkach nawet interwencje posłów bywają nieskuteczne. - Te kary już zostały uwzględnione w budżecie na 2015 r. - mówił Andrzej Babuchowski, reprezentujący Polskę w Specjalnym Komitecie ds. Rolnictwa (SCA) przy Komisji Europejskiej. - Zatem odstąpienia od karania nie możemy oczekiwać - konkludował. Poinformował, że Polska wyszła z propozycją rozłożenia kar na raty, ale Duńczycy i Holendrzy postawili weto. Do tej pory kary wynosiły 15 gr za litr, teraz to będzie 1,20 złotych. Wszyscy uczestnicy posiedzenia byli zgodni, że nie ma gospodarstwa, chociażby było najbardziej nowoczesne, które byłoby w stanie poradzić sobie z takim haraczem.
- To będzie oznaczało potężny cios dla tego sektora polskiego rolnictwa - zauważył Krzysztof Ardanowski, podkreślając, iż nie rozumie, dlaczego z jednej strony Komisja Europejska wycofuje się z kwotowania, z drugiej zaś nakłada tak restrykcyjne kary dla gospodarstw tylko za to, że się rozwijały. Tym bardziej, że - jak podkreślał - wiele krajów nie wyczerpało przyznanych im kwot mlecznych, zatem zaplanowana przez KE ilość mleka na rynku nie uległa zwiększeniu, a przynajmniej w ujęciu całościowym.
Rafał Stachura, producent mleka z Lubelszczyzny wskazywał, że możliwości produkcyjne gospodarstw nastawionych na tą właśnie gałąź rolnictwa są wykorzystane zaledwie w połowie, co oznacza, że przynajmniej teoretycznie - po zniesieniu z końcem marca 2015 roku kwot mlecznych - rolnicy mogliby produkować dwa razy tyle. Problem w tym, że wskutek nałożonego przez Rosję embarga, nie będą mieli swoich produktów gdzie sprzedać. - Z jednej strony mamy nie wykorzystanie naszego potencjału produkcyjnego, a z drugiej strony nie mamy gdzie sprzedać naszych produktów - nie krył rozczarowania.
- Problem będzie jeszcze większy, ponieważ z dniem 1 stycznia zdejmujemy cło z produktów rolnych z Ukrainy. Może mleka to nie będzie dotyczyć, ale cały sektor rolniczy na tym ucierpi - dodał. Zwrócił uwagę na to, że kwoty mleczne zostały zdjęte dzięki dużym graczom, dążącym do maksymalnego obniżenia ceny tego produktu.
- Czyli z dniem 1 kwietnia wyparuje z naszych kieszeni 3,5 mld złotych plus miliard kary - podsumował. Jednocześnie wyraził podejrzenie, że państwo zamierza wyprowadzić rolników ze spółdzielni poprzez zmuszenie ich do założenia grup producenckich, po czym przejąć ogromne majątki spółdzielcze. - Mam nadzieję, że polityka nie idzie w tym kierunku? - pytał obecnych na sali przedstawicieli rządu. - Do grudnia jakoś dożyjemy, ale od stycznia czeka nas "rzeź niewiniątek" - skwitował.
- Spółdzielnie mogą być traktowane jako organizacje producenckie mimo że skupiają również nie producentów jedynie w sytuacji, kiedy to producenci mają w nich decydujący głos - przekonywał przedstawiciel resortu rolnictwa, powołując się na odpowiedź, jaką w tej sprawie ministerstwo otrzymało od Komisji Europejskiej. Dodał, iż aby mogły zostać uznane za organizacje producenckie, muszą złożyć stosowne aplikacje. Spółdzielnie będą musiały wystąpić ze stosownymi wnioskami, ponieważ w ramach PROW przewidziano wsparcie jedynie dla organizacji producentów.
- To jest takie mydlenie oczu - ripostował Krzysztof Banach reprezentujący Polską Federację Hodowców Bydła i Producentów Mleka. - Rządy Niemiec i Francji od 2012 roku dopłacają 3 eurocenty do każdego wyprodukowanego kilograma mleka, chociaż się tym nie chwalą - zauważył. - Producenci mleka będą się wieszać, ponieważ mają pozaciągane wysokie kredyty - ostrzegł. Tłumaczył, że wbrew temu, co usiłuje się rolnikom wmówić, cena mleka w UE wcale nie spadła, wzrosły za to koszty produkcji w polskich gospodarstwach rolnych, których te nie są w stanie pokryć z sum, jakie otrzymują za wyprodukowane mleko.
Tymczasem w systemie proponowanym przez Ministerstwo Rolnictwa, rolnicy płaciliby 4 proc. od obrotu na fundusz kryzysowy, by w sytuacji spadku cen otrzymać rekompensaty współfinansowane przez UE. Problem w tym, że po pierwsze zadłużeni rolnicy nie mają z czego odkładać, po drugie - same rekompensaty bez rozwiązań systemowych nie będą miały znaczącego wpływu na sytuację, w jakiej znajdą się w 2015 roku.
Jednym z proponowanych przez organizacje rolnicze rozwiązań jest wprowadzenie dopłat do eksportu. Jednakże z tego względu, że Polska oddała cały handel zagraniczny w gestię unijnych biurokratów, nie ma prawa wypłacać tego typu świadczeń. Pozostaje jeszcze wprowadzenie gwarancji eksportowych, ale do tego najwyraźniej brakuje woli politycznej.
Rolnicy obawiają się, że mechanizm z mleczarniami będzie dokładnie taki sam, jak z cukrowniami, a mianowicie: zbankrutują, zostaną za bezcen przejęte przez zagraniczny kapitał, który zamiast kontynuować produkcję, zamknie je, robiąc miejsce na rynku dla własnych produktów.
UE w 2015 r. zniesie kwoty mleczne, co oznacza, że należy spodziewać się po pierwsze gwałtownego wzrostu produkcji, a co za tym idzie spadku cen mleka. Po drugie zaś kłopotów, jakie spotkać mogą małe gospodarstwa, które w niekorzystnym układzie mogą być nawet eliminowane z rynku.
Anna Wiejak
© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.
Źródło: prawy.pl