Bruksela i Berlin rabują Litwinów. 1 stycznia zacznie się ofensywa
To niestety nie żart. Z Nowym Rokiem Litwa dołączy do państw strefy euro, co dla tego kraju – mimo zapewnień ministerstwa finansów – może okazać się śmiertelnym ciosem, nie mniej groźnym niż potencjalna rosyjska inwazja.
Władze litewskie liczą na to, że wstąpienie do eurozony z dniem 1 stycznia 2015 roku zapewni krajowi bezpieczeństwo przed zakusami Rosji. Tymczasem mogą się mocno przeliczyć.
Faktem jest, że ponad 150 razy w tym roku myśliwce NATO przejmowały i eskortowały rosyjskie samoloty wojskowe, które naruszyły przestrzeń powietrzną Litwy (zdaniem litewskiego ministerstwa obrony to trzykrotnie więcej niż rok wcześniej). Problem w tym, że wspólna waluta nie ma żadnej mocy, aby powstrzymać rosyjskie wojska, jeżeli te oprócz Ukrainy zechcą wkroczyć również na Litwę. Wprawdzie władze w Wilnie sprytnie wykorzystały nastroje społeczne, aby wmówić konieczność wyzbycia się własnej waluty, a co za tym idzie – narzędzi wpływania na gospodarkę, niemniej jednak zaklinanie rzeczywistości i w tym przypadku nie doprowadzi zapewne do niczego konstruktywnego.
- Kwestie bezpieczeństwa były, muszę to przyznać, wśród głównych powodów powszechnego wsparcia dla przyjęcia euro – przyznał minister finansów Rimantas Sadzius w rozmowie z agencją AFP. Tłumaczył, że w związku z uzależnieniem litewskiego systemu monetarnego od decyzji EBC i braku płynności pieniądza, „Litwa już od 2002 r. znajdowała się w strefie euro, tyle że te „euro” nazywano „litami””.
Litwa miała nadzieję na wstąpienie do eurozony już w 2007 roku, jednakże wówczas nie spełniała kryterium poziomu inflacji. Następnie przyszła głęboka recesja związana z kryzysem finansowym oraz drakoński plan naprawczy, który doprowadził litewskie społeczeństwo na skraj nędzy. Rzecz jasna w świat poszła informacja, że dzięki tym morderczym obostrzeniom gospodarka litewska ruszyła z miejsca i stała się jedną z najszybciej rozwijających się gospodarek w krajach UE. Zapomniano jednak dodać, że w sytuacji kiedy na zachodzie panuje totalna stagnacja, to osiągnięcie lepszego wyniku niż zero już może zostać odtrąbione jako sukces, natomiast wskaźniki rozwoju wcale nie idą w parze ze stanem posiadania oraz poziomem życia społeczeństwa. Społeczeństwa nawet takich krajów jak Grecja czy Włochy żyją na zdecydowanie wyższej stopie niż ponoć świetnie rozwijającej się Litwy.
Co więcej – między bajki można włożyć zapewnienia litewskich władz, że wejście do eurozony będzie stanowiło dodatkowy bodziec pozytywnego stymulowania wzrostu gospodarczego, jako że przynależności do strefy walutowej nie wytrzymały nawet mocne gospodarczo Włochy, a co dopiero mówić słabiutka Litwa, ministrowi finansów której tak udało się manewrować wskaźnikami, aby wreszcie udało się dokonać akcesji, a raczej chyba należałoby powiedzieć – aneksji.
Przyjęcie euro to rabunek w biały dzień, o czym dobitnie świadczy parytet wymiany, zupełnie nie uwzględniający siły nabywczej pieniądza. Za jedno euro Litwa zapłaci 3,4528 lita. Dodatkowo utraci kolejny symbol swojej państwowości i tożsamości, przy jednoczesnym uszczupleniu i tak wąskiej już niepodległości.
Za wymianą lita na euro opowiedziało się 53 proc. litewskiego społeczeństwa. Przeciwko było jedynie 39 proc. Wszystko to jednak jedynie sondaże, gdyż nie pozwolono społeczeństwu wypowiedzieć się w drodze referendum.
Anna Wiejak
Fot. sxc.hu
© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.
Źródło: prawy.pl