Nie chciał rozwiązać legalnego Marszu. Zapłaci karę!
Po 13 miesiącach postępowania sądowego dziś zakończył się spór przewodniczącego Marszu Niepodległości z policją. Sąd uznał go winnym dwóch z trzech stawianych zarzutów, tym samym zarządził karę grzywny w wysokości 5 000 zł . Oskarżony zapowiedział odwołanie od wyroku.
W piątek 9 stycznia o godzinie 13.00 Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia ogłosił wyrok w sprawie Marszu Niepodległości z 2013 roku. Obwinionym był przewodniczący zgromadzenia Witold Tumanowicz. Według Sądu Prezes Stowarzyszenia "Marsz Niepodległości" nie podporządkował się przepisowi ustawy mówiącemu o obowiązku zgłaszania do policji osób łamiących prawo. W opinii Sądu nie miało znaczenia, czy osoby takie znajdowały się na trasie przemarszu czy poza nią. Rolą organizatora wynikającą z ustawy jest zdaniem sądu identyfikowanie takich osób, żądanie od nich opuszczenia zgromadzenia, a następnie wskazanie ich policji z prośbą o interwencję. Sąd nie uwzględnił uwag obrońcy Tumanowicza, iż przy zgromadzeniu liczącym 100 tys. osób i wydarzeniach rozgrywających się na przestrzeni kilku kilometrów, nie jest możliwe interweniowanie w każdym miejscu zgromadzenia.
Sąd uznał Tumanowicza winnym także drugiego zarzutu, czyli... nierozwiązania Marszu Niepodległości. Taki obowiązek nakłada na niego ustawa Prawo o zgromadzeniach, w przypadku gdy podczas zgromadzenia dochodzi do łamania prawa. Przedmiotem sporu z policją było to, czy do łamania prawa (starcia przy ul. Skorupki, na ul. Wilczej i na ul. Goworka) dochodziło wewnątrz zgromadzenia czy poza nim, oraz czy dopuszczający się łamania prawa byli uczestnikami zgromadzenia czy nie. Sąd uznał, że łamiący prawo zadymiarze znaleźli się w okolicach Marszu Niepodległości „z powodu” Marszu Niepodległości i obciążył przewodniczącego Marszu konsekwencjami ich zachowania, w tym: obowiązkiem rozwiązania Marszu. Sąd dokonując takiej interpretacji ustawy zarazem wielokrotnie podkreślił, że nie jest jego rolą ocena przepisów ustawy, a jedynie ocena czy przewodniczący zgromadzenia zachował się w sposób przez nie przewidziany.
Witold Tumanowicz został uniewinniony od trzeciego zarzutu, to jest prowadzenia nielegalnego zgromadzenia już po jego rozwiązaniu przez stołeczny ratusz. W uzasadnieniu, sędzia powiedziała, że nie jest jej zadaniem ustalać, czy do rozwiązania rzeczywiście doszło i czy Marsz został rozwiązany prawidłowo, ponieważ jest to przedmiotem odrębnego postępowania administracyjnego. Wcześniej, w toku postępowania dowodowego, okazało się, że policja nie potrafi wskazać świadków, którzy potwierdziliby, że urzędnicy prezydent Gronkiewicz-Waltz dopełnili obowiązku ogłoszenia rozwiązania Marszu Niepodległości jego uczestnikom. Ponadto sąd uznał, że policja nie przedstawiła dowodów, że Witold Tumanowicz prowadził Marsz już po jego rozwiązaniu, a ludzie z rozwiązanego Marszu Niepodległości przemieszczali się na Agrykolę pokojowo i zgodnie z oczekiwaniami samej policji.
Komentując wyrok Witold Tumanowicz powiedział: - To był test czy prezydentowi Komorowskiemu udało się ograniczyć wolność zgromadzeń w Polsce – ocenił. Według niego wyrok może odstraszyć od organizowania dużych manifestacji, ponieważ tak interpretowanym przepisom ustawy właściwie nikt nie będzie zdolny sprostać. - Marsz Niepodległości w 2015 roku mimo wszystko znów przejdzie - zapewnił.
- W poniedziałek zwrócimy się o pisemne uzasadnienie wyroku i wniesiemy apelację – zapowiedział obrońca z Zespołu Prawnego Marszu Niepodległości, adwokat Marcin Wawrzyniak. W jego ocenie sprawa dotyczy poważnej materii i są podstawy, by interpretację ustawy zaprezentowaną dziś przez sąd, podważyć przed sądem okręgowym.
Po rozprawie, podczas rozmowy z dziennikarzami, głos zabrał także obecny na rozprawie Krzysztof Bosak, były poseł i członek zarządu Stowarzyszenia Marsz Niepodległości. - Przepisy są nierealistycznie napisane i zwracaliśmy na to uwagę już podczas wysłuchania publicznego w Sejmie, dotyczącego prezydenckiego projektu nowelizacji ustawy prawo o zgromadzeniach – komentował. W jego ocenie przepisy zakazujące pirotechniki czy zmuszające organizatora o indywidualne wnioskowanie do policji w przypadku osób łamiących prawo są martwe, niewykonalne i należy je uchylić. - Jeśli chodzi o obowiązek rozwiązania własnego zgromadzenia przez jego przewodniczącego, to oczywiście nie może być tak, że to się ma odbywać automatycznie, nawet gdy choćby jedna osoba łamie prawo. Zarówno przewodniczący, jak i sąd, musi tu brać pod uwagę proporcję do skali całego wydarzenia – podsumował. - Będziemy proponować zmianę tych przepisów – zapowiedział Bosak.
W sprawie legalności i prawidłowości decyzji o rozwiązaniu Marszu Niepodległości z roku 2013 równolegle przez ostatni rok toczyło się postępowanie przed Wojewódzkim Sądem Administracyjnym w Warszawie. W jego wyniku Wojewoda Mazowiecki został przez sąd zmuszony do ponownego rozpatrzenia odwołania od decyzji warszawskiego ratusza o rozwiązanie Marszu Niepodległości. W tej sprawie, w październiku 2014 roku, przez urzędników wojewody jako świadek był przesłuchany Witold Tumanowicz i obecnie wojewoda mazowiecki prowadzi dalsze czynności.
not. mp
fot. arch.
© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.
Źródło: prawy.pl