Rzeczywistość vs. lewicowa utopia - 1:0

0
0
0
/

Podczas debaty prowadzonej w mediach nad kwestią wolności słowa i tego, czy istnieją jakieś wyznaczniki dobrego smaku w publikacjach, przemilcza się skrzętnie jeden fakt: lewicowa utopia multikulturalizmu upadła, a zapłacili za to sami relatywiści.


Zamach na bluźnierczy tygodnik Charlie Hebdo był bolesny. Nie, nie dla demokracji. Nie był to też zamach na wolność słowa, jak niektórzy chcieliby to przedstawiać. Cała bolączka zawarta w tym incydencie leży w innych źródłach, niż w strachu przed ograniczaniem wolności. Nim jednak temat rozwinę, pozwolę sobie podać kilka ciekawych faktów.

 

W styczniu 2006 roku mieliśmy do czynienia z ograniczeniem wolności słowa we Francji: Deputowany Zgromadzenia Narodowego, Christian Vanneste, zapłacił 13 tys. euro grzywny, ponieważ stwierdził, że homoseksualizm stanowi zagrożenie dla ludzkości. Wtedy nikt nie upominał się o wolność słowa i nie krzyczał o nienawiści i pogardzie wymierzonej w niego. W 2012 roku odbyły się we Francji liczne protesty przeciwko planom Hollande’a, który zapowiadał, iż w 2013 roku wprowadzi zmiany w obrębie prawa w kwestii legalizacji związków homoseksualnych oraz adopcji dzieci przez homoseksualistów.

 

Od 70 do 100 tysięcy osób protestowało w Paryżu, a jeszcze więcej w Lyonie, Tuluzie i Marsylii. Warto wspomnieć, iż Charlie Hebdo był przeciwny tym protestom, jak na lewackich „obrońców wolnego słowa“ wypada. De facto - z tą wolnością słowa u Charlie Hebdo było doprawdy inaczej, niż wielu by chciało sobie wmawiać. W latach '90 pismo Charlie Hebdo promowało akcję, w ramach której starało się doprowadzić do delegalizacji Frontu Narodowego.

 

Charlie Hebdo dokonywało także w ramach własnej redakcji autocenzury - został wyrzucony z ich redakcji rysownik, który zakpił w swym rysunku satyrycznym z syna prezydenta Francji, który za żonę wziął dziewczynę z rodziny żydowskiej. Mamy więc do czynienia z typowo lewicową retoryką, wypaczoną logiką odnośnie wolności słowa i definiowania pewnych granic: pismo obrażające sacrum, plujące na wartości najwyższe, będące w prostej linii ekstremą lewacką, które wielokrotnie protestowało przeciwko czyimś poglądom - nagle staje się w medialnych i politycznych debatach symbolem wolności słowa, szacunku i tolerancji.

 

W jaki sposób wyrażali swój szacunek do cudzych wartości owi redaktorzy? Czy naprawdę da się dostrzec tolerancję i miłość w okładkach kolejnych numerów tej gazety, gdzie postać Trójcy Świętej była przedstawiona podczas uprawiania seksu w tzw. "trójkącie", albo postać papieża Benedykta XVI, dokonującego z pietyzmem konsekracji kondoma, unosząc go ze wzniosłymi słowami "Ceci Est Mon Corps - Oto Ciało Moje"? Nie, to nie była wolność słowa. To nie był też „zamach na wartości europejskie“. To był zamach, który był jedynie konsekwencją głupoty promowanej pod nazwą „multikulturalizm“.

 

Redakcja lewackiego pisma bez wątpienia na śmierć nie zasłużyła, ale fakt jest taki, iż sami na siebie to ściągnęli - promując multukulti, wpuszczając do siebie zastępy islamistów, promując radykalny ateizm wojujący, wyśmiewając czyjeś wartości i wierzenia w sposób najbardziej chamski i prostacki. Już się pojawiają głosy oburzenia, bo jak można atakować „biedne ofiary wrednego terroryzmu?!“ Problem w tym, że to nie byli pierwsi lepsi ludzie na ulicy.

 

To nie były biedne owieczki, które poszły na rzeź. Można śmiało rzec, że lewica nadziała się na pal, który sama naostrzyła, pomimo ostrzeżeń prawicowej części społeczeństwa. Bo doprawdy trzeba być zaślepionym idiotyczną utopią multikulti, aby zakładać, że można z jednej strony wpuszczać tabuny imigrantów, a z drugiej wmawiać, iż można atakować czyjeś wartości w tak bezprecedensowy, pozbawiony skrupułów i etyki dziennikarskiej sposób. I jest to dość symptomatyczne, że w polskich mediach wypowiadają się o tym tygodniku ludzie związani z lewicą.

 

Dlaczego? Pamiętam protesty, podczas których - słusznie lub nie - lewica krytykowała znaczek „zakaz pedałowania“, uznając go za wulgarny i łamiący wolność słowa. Ta sama lewica nie widzi jednak problemu, gdy to Trójca Przenajświętsza jest tak przedstawiana. Hipokryzja w najczystszej postaci.
Doszło do tego, co zapowiadałem od lat - i nie tylko ja, ale i liczni analitycy społecznego życia: tam, gdzie katolicy tylko protestują, muzułmanie zaczynają ścinać głowy. Zwłaszcza tym, których okładki i artykuły radykalnie błagają o odrobinę inteligencji, bo ich autorzy swoje mózgi najwyraźniej trzymali w szklance przy łóżku i z rzadka je wyjmowali do użytku.

 

Maciej Kałek

 

© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.

Źródło: prawy.pl

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną