Mec. Lewandowski ws. zatrzymań w PKW: nikt nie chce się przyznać kto wydał polecenia Policji

0
0
0
/

- W sprawie zatrzymanych protestujących w PKW mieliśmy do czynienia z idealnym przykładem „popisówki” Policji, która chciała wykazać się skutecznością w ściganiu osób przebywających w Sali Białej. Z mec. Bartoszem Lewandowskim, obrońcą Grzegorza Brauna w sprawie protestu w siedzibie PKW - rozmawia Agnieszka Piwar.

 

Mija drugi miesiąc procesu ws. zatrzymanych w siedzibie PKW, zaplanowane są kolejne rozprawy. Czy wciąż mamy do czynienia z postępowaniem w trybie przyspieszonym?


Nie, zgodnie z kodeksem postępowania karnego łączny czas zarządzonych przerw w rozprawie nie może przekroczyć 14 dni. Wniosek skierowany przez Policję o rozpoznanie sprawy w trybie przyspieszonym został sporządzony i skierowany do Sądu Rejonowego dla Warszawy-Śródmieścia w Warszawie w sobotę 22 listopada 2014 r. Tego dnia również odbyła się pierwsza rozprawa. Dwie rozprawy odbyły się w trybie przyspieszonym, po czym sprawa dalej „spadła” do tzw. trybu uproszczonego. W chwili obecnej toczy się w tym trybie. Dalej nie jest konieczna obecność prokuratora na rozprawie.


W jakich przypadkach zapada decyzja o procesie w trybie przyspieszonym? Czy były  podstawy prawne, aby taki tryb zastosować wobec zatrzymanych w siedzibie PKW?


Tryb przyspieszony jest stosowany wtedy, gdy sprawca został ujęty na gorącym uczynku popełnienia przestępstwa lub bezpośrednio potem, zatrzymany i w ciągu 48 godzin doprowadzony do sądu. W praktyce są to sprawy tzw. chuligańskie, gdzie okoliczności popełnienia przestępstwa nie budzą wątpliwości, a sąd nie musi przeprowadzać rozbudowanego postępowania dowodowego. Z reguły tryb przyspieszony jest stosowany w przypadku zatrzymanych w masowych burdach, gdzie sprawców trzeba szybko osądzić. Zastosowanie trybu przyspieszonego w tej sprawie jest absurdalne z uwagi chociażby na to, że oskarżyciel publiczny sam wniósł o przesłuchanie aż 23 świadków, nie licząc tych, o których przesłuchanie wnioskowała obrona. Nie mogłem podczas pierwszej rozprawy w sprawie nie podnieść tej kwestii i zwróciłem się do Sądu z wnioskiem o zrezygnowanie z trybu przyspieszonego. Przepisy przewidują możliwość takiego odstąpienia gdy na pierwszy rzut oka widać, że sprawa nie zakończy się w terminie 14 dni. Z praktyki wynika, że przesłuchanie maksymalnie 6 świadków w ciągu jednej rozprawy jest faktycznie wykonalne. Ponadto materiał dowodowy w sprawie jest obszerny, w aktach znajdują się liczne nagrania video, które Sąd odtwarza na rozprawie. Sąd nie przychylił się niestety do mojego wniosku. Obecnie w procesie przesłuchano wszystkich świadków, tj. 28 osób i przystępujemy do odtworzenia nagrań na rozprawie – nie tylko tych zarejestrowanych przez kamery w budynku, ale także nadesłanych przez różne telewizje – w tym przez Telewizję Republika.


Jak ocenia Pan sposób postępowania funkcjonariuszy Policji w tej sprawie?


W sprawie zatrzymanych protestujących w PKW – w mojej ocenie – mieliśmy do czynienia z idealnym przykładem „popisówki” Policji, która chciała wykazać się skutecznością w ściganiu osób przebywających w Sali Białej (sali konferencyjnej PKW). Dość dobrze wygląda, gdy doprowadza się na rozprawę zatrzymanego skutego w kajdanki, bez sznurówek i nieogolonego. Bardzo przykro jest mi to mówić, ale pokaz siły policyjnej w tej sprawie był bezprecedensowy.


Proszę pamiętać, że tryb przyspieszony jest niezwykle uciążliwy dla zatrzymanego oraz dla jego obrońcy. Rozprawa została wyznaczona na godz. 12 w sobotę, a razem z p. Grzegorzem Braunem zapoznawaliśmy się z aktami tuż przed rozprawą. Nie mówiąc już o tym, że rozprawa trwała całą sobotę do godzin wieczornych. Zastanawiające było również zachowanie prowadzących postępowanie przygotowawcze w piątek 21 listopada, tj. dzień po zatrzymaniu, którzy nie potrafili udzielić mi nawet informacji, gdzie przebywa pan Braun. Pomimo tego, że o godz. 11 w piątek byłem już w Komendzie Rejonowej przy ul. Wilczej, gdzie miano przeprowadzać czynności procesowe z udziałem p. Brauna, poinformowano mnie, że czynności zostaną przeprowadzone w sobotę i że na pewno ktoś do mnie zadzwoni w tej sprawie. Bardzo dobrze, że na Komendzie czekały osoby ze Stowarzyszenia „Solidarni 2010”, którzy poinformowali mnie około godz. 22, że jednak w piątek będą stawiane zarzuty p. Braunowi i że będzie przesłuchiwany w charakterze podejrzanego. Udałem się zatem czym prędzej na ul. Wilczą i byłem obecny przy wszelkich czynnościach. Pamiętać należy, że dla osoby zatrzymanej, która przebywa za kratami, kontakt z obrońcą – czasami jedynym człowiekiem z „zewnątrz” – jest bardzo potrzebny. Istnieje również konieczność ustalenia linii obrony.


Nie ukrywam, że zdziwiła mnie również decyzja o niezwolnieniu p. Grzegorza Brauna z izby zatrzymań przed rozprawą. Kodeks dopuszcza możliwość zwolnienia zatrzymanego i zobowiązanie go do stawiennictwa w sądzie. Wniosłem o to, jednakże po konsultacji z prokuratorem, odmówiono takiego zwolnienia. Dziwię się, bo pan Braun posiada miejsce stałego pobytu w Warszawie, tutaj jest całe jego centrum życia prywatnego i zawodowego, jest osobą powszechnie rozpoznawalną, nie grozi mu aż tak surowa kara, aby można było przewidzieć iż ucieknie, a przede wszystkim jest człowiekiem, który zawsze stawiał się na wezwanie organów ścigania i nie uciekał przed ewentualną konfrontacją z zarzutami pod jego adresem.


Z dotychczasowych zeznań wynika, że członkowie delegacji, którzy obecnie zasiadają na ławie oskarżonych, weszli do budynku na wyraźne zaproszenie przedstawicieli PKW. W takim razie za co są oni sądzeni?


Sądzeni są za tzw. naruszenie miru domowego. Zgodnie z art. 193 KK odpowiedzialności karnej podlega m.in. ten kto nie opuszcza lokalu czy pomieszczenia wbrew żądaniu osoby uprawnionej. Co ciekawe nikt w tej sprawie nie czuje się pokrzywdzony. Ani Dyrektor Ochrony Kancelarii Prezydenta RP p. Konrad Komornicki, który wzywał do opuszczenia sali konferencyjnej przebywające w niej osoby, ani p. Dyrektor Kancelarii Jacek Michałowski ani wreszcie były sekretarz PKW p. Kazimierz Czaplicki. Powiedzieli to wprost na rozprawie.


Dlaczego akurat Dyrektor Kancelarii Prezydenta RP ma coś do powiedzenia skoro delegacja przebywała w siedzibie PKW?


W okresie wyborów samorządowych, parlamentarnych, prezydenckich i innych, na mocy umowy z czerwca 2002 r. – systematycznie przedłużanej – pomieszczenia Kancelarii Prezydenta RP, w tym sala konferencyjna, są wynajmowane przez Krajowe Biuro Wyborcze i pozostają w dyspozycji PKW oraz KBW. Taka sytuacja prawna – jak się wydaje – jest szczególnie problematyczna podczas przeprowadzania wyborów prezydenckich, kiedy to Kancelaria właśnie urzędującej głowy państwa, wynajmuje pomieszczenia niezależnemu organowi, który odpowiada za sprawność i prawidłowość przeprowadzenia wyborów.


W takim razie kto podjął decyzję o użyciu siły przez Policję i zatrzymaniu przebywających w Sali Białej?


Trudno powiedzieć. Nikt się nie chce przyznać do tej decyzji. Z zeznań świadków wynika, że żadna osoba z Krajowego Biura Wyborczego ani Państwowej Komisji Wyborczej nie żądała opuszczenia Sali Białej przez protestujących. Co więcej zaprosili kilka osób – w tym p. Grzegorza Brauna – na zakulisowe rozmowy poza salą konferencyjną. W osobistej rozmowie p. Grzegorz Braun odmówił, stwierdzając, że najlepiej aby rozmowa toczyła się w obecności wszystkich przedstawicieli protestujących i jawnie. PKW odmówiła, ale nie poinformowała o tym nikogo z osób przebywających w budynku. Protestujący oczekiwali na odpowiedź, członkowie PKW przerwali prace Komisji i udali się do domu na spoczynek. Około godz. 23:30 w drzwiach sali stanął p. Konrad Komornicki – Dyrektor Ochrony Kancelarii Prezydenta RP – i wezwał przez tubę policyjną osoby przebywające na sali do puszczenia budynku. Protestujący nie wiedzieli o co chodzi. Nie widzieli kto nadaje komunikat, był on niewyraźny i byli zdziwieni, bowiem oczekiwali na przyjście kogoś z PKW. Nie opuścili Sali Białej, sądząc że jest to jakaś prowokacja, nie widząc kto nadaje komunikat oraz dobrze nie słysząc o co chodzi.


Następnie p. Komornicki wrócił i dokończono protokół przesłuchania świadka. Podpisano go o godz. 00:50, a zatem już po zatrzymaniu przebywających na sali i zastosowaniu wobec nich siły.

Trudno powiedzieć kto podjął decyzję o wyprowadzeniu członków delegacji. Z zeznań wynika, że bezpośrednio poprosił Policję o interwencję p. Konrad Komornicki po konsultacji z p. Jackiem Michałowskim. Z czyjej nastąpiło to inicjatywy – trudno powiedzieć.


Co Pana zdaniem jest tutaj szczególnie niepokojące?


Bardzo niepokojący jest w tej całej sprawie udział Policji. Jak się okazuje p. Komornicki nie chciał ścigania i ukarania osób przebywających w sali. Powiedział to kilka razy przed Sądem. Jednocześnie dwie policjantki, z którymi rozmawiał o całej sytuacji w swoim gabinecie, powiedziały, że należy sporządzić protokół właśnie ze „złożenia ustnego zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa i przesłuchania w charakterze świadka”. Taki protokół sporządza się wtedy, kiedy chce się zgłosić popełnienie przestępstwa i co skutkuje wszczęciem postępowania przygotowawczego. Konrad Komornicki został wpisany tam jako „zawiadamiający”, pomimo tego że – jak kilka razy podkreślił – nie składał żadnego zawiadomienia. O 22:50 przystąpiono do sporządzania protokołu. W trakcie składania zeznań w momencie kiedy p. Komornicki powiedział, że nie wzywał osób przebywających w Sali Białej do jej opuszczenia – co jest warunkiem odpowiedzialności karnej za tzw. naruszenie miru – czynność przerwano na okres około 15 minut i w tym czasie p. Komornicki nadał komunikat do osób zgromadzonych w sali konferencyjnej. Z jego zeznań wynika ponadto, że to funkcjonariusze Policji podyktowali mu treść komunikatu, który miał odczytać przez tubę. W mojej ocenie jego zeznania są w tym zakresie niewiarygodne, bowiem w zachowanym wydruku oświadczenia znajduje się rażący błąd ortograficzny. Aż trudno mi uwierzyć, że p. Konrad Komornicki, który skończył 4 fakultety, był w stanie taki błąd popełnić. Jako obrońca uważam, że to właśnie funkcjonariusze Policji napisali mu ten komunikat. Teza ta jest o tyle wiarygodna, że funkcjonariusz, który odczytywał podobny komunikat w imieniu Policji, musiał go w szczegółach konsultować ze swoim przełożonym. Oprócz tego – jak zeznał – dostał polecenie służbowe wydania tuby nagłaśniającej p. Komornickiemu. Nie sposób oprzeć się wrażeniu, że to właśnie Policja koordynowała całą akcję. Pan Komornicki i Michałowski nie chcieli ścigania i ukarania osób zatrzymanych. Policja zdecydowała się na postawienie im zarzutów i wniesienie wniosku o rozpoznanie sprawy w trybie przyspieszonym.

Abstrahując od tego, że zatrzymani nie słyszeli w całości komunikatu nadawanego przez megafon, dla odpowiedzialności karnej w niniejszej sprawie ważne jest kto wzywał do opuszczenia sali. Sala pozostawała w okresie wyborów w dyspozycji Krajowego Biura Wyborczego i Państwowej Komisji Wyborczej, a nie Kancelarii Prezydenta RP. Nikt z PKW ani KBW nie żądał opuszczenia sali przez protestujących.


Dziękuję za rozmowę.

Fot. Centrum Edukacyjne Powiśle


ZOBACZ: „Raczej jestem tego pewien” - policjant zeznaje w procesie Brauna i Dobrowolskiej
 

© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.

Źródło: prawy.pl

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną