Rok temu Marsz Niepodległości zgromadził około 60 tys. osób. Guy Verhofstadt krzyczał wówczas w Parlamencie Europejskim, że był to „marsz faszystów”. Skandaliczne słowa szerokim echem komentowano w Polsce. I chyba nawet on, w najgorszych snach nie spodziewał się, że w 100. rocznicę odzyskania niepodległości przez Polskę ten sam marsz zgromadzi 250 tys.!
– Verhofstadt, widziałeś? Już nie 60 tys „faszystów i nazistów” było dziś na ulicach Warszawy, ale 250-400 tys. Polaków kochających swą Ojczyznę! I co nam zrobisz, Guy? Wyrzucisz nas z tej swojej Unii za to? Uzgodnij z Kierownikiem waszej szatni…
– spytała na Twitterze posłanka Krystyna Pawłowicz.
– Na ulice Warszawy wyszło kilka tysięcy faszystów, neonazistów, białych suprematystów. (...) Marsz ten miał miejsce 300 kilometrów od obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau. To nie powinno nigdy wydarzyć się w Europie
– mówił kilka tygodni temu unijny polityk.
– Słowa polityka miały niewątpliwie charakter obelgi skierowanej pod adresem uczuć patriotycznych Polaków, były wyrazem uprzedzeń narodowych i religijnych oraz dyskryminacji ze względu na poglądy polityczne, ich celem było obrażenie narodu polskiego, a w szczególności wszystkich uczestników Marszu Niepodległości. Szokujące słowa europosła były całkowicie sprzeczne z wartościami, które leżą u podstaw zjednoczonej Europy, w tym z tolerancją, solidarnością i poszanowaniem godności każdego człowieka. Nie bez znaczenia pozostaje fakt, że ta wypowiedź odbiła się szerokim echem zarówno w polskich, jak i zagranicznych mediach
– uzasadniał wówczas pozew wobec Verhofstadta dr Bawer Aondo-Akaa, który nie zgadzał się na formułowanie obelg pod adresem uczestników Marszu Niepodległości.