Bez młota i kowadła

0
0
0
/

Z jednej strony pochłonięta biblioterapią, z drugiej opowiadając dzieciom baśnie z potrzeby serca zastanawiam się nad sposobami umocowania w rzeczywistości historii oraz opowieści, które od lat bombardują moją wyobraźnię.

 

Pierwszy „baśniowy” punkt odniesienia: Katarzyna Michalczak, „absolwentka podyplomowych Gender Studies” wypowiadając się na łamach Internetu o bajkach i baśniach, pisze też o swoim synu. Oto cytat:

 

Mój syn w przedszkolu natychmiast zrozumiał, że dzieci, przede wszystkim chłopcy, śmieją się, jeśli inni odstają od ich schematu trzyletniego macho. Chłopiec, który nie ma typowo męskich cech, ma niższy niż inni status w grupie i może zacząć być szykanowany. Dlatego stwierdziłam, że muszę mojemu dziecku wszystko szczerze wytłumaczyć: że podział ról jest taki, jaki jest, ale mnie się to nie podoba – i dlaczego mi się to nie podoba. Aby go ochronić przed stereotypami, musiałabym amputować sporą cześć kultury, również tę, która jest dla mnie ważna. On dobrze przyjął taką strategię, wiele rozumie i widzę, że ma też dużą świadomość genderową i feministyczną.”

 

Chyba nabawię się kompleksów, bo jako kobieta w wieku postbalzakowskim dalej nie mam „dużej świadomości genderowej i feministycznej”, choć „popełniłam” już kilka książek poświęconych kobiecości. Nadzieja dopadnie mnie na późnej emeryturze.

 

Zaledwie kilka miesięcy temu snułam opowieść o dziewczęciu, które uratował pewien współczesny rycerz-idealista umocniwszy w uosobieniu subtelności świadomość cywilizacyjnej spuścizny Narodu Polskiego. Opowiedział dzieweczce o swych marzeniach związanych z założeniem normalnej rodziny. Nie wyobrażałby sobie szczęśliwego narzeczeństwa z dziewczyną z innego środowiska. Wychowani w rodzinach z tradycjami, w identycznym systemie wartości zawarli ślub kościelny i otoczeni gromadką dzieci oraz wnucząt dopełnili godnego żywota w spokoju oraz w zgodzie z własnym sumieniem. Baśń szczęśliwa – prawda? Tyle, że niewielu P.T. Czytelników wytrwa w lekturze tej opowieści do końca, w niezmąconym uporze przypisując mi skłonność do idealizacji, która w istocie jest rozpaczliwą formą ironii/autoironii. A to dopiero początek.

 

W czasach pustych półek sklepowych i wężowatych nieskończenie kolejek ludzie potrafili sobie wzajemnie opowiadać historie, baśnie oraz bajki jako substytut kultury wysokiej w przeraźliwie bezbarwnej rzeczywistości. Rodzice czytali z własnej woli dzieciom na dobranoc, dziadkowie opowiadali o bohaterskich wyczynach przodków. Było to w czasach, gdy nikt nie ubierał zjawisk zwyczajnych w terminologię i definicję „biblioterapii”. No cóż, teraz coraz bardziej nachalnie nauki humanistyczne ubierają pojęcia proste i zwyczajne w nadmiar pustosłowia.

 

Coraz częściej też bajka i baśń plamiona jest przeintelektualizowanym, nieadekwatnym do jej wymiaru językiem „naukawym” – nawet nie naukowym. Już nic nie może we współczesnych interpretacji bajek i baśni być normalne, skoro Andersen (nawet jeśli jego baśnie są „antyterapeutyczne”), który tworzył w czasach przedgenderowych jest bohaterem tekstów naukowych typu „Gender, querr i dorastanie – baśnie Hansa Christiana Andersena” - tak brzmi bowiem tytuł artykułu Grażyny Lasoń-Kochańskiej interpretującej jego dzieło.

 

Ten skromny i zagubiony człowiek w grobie się przewraca – jeśli ma świadomość, że uwikłano go w genderową szarlatanerię ( a przecież tworzył w czasach, gdy rzeczone pojęcie nie istniało), zaś nieznana mu osoba męczy się frustracjami i lękami pisarza – bardziej niż interpretacją jego twórczości.

 

Zawsze zastanawiam się, na ile literaturoznawca ma prawo z butami wchodzić w czyjąś biografię i czy POJMUJE teksty analizowanego pisarza, którym zajmuje się z racji pracy badawczej, choćby sam w życiu przez moment nie przeżył „leku i frustracji” spowodowanej stanem twórczym, bo nigdy twórcą nie był.

 

I dlatego – nie wydaję miażdżących „wyroków biograficznych” na baśniopisarzach. Naukowcem jestem połowicznie, a połowicznie pisarko-poetką, a co dziwniejsze wcale nie między młotem a kowadłem. Po prostu wolę wychowywać dzieci w tradycyjnym, pięknym systemie wartości.

 

Marta Cywińska

 

© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.

 

Źródło: prawy.pl

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną