Węgierscy komuniści – nielegalni
/
Około 30 tys. osób protestowało w Budapeszcie przeciwko rządowi oraz przyjętej przez niego konstytucji, zarzucając mu osłabianie demokratycznych instytucji i cementowanie swojej władzy.
To nie pierwsza i zapewne nie ostatnia manifestacja zainicjowana przez środowiska lewicowe, oburzone faktem, że rząd Fideszu – jako pierwszy w dziejach Węgier – postanowił rozprawić się z komunizmem i jego istniejącymi jeszcze na Węgrzech strukturami.
Rządząca Węgrami partia Viktora Orbana zatwierdziła poprawkę do konstytucji uznającą Węgierską Partię Socjalistyczną (MSZP) za „organizację przestępczą”, ponoszącą pełną odpowiedzialność za „zbrodnie reżimu komunistycznego w tym kraju”.
„Ustrój państwowy nie może zostać oparty na zbrodniach reżimu komunistycznego”, a „organizacja przestępcza powinna ponieść odpowiedzialność za eliminację demokratycznej opozycji i eksterminację narodu węgierskiego” – stwierdzają autorzy poprawki, która weszła w życie z dniem 1 stycznia 2012 roku.
Socjaliści, którzy doprowadzili swoją polityką kraj do ruiny, niewątpliwie mają powód do niezadowolenia – Orban, jak sam zresztą stwierdził, postawił sobie za cel dokończenie rozpoczętej po 1989 roku demokratyzacji, czemu służyć ma delegalizacja partii komunistycznej.
Protesty środowisk liberalno-lewicowych świadczą o tym, iż czują się one poważnie zagrożone. Do tego stopnia, iż przeciwko zapisom nowej ustawy zasadniczej zaprotestował szef Komisji Europejskiej Jose Manuel Barroso oraz amerykańska sekretarz stanu Hilary Clinton, wspierając tym samym węgierską lewicę. W sukurs socjalistom przyszły także lewicowe media kreując negatywny wizerunek Viktora Orbana i rządzącej koalicji.
Efekt – według sondaży poparcie dla Fideszu spadło do 18 procent w zeszłym miesiącu, jednakże partie opozycyjne nie odnotowały wzrostów. Aż 54 proc. Węgrów nie popiera bowiem żadnego ugrupowania.
Węgrzy są coraz bardziej podzieleni. Wielu z nich uważa, iż rząd powinien zmienić objęty kurs, aby nie doprowadzić do izolacji kraju w czasie, kiedy potrzebuje on wsparcia, aby móc spłacić zaciągnięte długi.
Trudno jednoznacznie stwierdzić, na ile rząd Orbana stał się zakładnikiem tych ostatnich. Wydaje się jednak, iż doprowadzi swoje dzieło do końca, nie przejmując się zbytnio protestami zarówno w kraju, jak i zagranicą.
Anna Wiejak
fot. ec.europa.eu
Źródło: prawy.pl