Dziennikarskie mediacje i manipulacje
Dziennikarz w raju nagrywa wywiad z Bogiem Ojcem, po czym odwraca się do węża, mówiąc: „A teraz posłuchamy drugiej strony”. To jedna z metafor, która posłużyła do zobrazowania działań mediów głównego nurtu podczas dyskusji redaktorów: Rafała Dutkiewicza, Cezarego Gmyza, ks. Marka Gancarczyka, Pawła Nowackiego i Krzysztofa Skowrońskiego.
Pozakulisowe informacje o decyzjach, podejmowanych w świecie mediów mainstreamowych, diagnozę powszechnych w nich zjawisk i wizję tego, co powinno być istotą dziennikarstwa przedstawiają znani polscy dziennikarze i filmowcy, którzy spotkali się na panelu „Etyka w mediach i granice propagandy”, 19 czerwca we Wrocławiu. Panel był częścią dużej wrocławskiej imprezy kulturalno-naukowo- religijnej „Noce kościołów”, a współorganizowało go Radio Rodzina, Stowarzyszenie Zdrowa Rodzina i dolnośląski oddział Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy.
- Takie spotkania uświadamiają, w jaki sposób media wpływają na nasze widzenie świata, myślenie i zachowania – mówili uczestnicy. – Dzięki temu łatwiej jest nie przyjmować „medialnej papki” i świadomie oddzielać od siebie wartościowe i niewartościowe treści, podawane przez media.
Granice dziennikarskiej wolności czyli wystąpienie red. Pawła Nowackiego
Fakt pierwszy: blokowanie treści. Red. Paweł Nowacki wyprodukował w 2009 r. zamówiony przez TVP film: „Media III RP”. Film opowiada o powiązaniach personalnych i agenturalnych w mediach i nigdy w telewizji publicznej się nie został wyemitowany. Wstrzymywały go kolejne władze: i te bardziej z lewej i z prawej strony. Rzecznik prasowy TVP zaoferował (chyba wątpliwe) rozwiązanie: trzy powstałe odcinki filmu można zakupić za sumę 200 tys. złotych.
Fakt drugi: ukrywanie danych. W mediach publicznych na ogół przemilcza się kłopotliwe informacje, np. wysoki nakład poglądowo niewygodnych „Gościa Niedzielnego” i „Niedzieli”. Efekt: odbiorcy nie mają dostępu do prawdy.
Fakt trzeci: możliwości mediów „drugiego nurtu”. Red. Nowacki zwrócił uwagę na szanse, jakie tworzą media niemainstreamowe. Jako przykład podał „Radia Maryja”, które jest nie tylko radiem, lecz także społecznym przedsięwzięciem. Wokół oferowanej przez niego idei udało się stworzyć ruch społeczny. Podobnie jest z kilkoma innymi mediami.
Myślenia można się nauczyć
- Odkąd przestałem oglądać telewizję publiczną i TVN, jestem niepodatny na manipulacje – mówił Cezary Gmyz z „Do Rzeczy”, autor książki „Zawód: dziennikarz śledczy”, który kilka lat temu opublikował w „Rzeczpospolitej” tekst o śladach substancji wybuchowych na smoleńskim tupolewie. Tekst wstrząsnął Polską.
Red. Cezary Gmyz zwrócił uwagę na nierzetelność przekazywanych informacji i manipulację obrazem. Podkreślał, że często, gdy jest na jakimś wydarzeniu, a potem ogląda relację o nim, przeciera oczy ze zdumienia – tak bardzo różnią się od tego, co działo się w rzeczywistości. Podkreślał, że sam ogląda jedynie relacje na żywo, których nie można zmanipulować aż tak, jak relacji nagrywanych z wyprzedzeniem.
- Dziennikarze powinni bronić słabszych, patrzeć władzy na ręce i to komentować - bez względu na to z kim osobiście sympatyzują, a nie: bronić poczynań władzy – podawał definicję działania rzetelnego dziennikarza. – Skala manipulacji jest tak gigantyczna, że obraża intelekt odbiorców – kwitował, mówiąc o korupcji mediów i o tym, jak niewygodne wydarzenia są w mediach blokowane.
Jako przykład tego ostatniego podał wydarzenia związane ze starostą X. Najpierw lokalne media przemilczały – skądinąd bardzo medialny fakt – jak żona starosty goniła po rynku nagą kobietę, którą zastała in flangranti ze swoim mężem. Potem: dwukrotnie przemilczały fakt jazdy tegoż samego starosty po pijanemu. Mówiąc wprost: układ był taki, że starosta trzymał ich finansowo w garści. Dopiero gdy poza jego powiatem – czyli na terenie, na którym nie miał władzy – przyłapano go na prowadzeniu w stanie nietrzeźwym, sprawa przedostała się do mediów.
Jedne sprawy się nagłaśnia, inne – ważne np. do tego, by odbiorcy mogli ocenić, kogo chcą mieć u władzy –ukrywa się. Gdyby nie to, że starostę złapano poza powiatem, ani sprawa prowadzenia po pijanemu, ani manipulacje dziennikarzami nie wyszłyby na jaw.
Redaktor Gmyz informacje o trudnych i negatywnych zjawiskach przeplatał informacjami pozytywnymi. O tym, jak kilka lat temu nowy – wtedy jeszcze prowadzony przez Pawła Lisickiego tygodnik „Uważam rze” – szybko pobił nakładem zsumowany nakład „Polityki” i „Newsweeka” i jak naczelny skwitował to słowami: „Lemingoza jest uleczalna”. – Takie sytuacje dają nadzieję – mówił redaktor, nawiązując równocześnie do nadziei, jaką Polsce dają ostatnie wybory prezydenckie. – Za to wszystko powinniśmy dziękować Panu Bogu - mówił.
Uczciwość kontra etykiety
Czyli pytanie o dziennikarską tożsamość. Ten rozdział w dyskusji zaczynał się kolejnym precedensem: wspomnieniem programu Jana Pospieszalskiego „Bliżej” i przeszkód, jakie stawiała jedna z szefowych, doprowadzając do tego, że nie ukazywał się ani w określone dni, ani o określonej godzinie. To utrudniało dotarcie do widzów. Od tego tematu swoje wystąpienia zaczął red. Rafał Dutkiewicz, członek redakcji programu „Bliżej”.
Red. Dutkiewicz zwracał uwagę na to, że obecnie w mediach bardziej stosuje się interpretacje niż relację, że przy dzisiejszej technice każdą osobę i każdy temat można pokazać z negatywnej strony lub dodać mu rangi (np. filmując osobę z tzw. żabiej perspektywy czyli od dołu, sprawiamy, że wygląda jak „rozdęta”, czym nie ograniczamy – delikatnie mówiąc – sympatii widza). Postulował dziennikarstwo profesjonalne, które nie ma etykiety „prawicowe” bądź „lewicowe” – bo jego istotą jest uczciwe relacjonowanie faktów.
Postulował powrót dziennikarstwa, które określił mianem „niekanapowego”, czyli takiego, w którym dziennikarz słucha ludzi i przekazuje ich problemy i ich spojrzenie na świat, a nie własną interpretację. Zwrócił uwagę na zależność treści i sposobu przedstawienia tematu finansujących dane medium. „Ten kto płaci orkiestrze, ten decyduje o jej repertuarze” - spuentował.
Red. Krzysztof Skowroński, prezes Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich i założyciel „Radia Wnet” podjął temat dziennikarstwa, które jest otwarte na realnego człowieka; dziennikarza, który rozmawia. Podkreślał, że przywilejem tego zawodu jest coś, na co inni ludzie często nie mają śmiałości: zadawanie pytań (po to, by – jak podkreślali później prelegenci – dochodzić do prawdy).
- Istotą dziennikarstwa, nie jest dojście do punktu, gdzie się zgadzamy, ale poznanie prawdy – mówił o roli tego zawodu red. Nowacki, odczytując równocześnie zjawisko, że świat ma w większości ochotę na dyktat. Tak jest wygodniej i łatwiej.
Prawdę można znaleźć
- Mimo tego że świat jest dość dokładnie „inwigilowany” przez kamery i dziennikarzy, nie znaczy, że jest bardziej zrozumiały. Szum informacyjny przeszkadza w rozumieniu świata – mówił o wielości treści i braku ich uporządkowania pod względem ważności ks. Marek Gancarczyk, redaktor naczelny najlepiej sprzedającego się katolickiego tygodnika opinii publicznej „Gościa Niedzielnego”.
- Nie wszystko jest godne i warte, by to pokazywać i o tym pisać – pointował współczesne założenia mediów, by pokazywać zawsze dwa przeciwne stanowiska wobec omawianego tematu. Obrazowym przykładem do tej tezy było wspomnienie przez któregoś ze współrozmówców rysunku satyrycznego: dziennikarza, zadającego pytania Bogu Ojcu, a potem zwracającego się do węża, by „zadać pytanie drugiej stronie”.
Ks. Gancarczyk podkreślił, że jeśli nie chcemy patrzeć na świat przez pryzmat tego, co jest wiarą, to skazujemy się na niepełność w naszym postrzeganiu świata. „Prawdy się tylko szuka, nigdy się nie znajduje” – zacytował tezę współczesnego obiektywizmu, przenosząc dyskusje na poziom filozofii znaczeń. Kościół mówi: „Prawdy się szuka i można ją znaleźć”. I przestrzeń publiczna w tym media często z takim myśleniem sobie nie radzą - podsumował.
Tekst i fot. Dorota Niedźwiecka
© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.
Źródło: prawy.pl