Genderdyktatura w natarciu!
We wtorek 9 czerwca eurodeputowani zagłosują w sprawie raportu o strategii Unii Europejskiej na rzecz równości kobiet i mężczyzn w okresie po 2015 roku (określany jako „Raport Noichl”), będącego de facto manifestem ideologów gender. Społeczne skutki przyjęcia raportu i wprowadzenia go w życie będą katastrofalne.
Już na samym wstępie autorka tego skandalicznego dokumentu nie kryje, iż jej głównym celem jest walka z rodziną w tradycyjnym słowa tego znaczeniu poprzez wykorzenienie z młodego pokolenia świadomości zadań, jakie stoją przed kobietami i mężczyznami.
"- mając na uwadze, że tradycyjne role kobiet i mężczyzn oraz związane z nimi stereotypy nadal mają duży wpływ na podział zadań między kobiety i mężczyzny w domu, w miejscu pracy i ogólnie ujmując w społeczeństwie;
- mając na uwadze, że stereotypowe role przypisywane płciom oraz tradycyjne struktury mają negatywny wpływ na zdrowie oraz że ogólny dostęp do zdrowia seksualnego i reprodukcyjnego i związanych z nimi praw należą do podstawowych praw człowieka i w związku z tym nie należy ich ograniczać; mając na uwadze, że prawo do rozporządzania własnym ciałem i decydowania o sobie to podstawowy warunek powszechnej równości;
- mając na uwadze, że nadal istnieją ośrodki kształcenia z segregacją płciową oraz że materiały edukacyjne często zawierają stereotypy, które przyczyniają się do utrwalania ról tradycyjnie przypisywanych chłopcom i dziewczynkom, co negatywnie wpływa na ich decyzje; mając też na uwadze, że te stereotypowe role są jeszcze bardziej wzmacniane przekazami i wizerunkami kobiet w mediach, materiałach dostępnych w internecie i reklamach;
- mając na uwadze, że obecnie osoby trans padają często ofiarą dyskryminacji, napastowania i przemocy w UE ze względu na ich tożsamość i ekspresję płciową;"
pisze niemiecka eurodeputowana Maria Noichl (SPD), podkreślając, iż za przemoc w rodzinach odpowiedzialny jest tradycyjny model wychowania. To właśnie ten ostatni - mimo że w rzeczywistości nie niesie za sobą przemocy - stał się obiektem wściekłego ataku europejskiej lewicy.
Autorka tego swoistego gendermanifestu wzywa zatem Komisję Europejską, aby upewniła się, że państwa członkowskie umożliwiają pełne prawne uznawanie płci preferowanej przez dana osobę, w tym zmiany imienia, numeru ubezpieczenia społecznego oraz innych wskaźników płci w dokumentach tożsamości.
Co więcej domaga się ona, aby prawo rodzinne i prawo pracy w większym stopniu uwzględniało rodziny z jednym rodzicem i "rodziny" LGBT.
Po raz kolejny wzywa KE i Światową Organizację Zdrowia do usunięcia zaburzeń tożsamości płciowej z listy zaburzeń psychicznych i zaburzeń zachowania oraz do zapewnienia ich niepatologicznego przekwalifikowania w negocjacjach nad 11. wersją Międzynarodowej Klasyfikacji Chorób (ICD-11), a także do zadbania o to, by odmienność płciowa w dzieciństwie nie była uznawana za patologię.
Żąda ponadto powszechnego dostępu do bezpiecznej, skutecznej i przystępnej cenowo antykoncepcji, do bezpiecznej i legalnej aborcji i sterylizacji oraz wsparcia przy adopcji dzieci nie tylko przez pary heteroseksualne, promując przy tym procedurę in vitro.
Wzywa Komisję Europejską do włączenia kwestii zdrowia i praw seksualnych i reprodukcyjnych do kolejnej europejskiej strategii zdrowia, aby "zapewnić równość kobiet i mężczyzn i uzupełnić krajową politykę w tej dziedzinie". Na czym polegać ma owa równość? Czy na tym, aby wysterylizowana kobieta, podobnie jak i mężczyzna, nie mogła mieć dzieci i przekazywać daru życia?
Autorka raportu uznaje znaczenie praw seksualnych i reprodukcyjnych oraz wzywa Komisję "do stworzenia wzorców najlepszych praktyk w zakresie edukacji seksualnej i przygotowującej do życia w związku, skierowanej do młodzieży w całej Europie". Co więcej - młodzi ludzie powinni mieć jej zdaniem zapewniony pełny dostęp do środków antykoncepcyjnych oraz informacji o nich. Aby zagwarantować, że żadne państwo genderdyktatura nie ominie, uważa, że "Komisja powinna przeprowadzić audyt uwzględniania problematyki płci".
Dokument nie omija również przestrzeni publicznej, wzywając do wprowadzenia cenzury w mediach oraz podręcznikach pod kątem "stereotypowych ról kobiet i mężczyzn". Wzywa ponadto Komisję do wspierania państw członkowskich w tworzeniu uniwersyteckich instytutów badań nad płcią i badań feministycznych.
"Dotychczasowe wsteczne tendencje w europejskim społeczeństwie mają też wpływ na zdrowie i na związane z nim prawa kobiet i mężczyzn. Aby móc prowadzić odpowiedzialne i bezpieczne życie seksualne, trzeba mieć jednak zapewniony dostęp do informacji i zabezpieczenia" stwierdza autorka raportu w uzasadnieniu.
"Role, które wpaja się w naszych szkołach i innych placówkach oświatowych za pomocą materiałów i treści edukacyjnych, mają wpływ nie tylko na faktycznie osiągane wyniki indywidualne, lecz również na decyzję o dalszej drodze w życiu. Te stereotypy potęguje dodatkowo przedstawiany w mediach stereotypowy i nacechowany seksualnością wizerunek kobiet. Jedynie jeśli do programu edukacji dziewcząt i chłopców włączona zostanie analiza tradycyjnych ról płciowych i struktur, zarówno dziewczęta, jak i chłopcy będą mieli takie same szanse na życie, które będą mogli samodzielnie kształtować i które będzie dawało im poczucie spełnienia" dodaje.
Raport został już przyjęty (6 maja) przez Komisję Praw Kobiet i Równouprawnienia. Szereg poprawek do niego zgłosiła m.in. polska deputowana Jadwiga Wiśniewska, jednak wszystkie zostały odrzucone.
Dokument w obecnym kształcie, abstrahując już od jego szkodliwości w różnych obszarach życia społecznego i politycznego, jest sprzeczny z unijną zasadą przyznania, zgodnie z którą "Unia działa wyłącznie w granicach kompetencji przyznanych jej przez Państwa Członkowskie w Traktatach do osiągnięcia określonych w nich celów” (Art. 5 Ust. 2 Traktatu o Unii Europejskiej).
Anna Wiejak
© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.
Źródło: prawy.pl