Wojska krajów UE powalczą o ropę w Libii

0
0
0
/

UE przyjęła w poniedziałek plan bezprecedensowej misji wojskowej wymierzonej w osoby trudniące się przerzutem imigrantów przez Morze Śródziemne zgodnie z wcześniej ujawnioną strategią. Przemytnicy mogą stanowić jedynie pretekst do wysłania w ten rejon wojsk, jako że obok operacji powietrznych i morskich jest zaplanowana również lądowa. Najprawdopodobniej w rzeczywistości chodzi o ropę.

 

Według dziewiętnastostronicowej strategii zniszczeniu mają ulec wszystkie statki należące do osób trudniących się przerzutem ludzi. Zadanie trudne, tyle że należy obawiać się, iż z tymi statkami przemytniczymi w Libii będzie tak, jak z Osamą bin-Ladenem w Iraku, a mianowicie - latami będą ścigać ich właścicieli, posiadając jednocześnie przyczółek dla ewentualnej obrony Izraela przed potencjalnym atakiem, jaki być może przewidują. A może po prostu chodzi o zasoby ropy naftowej, która ze względu na trudną sytuację wewnętrzną nie jest wydobywana w takim stopniu, w jakim mogłaby być.

 

Aby kontrolować wybrzeże Libii, mające bagatela 1800 km długości, potrzeba naprawdę potężnej armii. Szanse na zniszczenie infrastruktury przemytników są niewielkie, jako że w interes zaangażowanych jest zbyt wielu ludzi. Po obaleniu i zamordowaniu Muammara Kaddafiego (w czym uczestniczył Zachód) Libia pogrążyła się w chaosie, dołączając do listy najbardziej niestabilnych krajów świata. Trwają tam walki między poszczególnymi grupami. Jeden rząd funkcjonuje w Trypolisie, drugi w Tobruku, a po kraju rozsiane są jeszcze inne "rządy". W tych warunkach trudno postrzegać Libię jako państwo w pełnym znaczeniu tego słowa.

 

Co więcej "rządy" te nie kontrolują terytorium kraju, które przeszło pod kontrolę państwa islamskiego oraz innych ekstremistycznych grup. Libia to kraj o potężnych, jak już wspomniałam, zasobach ropy naftowej, o którą walki prowadzą poszczególne gangi. Cyrenajka, bogata w zasoby ropy wschodnia część wybrzeża libijskiego, domaga się autonomii. Kraj rozpada się na kawałki. 

 

Warto w tym miejscu zauważyć, że UE nie wysyła wojsk do walki z przemytnikami np. narkotyków w Europie, czy na Wschodzie, a przecież wskutek zażycia substancji odurzających umiera nie mniej ludzi, niż tonie w wodach Morza Śródziemnego. To, że zdecydowała się zaatakować właśnie tę grupę przemytniczą i to na terytorium Libii daje naprawdę wiele do myślenia.

 

Operacja antyprzemytnicza ma rozpocząć w przyszłym miesiącu, przy czym nie wiadomo, czy Polska będzie w niej uczestniczyła, ponieważ minister Tomasz Siemoniak jeszcze nie podjął decyzji w tej sprawie. Na razie UE nadal czeka na zielone światło ze strony Organizacji Narodów Zjednoczonych.

 

Uznany przez społeczność międzynarodową libijski rząd w Tobruku - prowadzący walkę zarówno z konkurencyjnym rządem w Trypolisie, jak i rosnącym zagrożeniem ze strony islamistycznych bojówkarzy - sprzeciwia się planom wysłania wojsk przez Brukselę, nazywając je "nieludzkimi" i zauważając, iż to z nim najpierw powinna ona rozpocząć rozmowy w tym temacie. Mimo tego szefowa unijnej dyplomacji Frederica Morgerini twierdzi, że jest w kontakcie z obydwoma libijskimi rządami, podkreślając, iż w operację powinna zaangażować się również sama Libia, co biorąc pod uwagę obecną sytuację na tym terytorium, zakrawa delikatnie mówiąc na kpinę.

 

Chęć uczestniczenia w wojnie ze szmuglującymi ludzi przewoźnikami zadeklarował Sojusz Północnoatlantycki. Stojący na jego czele Jens Stoltenberg, uczestniczący zresztą w spotkaniu ministrów obrony narodowej krajów członkowskich UE w Brukseli, oświadczył, iż Sojusz jest gotów pomóc UE, jednakże ta nie poprosiła jeszcze o pomoc.

 

I zapewne nie poprosi, jako że posiadająca ambicje stworzenia własnych sił zbrojnych Bruksela znalazła właśnie poligon do sprawdzenia swoich możliwości i zapewne konkurencji nie będzie chciała. Poza tym w razie przejęcia terenów roponośnych, po co dodatkowo dzielić się ze stanowiącymi trzon NATO Amerykanami?

 

Anna Wiejak

 

© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.

Źródło: prawy.pl

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną