Kto się obawia wyborów w Wielkiej Brytanii?

0
0
0
/

Nadchodzące wybory w Wielkiej Brytanii budzą niepokój unijnych urzędników oraz brytyjskich imigrantów, w szczególności tych pochodzący ze wschodniej części Europy, którzy na Wyspy przyjechali w poszukiwaniu pracy. Powód? Ewentualne opuszczenie przez ten kraj struktur unijnych.

 

Nawet jeżeli zwycięży David Cameron i jego ugrupowanie, co wcale nie będzie łatwe ze względu na rosnącą popularność skrajnie antyunijnego i opowiadającego się przeciwko imigrantom Nigela Farage'a oraz jego Partię Niepodległości Zjednoczonego Królestwa (UKIP), to jest już niemalże przesądzone, że imigranci podejmujący pracę na Wyspach będą mieli ograniczone prawa i przywileje w stosunku do istniejących obecnie.

 

Kwestią otwartą pozostaje referendum, jakie zaplanowano na 2017 r. dotyczące ewentualnego wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej ("Brexit") i jego konsekwencje dla potencjalnych przybyszów za pracą, stałych i tymczasowych. - Myślimy, że nawet jeżeli dojdzie do referendum, to Brytyjczycy nie zagłosują za opuszczeniem wspólnoty - uważa Paweł Machała, od 2005 r. pracujący w Wielkiej Brytanii przy utrzymaniu infrastruktury kolejowej i dzielący swój czas między Wyspy, a rodzinny Jarosław w południowo-wschodniej części Polski, gdzie mieszka jego żona z dzieckiem. Jego zdaniem Polacy pracujący w Wielkiej Brytanii nie żywią większych obaw co do wprowadzenia przez ten kraj jakichś większych restrykcji, nawet jeżeli Brytyjczycy zdecydują o opuszczeniu struktur unijnych.

 

Sceptycyzm zachowują Niemcy, największa z europejskich potęg gospodarczych. - Nie sądzę, że Brytyjczycy przeforsują ten zamiar. Nie wolno nie doceniać uzależnienia Wielkiej Brytanii od Europy kontynentalnej - uważa Ingo Speich, menadżer jednego z funduszy inwestycyjnych. W jego ocenie to Frankfurt i Paryż zyskałyby najbardziej w sytuacji wyjścia Brytyjczyków z UE i zastąpiłyby Londyn jako centrum finansowe.

 

Kwestię ewentualnego opuszczenia przez Brytyjczyków Unii Europejskiej zupełnie na poważnie rozważa Bruksela. Jakkolwiek bowiem z punktu widzenia unijnych urzędników są oni trudni we współpracy ze względu na to, iż zaciekle bronią własnych interesów, to jakby na to nie patrzeć, pozostają kluczowym narodem dla UE: posiadają drugą co do wielkości gospodarkę, jedną z największych sił wojskowych, zasiadają w Radzie Bezpieczeństwa ONZ i dysponują bronią nuklearną.

 

Zdaniem analityków rezygnacja Wielkiej Brytanii z członkostwa w unii wydaje się mało prawdopodobna. - Ktokolwiek zwycięży w tych wyborach, dla Wielkiej Brytanii pozostanie w strukturach unijnych jest niezmiernie istotne. Nie wydaje mi się, aby na serio rozpatrywała ona odejście ze wspólnoty - powiedział w rozmowie z agencją AFP Gregory Claeys, analityk w think-tanku Bruegel.

 

Podobnego zdania jest Mats Persson, dyrektor Open Europe. - Relacja Wielkiej Brytanii z Unią Europejską opiera się na transakcji i kwestia wyjścia jest kwestią liczenia kosztów, nie zaś emocjonalną, jak w innych krajach kontynentu - zauważył podczas jednej z debat.

 

Mimo tych głosów napięcie co do decyzji przyszłego rządu w Londynie w kwestii przynależności do eurokołchozu daje się odczuć od Berlina aż po Brukselę i daje Brytyjczykom silny argument do dalszej walki o pozycję oraz interesy, w tym również w negocjacjach traktatowych.

 

Anna Wiejak

 

Źródło: EUbusiness

 

© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.

Źródło: prawy.pl

Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną