Polska na ulicy
Nauczyciele na ulicy. Rolnicy na ulicy. Górnicy na ulicy. Rodzice sześciolatków, niepełnosprawni i ich opiekunowie, kierowcy, dziennikarze. Polska na ulicy.
Przybywa grup społecznych wyrzucanych na margines. Przybywa Polaków lekceważonych i upokarzanych. Rząd uderza arogancją i biernością, ale tylko w słabych. Banki i korporacje mają się dobrze. Windykatorzy zacierają ręce. Dla nich nadchodzi czas żniw. A ludzie nie mają już siły czekać.
Jedni pakują transparenty, inni je rozwijają. Kuchnie polowe rozłożone przez Kancelarią Premiera pracują pełną parą. W namiotach roznamiętnieni rodacy dyskutują o sytuacji zakładów pracy, o emigracji swoich dzieci, u upadku kolejnej firmy. Która będzie następna? Mielec? Świdnik? Szefowie przygotowali najlepsze oferty. I co? B. Komorowski wybrał Francuzów.
W innych branżach też jest ciężko. Kolejne negocjacje. Kolejne fiasko. Wanda Stróżyk z Fiata mówi, że Włosi niczego nowego nie mają do zaproponowania. Od lat żadnych podwyżek. Od wielu miesięcy brak sensownych propozycji. Nic. Przy kilkuset milionach zysku w minionych latach nie ma na podwyżki rzędu 500 zł. brutto dla przeciętnego pracownika. Nie ma. A dlaczego mieliby Włosi się martwić, skoro Polska tanią siłą roboczą stoi. A raczej siłą niewolniczą. I jeszcze jeden z drugim mądrala w świetnie skrojonym garniturze twierdzi, że dzięki temu jesteśmy konkurencyjni. Skoro jest tak dobrze, to dlaczego jest tak źle? Dlaczego 90 procent młodych Polaków ucieka z ojczyzny? Dlaczego?
A może konsultacje społeczne są remedium na istniejące problemy? Projekty obywatelskie? Śmiechu warte.
Karolina Elbanowska, prezes Stowarzyszenia Rzecznik Praw Rodziców, ostrzega od wielu miesięcy przed przymusową „kolektywizacją sześciolatków”. Zniszczenie polskiej oświaty przy jednoczesnym obniżeniu wieku szkolnego. Po co? Czemu to ma służyć? Niech szybciej idą do pracy. Przecież ZUS się wali, długi zżerają budżet, a na nagrody dla NASZYCH trzeba kasy. I to w milionach. Trzeba szybko, na już, a najlepiej przed wyborami.
Żeby zaspokoić potrzeby elektoratu trzeba dużo taniej siły roboczej. Według Elbanowskiej obowiązek szkolny sześciolatków wprowadzany jest w najmniej odpowiednim momencie. Roczniki 2008 i 2009 są najliczniejsze od 16 lat. Dzieci w niektórych szkołach będą musiały chodzić na trzy zmiany. „Na Bemowie prawdopodobnie zabraknie liter alfabetu na oznaczenie wszystkich oddziałów dla pierwszaków”. Jak w tej sytuacji mają zorganizować sobie pracę rodzice tych dzieci?
A kogo to obchodzi? Na pewno nie panią, którą wysłano na odcinek ministerstwa edukacji, żeby udawała fachowca od szkolnictwa. Wysłali ją za zasługi. Zdrajcom tym małym i tym większym zawsze dobrze się działo i tak pozostało. Tej pani też się należało. No przecież. Bo podobno Pensja Jest Najważniejsza. Była taka partia. Nikt nie pamięta?
Oj ludzie małej wiary, to może reprezentacja społeczna nie taka jak trzeba. Za mała. Za młoda. Zbyt pyskata i niepokorna. Jakieś tam stowarzyszenie. Wszak poważny rząd rozmawia z poważnymi partnerami. To może na ten przykład ze związkiem zawodowym. Od miesięcy toczą się rozmowy. Wysyłane są pisma. Negocjacje są rozpoczynane i zrywane. Ale jakie to są negocjacje. Czysta kpina. Niekończące się rozmowy.
Oczywiście pani minister się pochyla. Oni już tak mają, że wciąż się pochylają. Kolejne rozmowy. Miesiące mijają. Kolejne fiasko. Ryszard Proksa z Krajowej Sekcji Oświaty i Wychowania NSZZ Solidarność powtarza od miesięcy, że środowisko żąda podniesienia pensji do godnego poziomu, poprawy warunków BHP dla dobra dzieci i nauczycieli. Wszyscy pracujący w zawodzie wiedzą, że specyficzny podział czasu pracy zaciera granicę między obowiązkami służbowymi, a sferą prywatną. W gruncie rzeczy dyrektorzy oczekują nieustannej dyspozycyjności. I cóż z tego wynika? A co z kosztami, które ponoszą nauczyciele wykonując swoją pracę w domu? Nic.
Można reprezentować wielotysięczne środowisko, można. I co? I nic. Pani minister u fryzjera zastanawia się jak by tu spacyfikować nauczycieli? No i wymyśliła. Puściła w obieg kłamstwo o rzekomej zgodzie na likwidację Karty Nauczyciela środowiska Solidarności. Kłamstwo obliczone na skłócenie nauczycieli.
No to pani minister pojechała po bandzie. Chyba jej lokówka się przegrzała. Ale cienko liczy. I się przeliczy. Jesienią się spakuje i tyle będziemy ją widzieli. I oby nigdy więcej. Niestety jeszcze kilka miesięcy będzie przeszkadzać, bo nie liczyłbym na jakąkolwiek współpracę z jej strony.
I w takiej atmosferze, w takim otoczeniu społecznym pani Kopacz z koleżankami i kolegami wygląda ze strachem w oczach zza lekko uchylonej zasłony. Nie widać jej zbyt wyraźnie, bo chmura dymu papierosowego wypełnia Kancelarię Premiera. Strach i niepewność udziela się nawet sekretarkom. Zadają sobie pytanie: dzwonić do Donalda po pomoc, czy nie dzwonić? A może zadzwonić do Tomka, żeby zawiózł Bronka do jakieś świeżo wybudowanej piaskownicy w Inowrocławiu. Niech tam pościska przywiezioną w autobusie zawodową publiczność i powita po raz setny tych samych entuzjastów. Oni naprawdę mają nie lekko. Wciąż cieszyć się na widok Bronisława. Współczuję.
Tymczasem zdesperowani Polacy wychodzą na ulice, żeby walczyć o godne życie, żeby przetrwać do pierwszego. Jednak niepewnie rysuje się najbliższa przyszłość. Niedotrzymane obietnice giną w pogodni codzienności. Dziennikarze reżimowi nie pamiętają, co rząd mówił w zeszłym tygodniu, a mieli by pamiętać, co mówił kilka lat temu? Czarna chmura kłamstw rozsiewanych od pierwszych dni rządów, od pierwszych dni urzędowania, zaczyna pokrywać szczelnie polską rzeczywistość. Niestety chmura gęstnieje i pokrywa coraz to nowe przestrzenie życia społecznego. Dlatego Polacy wychodzą na ulice. Dlatego Polska wyszła na ulice.
Trzeba powstrzymać Smog ziejący z rządów Platformy Obywatelskiej i Polskiego Stronnictwa Ludowego.
dr Paweł Janowski, KUL
Krajowa Sekcja Nauki NSZZ „Solidarność”, Przegląd Oświatowy
Tekst ukazał się w najnowszym numerze pisma „Tygodnik Solidarność”
Źródło: prawy.pl