Kapłaństwo kobiet – wielkie wyzwanie, czy marna iluzja?
Media postępowe, zwłaszcza internetowe portale informacyjne, rozpływają się nad koncepcją uznania kapłaństwa kobiet. Dla podkreślenia dramaturgii nazywają ten problem „wielkim wyzwaniem Kościoła”. Jest to jednak tylko parodia pobożności.
Portal Onet przed kilkoma dniami opublikował w dziale „Religia” pociągające i wzruszające wypowiedzi wyświęconych na kapłanki kobiet. Spory ładunek emocjonalny stronniczego wpisu może się równać tylko jego absurdalności. Dowiadujemy się z niego, iż niejaka Olga Lucia Alvarez przyjęła święcenia kapłańskie w 2010 roku na Florydzie.
Przyjęła je z ramienia Stowarzyszenia Kapłanek Rzymsko-katolickich, co już samo w sobie jest zaprzeczeniem. Kościół katolicki nie popiera kapłaństwa kobiet – tym bardziej nie popiera wszelkich stowarzyszeń, organizacji czy fundacji, które ową herezję szerzą. Trzeba więc tutaj wyjaśnić pewnym redaktorom, iż święcenia tej kobiety są nieważne, nawet jeśli była pierwszą kobietą wyświęconą na kapłankę. W dalszej części tekstu redaktor Onetu, niejaki DK (za AFP), powtarza zwierzenie niejakiej Aidy Soto, jednej z trzech, obok Olgi, kobiet-kapłanek, w którym kobieta-ksiądz wygłasza szumne tezy, jakoby bycie matką dla swoich dzieci, jak i innych było jej życiową misją.
W podobnym tonie wypowiada się sama Alvarez, pytając retorycznie: „Czy tylko mężczyźni są przedstawicielami Chrystusa w Kościele?”, kwitując całość dobitnym pokazem ignorancji i pychy: „Wszyscy jesteśmy stworzeni przez Boga, dlatego zarówno kobiety, jak i mężczyźni mogą głosić jego Ewangelię.” Droga Pani Alvarez, ma Pani rację! Wszyscy jesteśmy stworzeni przez Boga, dlatego zarówno kobiety, jak i mężczyźni mogą głosić Ewangelię. Dokładnie tak. Tylko po jakiego czorta Pani potrzeba święceń, aby spełniać obowiązek misyjny?
Na świecie jest kilka miliardów katolików. Znakomita większość to ludzie świeccy. Spora ich część szerzy Ewangelię, nie będąc nawet w żadnej wspólnocie modlitewnej – choć wiadomo: z pustego i Salomon nie naleje. Buntuje się Pani nie przeciwko nauczaniu wrednych patriarchalnych biskupów, ale przeciwko nauczaniu samego Chrystusa, którego rzekomo Pani kocha i chce Mu służyć. Rozumiem, że w Pani wersji Ewangelii Bóg jest tylko miłosierny, bo sprawiedliwość jest zbyt starotestamentowa? Jezus najpewniej - według Pani - nigdy nie krzyczał, nie był zły, tylko zawsze wybaczał i przytulał, a słowa w stylu „idź i więcej nie grzesz” nigdy z jego ust nie padły, czyż nie? Kościół natomiast to taka tam wspólnota, do której w zasadzie nie ma sensu należeć, bo w każdej religii jest zbawienie.. prawda? Muszę jednak zasmucić redaktorów demoliberalnego Onetu, jak i ignorantów, chętnych do reformowania Boga – Kościół był, jest i będzie niezmienny.
Możecie krzyczeć, tupać nóżkami, żądać nad-praw, do których nie macie tak naprawdę żadnego prawa. Nic to nie da. Wiecie dlaczego? Bo prawa Boga są niezmienne, a Apostołów było dwunastu i - wbrew polipoprawnej doktrynie – byli to sami mężczyźni. Ten Jezus to w ogóle jakiś taki mało postępowy... że też o parytetach nie pomyślał. Ale spokojnie! Panie feministki się wyświęcą, to i swojej wersji Ewangelii będą mogły nauczać, prostując słowa Boga tam, gdzie są one niewygodne.
Maciej Kałek
© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.
Źródło: prawy.pl