Wierny do końca. Wspomnienie o śp. gen. Bronisławie Kwiatkowskim

0
0
0
/

Był człowiekiem bardzo skromnym, w ogóle nie wyglądającym na wojskowego, a tym bardziej na generała. Miał jednak w sobie ogromną siłę duchową, którą doceniali tak jego podwładni, jak i przyjaciele.  

 

Bronisław Kwiatkowski urodził się 5 maja 1950 r. w Mazurach k. Kolbuszowej na Rzeszowszczyźnie. Był najmłodszy z siedmiorga dzieci. Jego matka zmarła, gdy miał półtora roku.  Po ukończeniu  technikum w Krasiczynie chciał uczyć się dalej, ale jego rodzina, jak sam to wspominał, była niezamożna i nie mogła mu finansowo pomagać. Wybrał więc szkołę wojskową, licząc, że ona ułatwi mu start życiowy.  Po ukończeniu szkoły oficerskiej służył w pułku czołgów w Żaganiu. Z kolei po ukończeniu Akademii Sztabu Generalnego czarny beret pancerniaka zamienił na bordowy spadochroniarza, przenosząc się do 6. Pomorskiej Dywizji Powietrznodesantowej w Krakowie, przemianowanej później na 6. Brygadę Desantowo-Szturmową im. gen. bryg. Stanisława Sosabowskiego. Pełnił tutaj szereg ważnych funkcji, awansując od kapitana do generała brygady.  Wciąż jednak skakał na spadochronie wraz ze zwykłymi żołnierzami. Skoków tych zaliczył bardzo dużo, bo aż 325. Poznał dobrze język niemiecki, angielski i rosyjski. W 1992 roku jako pierwszy polski oficer ukończył studnia podyplomowe w niemieckiej Akademii Dowodzenia Bundeswehry w Hamburgu. Po powrocie do kraju został skierowany do pracy sztabowej w Warszawie, a następnie w Dowództwie Krakowskiego Okręgu Wojskowego.


W Krakowie zamieszkała również jego rodzina: żona Krystyna oraz córki Kamila i Edyta, dla których był zawsze ukochanym „tatuśkiem”. Pamiętając o swoim trudnym dzieciństwie, zadbał o ich staranne uniwersyteckie wykształcenie. Nieraz wspominał, że choć on rządzi w koszarach, to w jego domu rządzą kobiety.


W 1995 r. został dowódcą polskiej formacji w Syrii (UNDOF), a rok później macierzystej brygady w Krakowie. Podległe mu oddziały brały udział w operacjach pokojowych w Bośni i Kosowie. W 2003 r. został zastępcą dowódcy Wielonarodowej Dywizji Centrum-Południe w Iraku, a rok później zastępcą dyrektora Centrum Szkolenia Sił Połączonych NATO w Bydgoszczy. W 2005 r. został ponownie skierowany do Iraku na stanowisko Szefa Szkolenia Armii Irackiej w Bagdadzie. W lipcu następnego roku po raz trzeci wyjechał do Iraku tym razem jako dowódca VII zmiany Wielonarodowej Dywizji Centrum-Południe. Jako najbardziej doświadczony polski generał został w 2007 r. wyznaczony na dowódcę operacyjnego Sił Zbrojnych. Awansował na generała dywizji, a później na generała broni.  


Bronisława Kwiatkowskiego poznałem poprzez krakowskie Bractwo Kurkowe, którego był członkiem. Bractwo to – wspomagające od lat Schronisko dla Niepełnosprawnych w Radwanowicach – organizowało co roku na jego rzecz bal charytatywny, odbywający się w druga sobotę stycznia w podziemiach Kopalni Soli w Wieliczce. Korzystając z gościny króla kurkowego Stanisława Dyrdy , siedziałem z generałem i jego żoną przy jednym stoliku. Choć z wojska wyszedłem jedynie szeregowym, od razu znaleźliśmy wspólny język. Wypiliśmy nawet bruderszaft. Z zaciekawieniem słuchałem jego opowieści o misjach w Iraku i Afganistanie. Wiele mówił też o swojej wierze, z którą musiał ukrywać się w wojsku w czasach komunistycznych. Drobnej postury, subtelny, sprawiał wrażenie trochę nieśmiałego. Jakże to wszystko nie pasowało do schematycznego wyobrażenia o generale! Bal charytatywny polegał na tym, że tuż przed północą na rzecz Schroniska odbywała się aukcja przeróżnych fantów przynoszony przez gości. Także generał za każdym razem przekazywał swoje pamiątki. Do historii przeszedł jego dar z roku 2009, kiedy to przyniósł, a raczej przytargał ze sobą, ogromny dywan przywieziony z Afganistanu. Wszyscy chcieli go nabyć. Po bardzo emocjonującej aukcji dywan został sprzedany za astronomiczną kwotę prawie 70 tysięcy złotych, co do dziś jest niepobitym rekordem. Generał cieszył się z tego jak dziecko.  


Na ostatnim balu powiedział mi, że w maju kończy 60 lat i definitywnie odchodzi na emeryturę. Zaprosił mnie nawet na 7 maja, kiedy miało się odbyć jego uroczyste pożegnanie. Zawsze ciekawy świata planował wraz żoną długą podróż po świecie. Zginął 10 kwietnia w katastrofie pod Smoleńskiem, lecąc służbowo na uroczystości w Katyniu. Była to jego pierwsza i zarazem ostatnia podróż na ziemię rosyjską. 15 kwietnia został pośmiertnie awansowany do stopnia generała, czyli generała z czterema gwiazdkami . W ten sposób stał się pierwszym spadochroniarzem, który otrzymał taki stopień.
 

22 kwietnia po mszy świętej w Bazylice Mariackiej odprowadziłem go wraz z innymi duchownymi na Cmentarz Salwatorski w Krakowie. 5 maja, w dniu jego sześćdziesiątych urodzin, jego żona Krystyna posadziła Dąb Pamięci w Schronisku dla Niepełnosprawnych w Radwanowicach. Z kolei jego szkolni koledzy posadzili w Krasiczynie czerwonego buka, na pamiątkę jego spadochroniarskiego beretu.  

 

Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski {jcomments off}

 

© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.

Źródło: prawy.pl

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną