Jego ekscelencja Bocian Biały (Z kroniki batalii prezydenckiej)
Bociek to wyjątkowo sympatyczne ptaszysko. Stąpa z wolna, wypatrując ofiar. Mimo, że żaby stanowią tylko uzupełnienie jego diety, to jednak na podmokłych terenach przepycha się przez zieloną gawiedź, darując żywot jednym, inne konsumując ze smakiem. Gdy jednak wielość opadów nasączy ponad miarę przyjazną glebę, obfitość kumkania przytłacza dostojnego władcę, ganiąc hałaśliwie jego napoleońskie zapędy.
Wtedy to ten miły ptak, na swoich czerwonych podstawach, oddala się w poszukiwaniu gryzoni o szaro-niebieskim umaszczeniu. Nasz bohater dawno już zresztą przeprosił się z zielonymi płazami. Samotnie jak Rejtan, bronił ich gangi przed ustawowym rozwiązaniem w wielkim, owalnym, ornitologicznym kurniku. Taki to zgodny maluje się obraz sielskiej, polskiej w.s.i. Siedzi spokojnie, na samym szczycie w pięknie uwitym gniazdku, tylko z rzadka niepokojony przez inne gatunki rodzimego ptactwa. Jest wyśmienitym myśliwym, więc gdy wroga rozszyfruje, to upoluje fachowo. Pomimo gwarancji bezpieczeństwa, zapewnionej przez zaznajomione ptactwo z okolicznych krain, sen z oczu spędza mu wizja niechcianych odwiedzin hordy orłów bielików. Pociesza się jednak faktem, iż jest to wymierający gatunek, którego występujące resztki można zignorować, wysłać na inne łąki, bądź bez pardonu dobić. I znowu może oddać się marzeniom, w którym świat jest pełen uśmiechu i miłości. Ma świadomość, że jeszcze zostało kilka wartościowych drobiazgów do sprzedania z jego krainy, by spokój u obcych wykupić, a sobie i bliskim dostatnią przyszłość zapewnić.
Nasz bociek jest już w sile wieku. Dostrzega przemijający czas, który częstokroć na luki w jego pamięci wpływa. Ot, okrutna rzeczywistość. Jednak jest roztropny, zatem swojemu potomstwu i znajomym bocianom z wolna schedę przekazuje, sytuując ich w lukratywnych gniazdach, kontrolujących najobfitsze tereny jego cudownej krainy. Niestety, niekiedy trzeba opuścić gniazdo, unikając kontaktu z nieprzyjaznymi klimatycznie miesiącami roku. Leci wtedy w poszukiwaniu ciepła, lądując dla wytchnienia czerwonymi girami na atłasowych gniazdach w Japonii czy w innych mijanych krajach. Po zasłużonym wypoczynku wraca do swej krainy. Jego uśmiech i ciepła natura napawa spokojem poddanych. A kiedy jeszcze, z monogamiczną oblubienicą, bajki bocianiej dziatwie przeczyta, wizerunek bezgrzesznego papcia kształtuje się ostatecznie. Jednak małe ssaki, gady, płazy i wszelkie robactwo muszą być czujne, wszak bociek jest mięsożercą i okrutnikiem znanym na okolicznych łąkach. I zapominać o tym nikomu nie doradzam. Odkąd unia europejska w swej „ptasiej dyrektywie” wpisała boćka w program „Natura 2000”, nasz bohater zhardział i ogorzał. Raz po raz nawiedzi go zaprzyjaźniony sęp płowy, korygując stare i nakreślając nowe kierunki jedynie słusznej polityki. I kochane ptaszysko może dalej pławić się w kolorowych bąbelkach swego panowania. Tak uduchowiony, w objęciach puchatej ukochanej, snuje plany na przyszłość, odganiając rzadkie myśli o znienawidzonym, społecznym programie „rewitalizacji populacji orła bielika”.
Leszek Posłuszny
© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.
Źródło: prawy.pl