'Bramy piekielne go nie przemogą'

0
0
0
/

Bycie katolikiem w XXI wieku okraszone jest licznymi przeszkodami i pokusami, jednak największym niebezpieczeństwem wciąż pozostaje, jak za czasów pierwszych chrześcijan, wewnętrzny rozłam w Kościele.


Utarło się przekonanie, nie bez pomocy mediów, o potężnym podziale, jaki zarysowuje się we wspólnocie kościelnej. Wszyscy już przyzwyczailiśmy się do określania różnic, pomiędzy tzw. ,,Kościołem łagiewnickim" a ''Kościołem toruńskim''.


Uwagę na idiotyzm owego podziału zwracał swojego czasu kardynał Dziwisz, wyłuszczając towarzyszące temu światopoglądowi wypaczenia. Bo i owszem, o niczym innym nie należy tu mówić, jak o zwykłym wypaczeniu obrazu Kościoła, który wszak był utworzony przez samego Chrystusa, wraz z obietnicą, iż ,,bramy piekielne nie przemogą".


Trzeba niemniej być ślepym, albo przynajmniej być niezdrowym optymistą, aby nie dostrzegać tworzącego się nowego podziału. Jak i w każdej epoce, tak i w naszej są katolicy, którzy podążają za Duchem Epoki, duchem wypaczenia i zdrady Chrystusa.


De facto pewne herezje były powodem i początkiem powstania nowej epoki, jak chociażby zgubne wystąpienie Lutra w 1517 roku, otwierające reformacją Renesans - jest ono podawane jako jedno z trzech wydarzeń, obok wynalezienia druku przez Gutenberga (1455 r.) i odkrycia Ameryki przez Kolumba (1492 r.), które zakończyły Średniowiecze, zwane przez ,,znawców" przewrotnie ,,Wiekami Ciemnymi".


Paradoksalnie, to właśnie zdobycze myśli, filozofii i teologii średniowiecznego Kościoła i ludzi powiązanych z katolicyzmem pozwoliły nam na podbój nowych terenów i rozwój cywilizacyjny, a potężne, różnobarwne i piękne malowidła i witraże w kaplicach w żaden sposób nie pasują do określania ich mianem ,,ciemnych".


Pogarda dla okresu średniowiecza wypływa w dużym stopniu z nieznajomości faktów, za co ciężko mieć do prymusów szkół podstawowych, gimnazjalnych i licealnych pretensje - wszak na historii wałkuje się w nieskończoność starożytność, pomijając dobrodziejstwa średniowiecza czy mordy na katolikach w okresie komunizmu i nazizmu, skutkiem czego jest zafałszowany obraz rzeczywistości. Brak komplementarnej wiedzy doprowadza do istnych paradoksów.


Są katolicy, którzy do dziś przepraszają za Krucjaty, choć żaden szanujący się historyk nie odrzuca faktu, iż I. wyprawa krzyżowa była powołana w słusznym celu: obrony pielgrzymów i chrześcijan zamieszkujących okupowaną przez muzułmanów Ziemię Świętą. Ignorancja pozostawia multikultralistom pole do tworzenia fałszu historycznego i uzyskiwania dzięki temu realnych korzyści społecznych i politycznych.


Na pewno każdy z nas słyszał argument, rzekomo racjonalny i naukowy, jakoby ,,muzułmanie musieli się nauczyć tego, czego katolicy nauczyli się po tym, gdy mordowali w imię Boga na Krucjatach". Już samo to ukazuje pewną dwulicowość środowisk używających emocjonalnych argumentów, gdyż - jak wiemy - Arabowie podbili Ziemię Świętą ostatecznie w 638 roku n.e., czyli w 6 lat po śmierci Mahometa (sic!). Dla porównania: chrześcijanie byli na początku rzucani lwom i krzyżowani.


Właśnie owa ignorancja i brak rzetelnej wiedzy doprowadzają do stanu, w którym katolik wstydzi się historii własnego Kościoła. A wraz ze wstydem przychodzi bierność na nauki Kościoła, odrzucanie pewnych dogmatów, podważanie prawd wiary i nieuznawanie autorytetu papieża i biskupów.


Nie byłoby to jednak możliwe, gdyby nie celowa zatwardziałość serc na apologetykę. Łatwiej jest letniemu katolikowi wierzyć, że nie musi słuchać kościelnych hierarchów (,,wcześniej zwołali krucjaty i inkwizycję, a teraz moralizują?!"), niż podjąć się pracy nad samym sobą.


W prostej linii prowadzi to do faktycznych i niebezpiecznych żądań, sprzecznych nie tylko z Nauką Społeczną Kościoła, ale i samą Biblią: akceptacja związków jednopłciowych, adopcja dzieci przez zboczeńców, pochwała konkubinatu, przyklaskiwanie antyklerykałom, otwartość na genderpropagandę i tęczowy totalitaryzm, tolerancja względem pogaństwa i satanizmu, aprobata dowolności w wykonywaniu aborcji, relatywizacja pojęć absolutnych jak dobro i zło, bierność na bluźnierstwa i profanacje etc.


Nadchodzące zmiany w Kościele będą wynikać jednak nie z tego, że w jego obrębie utworzyły się dwa równoprawne podejścia do różnych spraw (nazwijmy je: tolerancjonizmem i tradycjonalizmem), ale z obserwowanego wielokrotnie i opisanego wyczerpująco przez religioznawstwo procesu formowania się herezji. Herezja zaś wypływa zawsze z fałszywego odbioru nauki Jezusa, przekazywanej od pokoleń w formie niezmiennej w Kościele katolickim.


Na początku było tych herezji sporo i przez wieki się ich nazbierała całkiem pokaźna grupka: gnostycyzm, manicheizm, arianizm, doketyzm, unitarianizm.


Dziś mamy prądy neo-katolickie, skupione wokół źle rozumianego ekumenizmu - pierwotnie miał być on powrotem błądzących chrześcijan na łono Matki Kościoła, a nie przyklaskiwaniem ich herezjom. Mamy też ruchy skupione wokół nieposłusznych księży (Lemański, Boniecki), które w ich osobach widzą walkę dobrego kapłana (prezentującego uciśniony lud) z perfidnymi i burżuazyjnymi hierarchami kościelnymi.

 
Istnieją ruchy skupione wokół odrzuconych przez Kościół ,,objawień", są też takie, które odrzucają jakiekolwiek objawienia na rzecz racjonalizmu i materializmu - ci zaś traktują Biblię jako jedną wielką metaforę i nie widzą w Chrystusie nikogo innego, jak poczciwego moralistę.


Przyszłość tych ruchów już jest w zasadzie poznana, bo widzimy owoce nieposłuszeństwa Kościołowi w historii: większość ruchów albo upadła, albo skarlała, albo stała się moralnie naganna (aprobata lesbo-biskupek). Z tego też powodu całe rzesze, całe zbory, wspólnoty a nawet ,,Kościoły" nawracają się na Jedyną i Świętą Wiarę Katolicką. Brakuje im fundamentalnych prawd wiary; widzą wypaczenia, gdyż ślepi nie są.


W moim osobistym odczuciu, ich postawa jest o wiele głębsza, niż postawa rzekomych ,,katolików", którzy tańczą nago przy ołtarzu, albo księży celebrujących Mszę Świętą w maskach bliżej nieokreślonego beboka.


Podziały będą powstawały zawsze, nawet na kanwie jednego zapisu, uchwały, dogmatu czy wypowiedzianego przez papieża zdania. My jednak, ludzie wiary, musimy trzymać się Kościoła kurczowo. Dlaczego? Bo tylko tego Kościoła ,,bramy piekielne nie przemogą". Ja osobiście zaryzykuję i zaufam Jezusowi.


Maciej Kałek


© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.

Źródło: prawy.pl

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną