Polska 37 narodów?!
Do wczoraj nie wiedziałem, ale dziś już wiem. Okazało się, że jestem narodowości pomorskiej, a może nawet zachodniopomorskiej. To jeszcze muszę zbadać. Skąd takie wątpliwości? Ano pani premier Ewa Kopacz dokonała rewolucji w polskim myśleniu o narodzie. Jej słowa, niczym blask „Słońca Peru”, zelektryzowały wszystkich politologów, etnografów, regionalistów i filatelistów.
Nasza kochana Rzeczpospolita nieoczekiwanie rozpączkowała się na wiele narodów. Wizyta na Śląsku pionierskiej, żelaznej, nowatorskiej i jedynej przewodniczki narodu, czyli pani Kopacz zaowocowała 37-krotnie, a może nawet bardziej. Nawet Niemcy ze swoimi Heimatami mogą się schować. Od tego pamiętnego dnia, tj. 1 lipca 2015 roku, żyjemy bowiem w kraju wielu narodów i jeszcze większej ilości narodzików. Na oko licząc wyszło mi 37.
Zaczynając od najliczniejszych są to narody: Mazowszan, Wielkopolan, Małopolan, Pomorzan Zachodnich i Pomorzan Niezachodnich, Ślązaków Dolnych i Ślązaków Górnych, Górali Sudeckich i Górali Karpackich (może nawet Górali Tatrzańskich, Pienińskich, Beskidzkich, Bieszczadzkich). A ponadto należy wymienić naród Lublinian, Mazurów, Warmiaków, Kociewiaków, Kaszubów, Kujawiaków i tak dalej, i tak dalej. Nie chciałbym żadnego naszego narodu pominąć, małego czy dużego, żadnego. A pewnie pominąłem. Nie jestem specjalistą w tej nowonarodzonej dziedzinie. A lista jest długa. A im dłużej analizuję, to więcej mam wątpliwości, czy dam radę ogarnąć. Raczej nie dam rady. No nie dam.
Bo przecież każde większe miasto też nie chce przejść obojętnie wobec takiej dziejowej okazji. Dlaczego nie skorzystać. Skoro, co region, to naród, to dlaczego nie co miasto, to też naród? Duże miasto, to duży naród. Na przykład taki Radom, dlaczego nie miałby go zamieszkiwać naród Radomiaków. Albo Koszalin z Koszaliniakami, nie mówiąc o Jeleniej Górze z Jeleniakami, czy Turku z Turkami. Przy okazji przybędzie nam mniejszości narodowych w ilościach niekontrolowanych, dzięki czemu problem imigrantów uda się rozwiązać. Tak, czy inaczej chyba trzeba by jakoś wszystkie nasze nardy ponazywać. Muszę profesora Jana Miodka dopytać, jakimi zasadami powinnyśmy się kierować.
A przecież i małe miasta mają swą godność i swoje marzenia. Niektóre narody, takie nowe, najnowsze, nie są liczne, ale mają ambicje niepodległościowe. Jak choćby taki Hrubieszów, albo Koło, albo Konin, a czemu nie Pułtusk, Krosno i niekończąca się liczba miasteczek. Dlaczego im odmawiać? Pani premier przyjedzie do każdego narodu osobno. No może do większych narodów na pewno przyjedzie, a do mniejszych to może przyjedzie. Zwłaszcza do tych, do których Pendolino dojeżdża. Mieszkańcy już mogą się szykować. Czas opracować hymny, barwy i godła narodowe. Orkiestry strażackie już trzeba szykować i dzieci z obozów i kolonii pościągać, żeby chlebem i solą witały. Szybko pójdzie, bo każde miasto ma już swoje insygnia i znaki szczególne. Teraz tylko pani premier musi przyklepać i wyznaczyć stolicę, oraz księcia lub króla – w zależności od wielkości.
Podpowiadam, że Pani Premier jest kobietą bezpośrednią, więc na jej powitanie może być szczawiowa i schabowy. Pan Stefan Niesiołowski, jako krajowy koneser i kontroler jakości szczawiu z nasypu, zapewnia, że ta zupa będzie najlepsza. Unikać czarnej polewki – to dla Kujawskiego narodu ku pamięci, bo chyba tam potrafią ją świetnie przyrządzić. A na deser Kancelaria Premiera podpowiada lody malinowe, albo inne, ważne żeby były dobrze ukręcone. Członkowie jedynej, przewodniej Partii są fachowcami w tej materii i najbardziej właśnie takie lubią. Bardzo dobrze ukręcone, wielosmakowe w wafelku. Po doświadczeniu z pociągami i śmigłowcami najlepiej, żeby były włoskie lub francuskie. Przy tym dobrze spakowane. Można podawać w walizkach nieoznakowanych.
A po powitaniu będzie czas na sweetfocie i takie tam. Będzie bardzo naturalnie i bardzo spontanicznie. Tylko nie zapomnijmy o wyszorowaniu chodnika i pomalowaniu trawy na trasie przejazdu premier. Główny krajowy doradca do spraw najistotniejszych, czyli Misiu jest wrażliwy na wszelkie niedoróbki i nie przepuście niedociągnięć. A wiadomo, jak marzymy o karierze w pobliskim urzędzie, na ten przykład na stanowisku jakieś skromnego wicedyrektora, to trzeba się spisać na medal. Wszystko ma być tak, że po prostu mucha nie siada. Choć ona akurat może pomóc. Bo uczynna jest bardzo.
Wizyty mamy za sobą, ale pozostanie wciąż otwartym pytanie o narodowość mieszkańców naszych wsi. To liczny elektorat i może przeważyć losy Partii na jesieni. Czy zatem mieszkańcy wsi, przysiółków i osad dalekich, to plemiona niepodległe, czy jeszcze są w trakcie autorefleksji dziejowej i przed nimi otwartym jest pytanie o narodowość. Może mają narodowość potencjalną, albo narodowość w przededniu. Może.
Zwracam się do znawców przedmiotu – otwórzcie na naszych uniwersytetach nowe katedry, zadajcie studentom tematy, organizujcie sympozja – oczywiście międzynarodowe. Trzeba dogłębnie zbadać ten temat. Zbadać jeszcze przed jesienią, żeby nie było wątpliwości. Pani premier czeka. Ja też, ale ja mniej czekam.
Bliska przyszłość pokaże nam, badania odsłonią, a Pani Premier podpowie, jak tylko zawita z wizytą gospodarską. Bądźmy gotowi. Bądźmy bardzo, zwłaszcza w tych miasteczkach, w których jeszcze są tory kolejowe. Mieszkańcy pozakolejowych przysiółków mogą spać spokojnie. Pendolino z Panią Premier do nich nie zawita. A tam, gdzie zawita, tam nowy naród rozkwita. I urośnie w siłę i będzie pociechą dla pociech i seniorów. Dla seniorów nawet bardziej.
Dr Paweł Janowski
Przegląd Oświatowy
© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.
Źródło: prawy.pl