Artysta czy pospolity cham? Rusza debata o sztuce nowoczesnej
Mój kolejny reportaż o marnowaniu pieniędzy podatników na „sztukę” nowoczesną i profanacjach dokonywanych przez autorów instalacji wystawianych w galeriach i muzeach sprowokował ogólnopolską dyskusje o zasadności finansowania przez podatników antykatolickiej i antypolskiej „sztuki” pełnej pogardy i nienawiści.
Pierwszą ogólnopolską reakcją na mój tekst był artykuł Waldemara Kowalskiego „Zachęta prezentuje kontrowersyjną instalację o polskich symbolach. Prawica grzmi: "Zbezcześcili flagę!"” na portalu Na Temat. W swoim tekście Waldemar Kowalski przypomniał, że „Prawicowy serwis prawy.pl w związku z ekspozycją pisze o bezsensownym wydawaniu przez Polskę pieniędzy na sztukę nowoczesną - tym bardziej, że - jak przekonuje - pochodzą one z kieszeni podatników. A to wszystko - czytamy - "w ramach bankructwa Polski – projektu współfinansowanego przez Unię Europejską".
POCZYTAJ: Za pieniądze podatników sprofanowali Hostię. Zbezcześcili flagę Polski! [ +FOTO]
Na temat przypomina, że „Kontrowersyjną instalację wykonał 21 lat temu rzeźbiarz i malarz Robert Rumas. W jednym z wywiadów dla "Magazynu Sztuki" artysta tłumaczył przesłanie ekspozycji: – Sacrum jest zawekowane, odłożone "na potem", poddane hibernacji, a nuż, na wszelki wypadek, bo może się jeszcze przydać. To tak, jak z jakimiś gratami – nie wyrzucamy ich, bo mogą się jeszcze przydać. Ale ich los i tak jest już przesądzony. Nie sądzę, by religię można było uratować”.
Kwestie destruktywnej roli „sztuki” nowoczesnej przypominałem wielokrotnie na łamach portalu Prawy.pl, tygodnika Najwyższy Czas, czy w wypowiedziach dla telewizji Trwam. Ukazywałem, że lewica by sprawnie zniewalać ludzi musi zniszczyć tradycyjne instytucje, takie jak rodzina, wiara, kultura, tożsamość - bo tradycyjne instytucje organizują ludzi do oporu przed tyranią. Instrumentem takiej lewicowej dekonstrukcji tradycyjnych instytucji jest między innymi „sztuka” nowoczesna, krzewiąca w ludziach przywiązanie do patologii, brzydoty, zaburzeń psychicznych i zboczeń. Czyli wszystkiego tego co jest fundamentem lewicowości.
W Warszawie by skutecznie realizować lewicowe zamierzenia „sztuki” krytycznej są trzy duże instytucje propagujące „sztukę” nowoczesną – Muzeum Sztuki Nowoczesnej, Centrum Sztuki Współczesnej i Zachęta.
W Zachęcie a konkretnie, w nowej przestrzeni ekspozycyjnej Zachęty, czyli na parterze nowo wybudowanej kamienicy Raczyńskich (budynku z niezwykle piękną elewacją jak na nowo budowane budynki), mieszczącej się naprzeciwko gmachu Zachęty, eksponowane są wybrane eksponaty z kolekcji galerii w ramach wystawy „Prawda piękno dobro”.
Jednym z eksponatów tej wystawy jest praca Roberta Rumasa „Bóg w mojej ojczyźnie jest honorowy” z 1994, na która składają się słoiki z zatopionymi i zneutralizowanymi, zdaniem „artysty”, szkodliwymi wyznacznikami toksycznej polskości „z polską flagą, figurkami Matki Boskiej, różami, hostiami, bilonem, kiełbasą”.
Robert Rumas to autor instalacji krytycznych wobec katolickiej tożsamości polskiego społeczeństwa. W 1993 roku wystawił w Państwowej Galerii Sztuki w Sopocie pięćdziesięciometrową instalacje „Wątki” na którą składały się trzy baseny z wodą, jeden z butlą (a w niej złotą rybką, w drugi z harfą na której grała harfistka, i trzeci z plastikową świecącą figura Matki Boskiej.
Jak można przeczytać w artykule o artyście autorstwa Karola Sienkiewicza na łamach portalu Culture.pl
„Najgłośniejsze prace Roberta Rumasa to te, w których wykorzystywał dewocjonalia. Atakował w nich religijny kicz i powierzchowny katolicyzm, tym samym krytykując podstawy, na których próbuje się budować jednolitą polską tożsamość. Działalność artystyczna Rumasa staje się więc "wektorem mniejszościowej siły", głosem walczącym o miejsce dla Innego w zdominowanym przez katolików społeczeństwie”.
Rumas „ W swych instalacjach wielokrotnie zatapiał dewocjonalia - figury Matki Boskiej i Chrystusa - w akwariach, łącząc dwa elementy, jakie odnaleźć można w mieszczańskim domu, hobby akwarysty i materialny wyraz przynależności religijnej”
Kolejna instalacja „Gesty” z 1993 roku, znajdująca się w depozycie krakowskiej galerii Zderzak, składa się z akwaria z figurami Jezusa i Maryjo, oraz fotografii modeli w bieliźnie naśladujących gesty mesjasza i jego matki.
W kolekcji Muzeum Narodowego w Poznaniu znajdują się, pochodzące z 1995, mające być krytyką seryjnej produkcji dewocjonaliów, „trzy figury Matki Boskiej pomalowane jednolicie farbą o trzech odcieniach orzecha z dołączonymi neonowymi aureolami” - „Matka Boska - orzech jasny”, „Matka Boska - orzech średni”, „Matka Boska - orzech ciemny”.
W ramach serii instalacji serii „Las Vegas” z lat 1994-1999 powstała „świecąca figura Madonny z powtykanymi monetami układającymi się w ściekające z jej oczu łzy”.
Inne „dzieło” „artysty”, które miało być krytyką rzekomej strategi kościoła, która rzekomo zbliżona jest do show biznesu, to „12 Cykli Księżyca” na które składają się „karty z kalendarza z roznegliżowanymi kobietami, które dzięki przemalowaniu "ubrane" zostały w biało-błękitne szaty, przywołujące na myśl te noszone przez Matkę Boską”.
W 1994 artysta w ramach instalacji „Termofory x 8” na Długim Targu w Gdańsku przygniótł „osiem figur Chrystusa i Matki Boskiej” workami z wodą. Inne „dzieło” „Roztocze” z 2007 roku to „fotografia zakurzonej figurki Jana Pawła II”
Jedną z największych dyskusji o finansowaniu profanacji w „sztuce” nowoczesnej za pieniądze podatników wywołał mój tekst o video z zapisem profanacji średniowiecznego krzyża, który był wyświetlany w Centrum Sztuki Współczesnej.
Utrzymywane z podatków warszawskie Centrum Sztuki Współczesnej, mieszczące się w salach Zamku Ujazdowskiego, prezentowało wystawę „sztuki” nowoczesnej „British British Polish Polish: Sztuka krańców Europy, długie lata 90. i dziś”. Jednym z eksponatów na tej wystawie był wyświetlany na ścianie sali wystawowej film Jacka Markiewicza „Adoracja” (na stronach ministerstwa kultury dzieło to nazywa się „Adoracja Chrystusa”). Jest to zapis dyplomu „artysty” z 1993 roku. Na filmie nagi facet ociera się o naturalnej wielkości figurę Jezusa przybitego do krzyża. Krucyfiks leży na na podłodze. Goły facet, eksponując genitalia, leży raz z jednej, raz z drugiej strony ukrzyżowanego. Maca rekami po ciele Jezusa i namiętnie się do figury przytula. Molestowany przez artystę krucyfiks jest średniowiecznym zabytkiem i pochodzi zbiorów Muzeum Narodowego.
W wywiadzie dla dwojga innych „artystów” znanych z podobnego podejścia do „sztuki”, Kozyry i Żmijewskiego, „artysta” szczerze deklarował swoje intencje - "Gdy wszedłem do kościoła w Warszawie i zobaczyłem ludzi modlących się do wyrzeźbionego niby-boga, przeżyłem szok. Do pracy, w której pieszczę Chrystusa motywowała mnie chęć obrazy tego, co nie jest Bogiem. I mimo wszystko jest to praca religijna - o uwielbieniu Boga. Liżąc wielki średniowieczny krucyfiks, dotykając go nagim ciałem, obrażając go, gdy leży pode mną, modlę się do Prawdziwego Boga" (cytat z strony culture.pl).
Na stronie culture.pl można zapoznać się z biografią „artysty”. Tworzywem jego prac były: krew, sperma, ubrania zmarłej matki i kał (w Centrum Rzeźby Polskiej w Orońsku wystawił własną kupę). W swoich pracach „artysta” umieszczał zdjęcia ze swoich praktyk onanistycznych. W twórczości wykorzystywał odór moczu. W jednej wystaw, w zaciemnionym pomieszczeniu wystawił swoje nagie ciało, chwaląc się, że w mroku albo wzbudzał odrazę widzów albo był pieszczony oralnie.
W późniejszych pracach artysta wystawiał pornograficzne instalacje składające się z wynajętych prostytutek. Mówiąc o swoich instalacjach deklarował pogardę dla kobiet wyniszczonych prostytucją.
Inne „dzieła” polegały na potajemnym nagraniu i upublicznieniu swojej spowiedzi. Fotografowaniu tatuaży więźniów z elementami religijnymi. Bluźnierczym wykorzystaniu różańca odmawianego przez słuchaczy Radia Maryja w instalacji video.
Na finansowanej z pieniędzy podatników wystawie „British British Polish Polish” eksponowane były też prace Jakuba Juliana Ziółkowskiego. Obraz „Dwie nimfy” przedstawiający stosunek seksualny na katolickim cmentarzu dwóch lesbijek z wyeksponowanymi narządami płciowymi, oraz obraz „Bez tytułu (ksiądz)” pozbawionego głowy księdza w rozpiętej sutannie z wyeksponowanymi genitaliami.
Wśród innych dzieł sztuki na wystawie finansowanej przez podatników można było znaleźć też przepołowioną martwą owce zanurzoną w formalinie. Zarżnięte i wypchane zwierzęta. Zdjęcia dwóch nagich przytulonych pań, zapakowanych w folie, z doczepionymi gumowymi penisami. Cykl bluźnierczych fotografii parodiujących obrazy Matki Boskiej – na pierwszym zdjęciu w tryptyku „Madonny” sfotografowana jest naga dziewczynka, na kolejnym w maryjnej pozycji półnaga młoda kobieta z małym dzieckiem, na trzecim tak samo upozowanym stara półnaga kobieta trzymająca na kolanach nagiego faceta. Jest też kolarz nawiązujący do katolickiego kościelnego witraża, w który wkomponowane są zdjęcia nagiego faceta w różnych pozach – w tym i w pozie kojarzącej się z przybitym do krzyża Jezusem.
Jan Bodakowski
Źródło: prawy.pl