Jako ambasador na Ukrainie wprowadzi standardy „Gazety Wyborczej”, w której pracował

0
0
0
/

To już niemalże pewne – były dziennikarz „Gazety Wyborczej” a obecny rzecznik prasowy Ministerstwa Spraw Zagranicznych Marcin Wojciechowski obejmie funkcję ambasadora Polski na Ukrainie.

 

Kandydatura ta została pozytywnie zaopiniowana przez sejmową komisję spraw zagranicznych. Przeciwni jej byli jedynie posłowie Prawa i Sprawiedliwości.

 

Już samo wystąpienie Wojciechowskiego nie pozostawiało złudzeń, jaką politykę na Ukrainie zamierza realizować. Deklarujący posiadanie znakomitych kontaktów wśród ukraińskiej elity i świetne rozeznanie w sytuacji politycznej, Wojciechowski stwierdził, że Polacy i Ukraińcy wspierają razem podobne wartości [!?], co w kontekście panoszącego się w kraju naszych sąsiadów neobanderyzmu zabrzmiało co najmniej kuriozalnie.

 

Kandydat na ambasadora pozytywnie ocenił wprowadzone na Ukrainie ustawy historyczne, zakładające dekomunizację, pełne otwarcie archiwów komunistycznych oraz bardziej prozachodnią narrację historyczną na przykład w odniesieniu do II wojny światowej. Zauważył wprawdzie, że wymieniają one OUN-UPA jako formacje walczące o niepodległość Ukrainy, jednakże – jak wybrzmiało z jego wypowiedzi – jest to problem marginalny.

 

- Z zadowoleniem przyjmujemy deklarację przedstawicieli ukraińskich władz o zamiarach nowelizacji tej ustawy w takim duchu, by wyraźnie podkreślić, że nie dotyczy ona osób, które popełniły zbrodnie, na przykład na ludności polskiej oraz by zmieniono nieprecyzyjny zresztą zapis o penalizacji krytyki tych organizacji, co mogłoby utrudnić badania czy publikacje o konflikcie polsko-ukraińskim w czasie II wojny światowej – oświadczył, dowodząc albo złej woli, albo ignorancji co do tego, czym była UPA oraz jaki charakter miała wspomniana „walka o wolną Ukrainę”. Trudno bowiem wskazać jakiegokolwiek członka tych formacji, który nie miałby na rękach polskiej czy żydowskiej krwi.

 

Z ust Wojciechowskiego nie padła żadna deklaracja, że będzie on dbał o propagowanie prawdy historycznej dotyczącej rzeczywistego charakteru i działalności zbrodniczej OUN-UPA, wybrzmiała za to nadzieja, że Instytuty Pamięci Narodowej obydwu państw wypracują w tej sprawie kompromis. Tymczasem ten ostatni w ogóle nie powinien mieć miejsca, jeżeli chcemy trwać w prawdzie i pielęgnować pamięć o tym, co naprawdę wydarzyło się na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej.

 

Zresztą, jak wynika z wysłuchania na forum sejmowej komisji spraw zagranicznych, jego stosunek do neobanderyzmu jest dość ambiwalentny. - Kwestię ukraińskiego nacjonalizmu trzeba postrzegać we właściwych proporcjach i we właściwym kontekście. Te nazwiska, które są nagłaśniane przez media rosyjskie i propagandę rosyjską są po prostu przerysowane. Nie mówię, że są nieprawdziwe, czy całkowicie nie mają miejsca, natomiast jeżeli spojrzymy na wynik wyborów, zarówno prezydenckich w zeszłym roku, jak i parlamentarnych, to partie, które można uznać za skrajne, czy też nacjonalistyczne, zdobyły marginalny rezultat – oświadczył. Skąd zatem probanderowskie ustawy w Radzie Najwyższej, skoro wszyscy jej deputowani są tak umiarkowani, jak twierdzi Wojciechowski? Skąd zatem zamiłowanie do rezunów spod znaku tryzuba Petra Juszczenki, skoro – jak twierdzi Wojciechowski – nie jest on żadnym nacjonalistą?

 

W tym kontekście stwierdzenie „Nie zamierzam przymykać oczu na kwestie, które są dla nas bolesne, trudne, czy wręcz nie do zaakceptowania”, jakie padło z ust kandydata, zabrzmiało co najmniej enigmatycznie.
Zupełnie absurdalnie wybrzmiała roztoczona przez Wojciechowskiego wizja istnienia Domu Polskiego na Ukrainie, który – jego zdaniem powinien przede wszystkim szerzyć wartości europejskie [!?]. A co z polską kulturą i historią? Co z polską tożsamością, wiarą i tradycją?

 

Przeciwko kandydaturze byłego dziennikarza "Gazety Wyborczej" zaprotestowali przedstawiciele PiS. - Chciałem przypomnieć apel prezydenta elekta do władz, aby nie podejmować istotnych decyzji, które wiązałyby ręce prezydentowi. Ta decyzja w takim kontekście tak wygląda. Jest związana z niezwykle ważnym krajem, szczególnie teraz, gdy jest ofiarą agresji. Do obowiązków prezydenta należy utrzymywanie ścisłych kontaktów z Ukrainą, do wykonywanie tych obowiązków musi mieć w ambasadzie partnera, którego darzy absolutnym zaufaniem. Osoba, która jest proponowana na to stanowisko, takiego zaufania prezydenta Dudy nie posiada. Nie była konsultowana z prezydentem - mówił poseł Witold Waszczykowski, apelując do MSZ, aby wstrzymało proces wyboru nowego ambasadora w Kijowie.

 

- Pan Wojciechowski nie ma kwalifikacji, aby zajmować to stanowisko – dodał, zauważając, iż Wojciechowski nie ma ani doświadczenia dyplomatycznego ani wystarczającej wiedzy politycznej.

 

Wojciechowski był korespondentem "Gazety Wyborczej" w Moskwie i Kijowie, pisał na temat relacji polsko-ukraińskich. Pełni funkcję wiceprezesa zarządu Fundacji Solidarności Międzynarodowej. W 2010 roku został laureatem Nagrody Pojednania Polsko-Ukraińskiego. Jeżeli rzeczywiście zostanie ambasadorem Polski w Kijowie, możemy się spodziewać standardów dyplomacji rodem z ul. Czerskiej, a to dobrze nie wróży wzajemnym relacjom.

 

Anna Wiejak

 

© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.

Źródło: prawy.pl

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną