Kiedy niemiecki eciton zdechnie?

0
0
0
/

Ecitony to drapieżne mrówki z Ameryki Południowej. Kiedy mrówki-żołnierze tego gatunku idą przez dżunglę, niszczą i pożerają wszystko na swojej drodze. Budzą postrach samą swoją liczbą i żarłocznością. Przyrodnicy opisywali, jak ta żywa kolumna niszczyła, zostawiając gołą ziemię. Na ich drodze nie przetrwało nawet gniazdo śmiertelnie niebezpiecznych os.

 

Chociaż kilkukrotnie większe, silniejsze, uzbrojone w żądła i szczęki oraz latające musiały ulec milionom mrówek. Najbardziej zbliżone do zachowań ecitonów w Europie było jeden naród, państwo i armia – Niemcy. Ten naród w ciągu ostatnich 150 lat napadł wszystkich swoich sąsiadów, wywołał dwie wojny światowe, dokonał holokaustu Żydów i potwornego ludobójstwa na innych narodach, największego oczywiście na znienawidzonych od ponad tysiąca lat Słowianach: Polakach, Białorusinach, Rosjanach i Serbach. A także, o czym się kompletnie zapomniało dokonał masowych zbrodni na terenie swoich kolonii.

 

Co prawda niemieckie aspiracje kolonialne w Afryce i na wyspach Oceanii trwały niecałe pięćdziesiąt lat – od zjednoczenia Niemiec w 1871 roku do końca pierwszej wojny światowej, ale brutalność teutońskiej ekspansji przewyższyła znacznie kilkusetletnie dokonania Francji czy Anglii. Porównywalne były jedynie z wyczynami Belgów w Kongo.

 

Nie bez powodu niemieccy kanclerze po dzień dzisiejsze skrzętnie omijają Namibię, czyli dawny obszar Niemieckiej Afryki Południowo-Zachodniej, gdzie w 1904 roku założono pierwsze niemieckie (a drugie na świecie po brytyjskich w Południowej Afryce) obozy koncentracyjne dla dwóch ludów: Herero i Nama, które zostały praktycznie eksterminowane przez żołnierzy Kajzera. Cóż już w 1904 roku w dzisiejszej Namibii tych Herero i Nama, których nie eksterminowano, zmuszano do niewolniczej pracy na rzecz niemieckich kolonizatorów, a dziewczęta - pomimo skrajnego rasizm „panów świata” - masowo gwałcono. W afrykańskich koncentratzionenlager przeprowadzano również na tubylcach eksperymenty medyczne. I to było trzydzieści lat przed dojściem Hitlera do władzy. A blisko piętnaście przed upadkiem Kajzera.

 

Niemcy są jak ecitony także z innego powodu. Potrzebują niewolników. O ile w przypadku mrówek są to chrząszczyki wytwarzające i dostarczające swym panom smacznych olejków, to w przypadku naszego ecitona zza Odry są to Polacy do prac polowych i budowlanych, Rumuni i Bułgarzy w rzeźniach, Ukrainki do sprzątania, czy dziewczyny z całej Europy i świata kupowane i sprzedawane jak bydło do niemieckich burdeli.

 

Gdyby nie Słowianki to dogorywającymi w domach starców ostatnimi SS-manami nie miałby się kto dzisiaj zajmować. W zamian mogą się nasłuchać o polskich k… od niedoszłych „panów świata” zanim oni pójdą do piekła. Kiedyś niemiecki eciton niewolników zdobywał siłą – od czasów margrabiów Henryka Lwa i Albrechta Niedźwiedzia – rzeźników Słowian połabskich, przez krzyżackie rzezie Prusów, po Herero, Nama i wszystkie narody podbite w czasie II Wojny Światowej. Teraz jest subtelniejszy – po prostu ich kupuje. To, że z Polski wyjechały trzy miliony z czego kilkaset tysięcy do Niemiec to pośmiertny chichot Hansa Franka. On musiał organizować wywózki na roboty, dzisiaj niewolnicy sami się pchają do Reichu bo w ich ojczyźnie nie daje się żyć.

 

Śmiertelnie niebezpieczne mrówki z amazońskiej dżungli mają jednego wroga. Nad maszerującym mrowiskiem krążą muchy-pasożyty, by niepostrzeżenie złożyć na ich ciałach jajka. Potem wykluwa się larwa, która rosła i pożerała powoli ciało mrówki, aż w końcu dobierała się do samej głowy i wypróżniała ją. Potem, nosząc jak hełm, wyżarty od środka łeb mrówki, kroczy wraz z nimi dopóki nie zamieni się w poczwarkę. To paradoksalna tragedia: drapieżne mrówki, pożerając bez litości wszystkie żywe, napotkane istoty stanowią żywy pokarm dla marnych larw.

 

Dla Niemców taką tragedią jest masowa imigracja, głównie z Turcji, Bałkanów i Afryki. A przede wszystkim ich demografia. Turek, czy Murzyn ma ośmioro – dziesięcioro dzieci, za które hojnie płaci niemiecki podatnik.

 

Tymczasem rdzenny Niemiec ma jedno, góra dwójkę, a najczęściej wcale. Bardzo imigrantom pomaga progresywny system podatkowy i rozbudowana opieka społeczna, które preferują mniej zarabiających, albo w ogóle nie pracujących.

 

Tak więc niemiecki eciton ma poważny problem. Chociaż nadal dla Niemców większym problemem jest Polak na północno-zachodnich ziemiach odzyskanych, niż islamista w ich kraju. Jednak to się nasila. Potwierdził to raport o przemocy w niemieckich szkołach. Okazało się, że Mustafa, Hassan i Mbutu leją małych Helmuta i Franza oraz napastują Helgę i Gretę już od szkoły podstawowej. A mówimy tu o państwie totalnie totalitarnym, w którym podobnie jak w Korei Północnej, na Kubie, czy Szwecji zabroniona jest samodzielna edukacja domowa własnego dziecka. 

 

Ecitony zapłaciły wysoką cenę za to, że demokratycznie wybrały jednego z największych ludobójców XX wieku. Dlatego ich kości są rozrzucone od El-Alamein w Egipcie na południu po koło podbiegunowe na północy. Od wybrzeży USA na zachodzie (gdzie walczyły i ginęły załogi u-bootów) po Wołgę, Stalingrad i Kaukaz na wschodzie. To uwielbiany Adolf zniszczył siłę żywą i ducha Niemiec, po czym ten naród nigdy się nie podniósł.
Podpalanie domów dla azylantów (na razie przeważnie pustych) i napadanie na Polaków w Warszawie na Święcie Niepodległości to tylko skromna namiastka tego, co kiedyś robili Niemcy, a dzisiaj czynią współcześni wyznawcy jego ideowych popłuczyn, czyli narodowi socjaliści, socjaliści, komuniści i anarchiści. Kiedyś było ich stać na więcej.

 

Za chwilę nie zrobią nic. Niemcy mają przed sobą jakieś 20-30 lat zanim się skończą jako państwo i naród. To i tak więcej niż słodka Francja, Belgia, czy Holandia, gdzie już za kilka-kilkanaście lat nastąpi totalny rozpad państwa i wzięcie władzy przez jedyną zorganizowaną i zdeterminowaną grupę – muzułmanów, a potem powstanie łagodniejszej wersji ISIS nad Sekwaną, ale to dla naszych zachodnich sąsiadów znikoma pociecha. 

 

Jednak nie mamy się co cieszyć ze śmierci niemieckiego ecitona. Gdyby Polska była państwem silnym i niezależnym gospodarczo, jednolitym etnicznie i religijnie, ze sprawnymi służbami wywiadu i kontrwywiadu, silnymi siłami zbrojnymi i rozbudowaną obroną terytorialną, bez obszarów biedy, bezrobocia i jeszcze gorszej demografii niż Niemcy, bez trzech milionów emigrantów obywateli w wieku pracowniczym i rozrodczym, którzy opuścili „zieloną wyspę” to, wtedy moglibyśmy czekać, aż nasz sąsiad padnie. Dogadując się z powstałą na jego gruzach Nową Turcją. Ponieważ jednak takim krajem nie jesteśmy, więc jeszcze zanim zdechnie eciton to najpierw ucierpią jego niewolnicy z ekonomiczno-politycznych kolonii, czyli my.

 

Dopóki się nie wybijemy na pełną niepodległość ekonomiczną i polityczną to paradoksalnie totalny rozpad naszego zachodniego sąsiada (osłabienie oczywiście tak) nie jest nam wcale na rękę.

 

Michał Miłosz


© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.

Źródło: prawy.pl

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną