Cudów nie ma. Wszystko ściema!
Grecy znaleźli się w pułapce. Znów wpadli w zastawione przez światową finansjerę sidła, które w sytuacji, gdy 80-90 proc. kolejnej obiecanej przez sterników UE pomocy, trafi do wierzycieli, a egzystencja greckiego społeczeństwa będzie uzależniona od ratującej jego byt kroplówki, doprowadzą Helladę do ostatecznego upadku i dalszego upokarzania społeczeństwa.
Bankructwo Grecji funkcjonującej w strefie euro jest przesądzone. Zostało jedynie kolejny raz odłożone w czasie. Sam premier Cyprias powiedział, że podpisał w Brukseli porozumienie, „ w które nie wierzy”. Dla niego sytuacja jest jeszcze dodatkowo moralnie dwuznaczna, bo wcześniej rozpisał referendum z pytaniem do obywateli, czy Grecja powinna zgodzić się na warunki postawione przez wierzycieli i namawiał Greków , by opowiedzieli się za „NIE”.
I zabrzmiało „NIE”, ale Cyprias i tak porozumienie podpisał, choć trzeba przyznać, że wierzyciele po wyniku referendum trochę z tonu spuścili, łagodząc reżim spłacania długu. Cyprias przyznał, że porozumienie podpisał ze strachu, by ratować Grecję przed upadłością. Argumenty od strony logicznej są niespójne, bo jak porozumieniem, w które się „nie wierzy” można uratować Grecję? Bzdura. Właśnie na tym tle, nie usankcjonowania woli narodu, rozstał się z gabinetem premiera Cypriasa wiernie go dotąd wspierający, były już minister finansów, wybitny ekonomista Yanis Varoufakis, nazywając owo porozumienie nowym Traktatem Wersalskim (który w 1919 upokorzył przegrane Niemcy). Varoufakis był jednak za Grexitem, przygotowywał awaryjny wariant wyjścia Grecji ze strefy euro, oparty najpierw na emitowaniu bonów, potem na powrocie do drachmy. Zdawał sobie bowiem sprawę, że zadłużona do granic możliwości Grecja, przy takim dyktacie wierzycieli, nigdy z długów nie wyjdzie. Będą one wciąż narastały z racji „lichwiarskiego” jak to określił Varoufakis, oprocentowania kredytu, które się bankom opłaca, bo z oprocentowania żyją... A wszelkie transze pomocy będą jedynie ‘zżerać” sumę euro, bo banki zaczną ściągać to co im należne. Słowem perpetum mobile.
Jeśli wielu ekonomistów, w tym polskich, uważa, że aby utrzymać Grecję w strefie euro, jej dług trzeba restrukturyzować, czyli w znaczący sposób umorzyć, to coś jest na rzeczy. Jeśli mówią, że euro to projekt polityczny, który nie przystaje jako jedna waluta do państw o kompletnie rożnych poziomach i strukturach gospodarek, warto się nad tym zastanowić, bo projekt ten stawia państwa południa od razu na pozycji straconej - a zważmy, że Grecja praktycznie nie ma przemysłu i większość towarów przemysłowych importuje, na czym pasie się gospodarka niemiecka.
Czy UE nie wiedziała, że Grecja wstępując do strefy euro nie spełniała warunków jej przyjęcia. Nie żartujmy. Musiała wiedzieć, tylko przymykała oko. Choć może nie znała szczegółów sztuczek księgowych, jakie ówczesny rząd Grecji, aby dostać się do strefy euro, wykonał za pośrednictwem usłużnych banków: Leman Brothers i JP Morgan, które pomogły sprytnie ukryć wielkość zadłużenia finansów publicznych Grecji przekształcając je w derywaty, czyli finansowe instrumenty pochodne, opcje czy swapy, których nie trzeba było wykazywać w publicznym zadłużeniu. A derywaty – jak je określił legendarny inwestor Warren Buffet - to finansowa bomba masowej zagłady. Pamiętacie? I nasi przedsiębiorcy „nabici w opcje”, doprowadzali firmy do upadku, wołając S.OS. do rządu.
Absurdalna jest również nadzieja, że dzięki nakazanemu przez wierzycieli dalszemu zaciskaniu pasa (już i tak emerytury obcięto o 40 proc.) uda się Grekom wejść na ścieżkę wzrostu gospodarczego, bo to kraj bez przemysłu, od którego wpływy podatkowe mogłyby w znaczący sposób zasilić budżet państwa. Nakazane oszczędności i podniesienie VAT-u zdusi konsumpcję, która jest jednym z czynników nakręcających koniunkturę w każdym kraju. Jeśli weźmiemy pod uwagę 35 proc. bezrobocie w Grecji, brak perspektyw dla młodych ludzi, którzy pozostają na garnuszku rodziców - dośpiewamy sobie resztę. Zgromadzenie w funduszu zabezpieczającym niespłacalny dług, sreber rodowych Grecji, lotnisk, wysp itd., przygotowanych do prywatyzacji, ogołoci Grecję z dóbr narodowych suwerenności i godności. Znamy to z autopsji: jesteśmy krajem po neoliberalnej terapii szokowej ze wszystkim jej konsekwencjami: utratą najważniejszych przedsiębiorstw państwowych, poszerzającym się wciąż kręgiem biedy, bezrobociem i trwającą emigracją.
Na kroplówkach i ściągalności greckiego zadłużenia najlepiej wyjdą jak zwykle Niemcy. Ma rację ekonomista, prof. Witold Kieżun, gdy mówi, że podbój Europy, który się Niemcom nie udał za Hitlera, trwa w najlepsze ze znakomitym rezultatem. Nie podbój militarny, oczywiście, lecz ekonomiczny. Dziś nie trzeba armat, żeby uczynić państwo poddanym a narody podbite.
I jeszcze jedno. Na szczycie w Brukseli mieliśmy do czynienia z pokerową zagrywką i Cypriasa i Merkel. Kto wie, gdyby Cipras się nie przestraszył, nie podpisał porozumienia „w które nie wierzy”, i „położył się Rejtanem”, Merkel jednak by zmiękła wiedząc, co utraci i że w strefie euro może się zacząć efekt domina. Bo to w interesie Niemiec głównie leży, by Grecja jako dłużnik była jej lennikiem i mogła nadal pchać tam swoje towary. Bo przecież ekonomiści od bankowości są pewni, że gdyby Grecja wróciła do drachmy, a mając narodową walutę mogła sterować jej kursem, to po 2...3 letnim okresie trudnośc, i wyszłaby na prostą, zasypując – choć częściowo - ogromną dziurę budżetową zyskami z turystyki. Turystyka byłaby bowiem wtedy tańsza niż funkcjonująca w euro. I Grecja przeżywałaby turystyczny boom.
O błędach nadmiernej konsumpcji Greków, szalejącej tam korupcji, unikaniu płacenia podatków, a także o strategicznym i newralgicznym położeniu Grecji, które również może być (zawsze było!) wykorzystywane polityczne a teraz może służyć jako karta przetargowa - wszyscy wiemy. Dodajmy - unijni eksperci od Grecji wiedzieli o tym od zawsze…
Alicja Dołowska
© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.
Źródło: prawy.pl