Parlament zdrajców zagłosował wbrew woli Greków

0
0
0
/

Grecki parlament zaakceptował w środę w nocy przyjęte przez Alexisa Ciprasa warunki, jakie narzucili europejscy wierzyciele. Wiadomość o tym doprowadziła do kolejnych zamieszek i starć z policją. - Zostaliśmy zdradzeni! - krzyczeli rozżaleni i zawiedzeni ludzie, którzy tego wieczoru przed budynkiem parlamentu czekali na wynik głosowania. W kierunku budynku posypały się kolejne koktajle Mołotowa.

 

229 deputowanych na 300 zagłosowało za rozwiązaniami przedstawionymi przez eurokratów, w tym za podniesieniem stawki podatków, reformą emerytalną oraz zmianą zasad wypłaty wynagrodzeń. Bunt w Syrizie, który wybuchł po przyjęciu przez Ciprasa w trakcie negocjacji niechcianych przez Greków warunków, okazał się zdecydowanie mniejszy i mniej znaczący niż mogłoby się to początkowo wydawać. Zaledwie 32 ze 149 członków tego ugrupowania zagłosowało przeciwko pakietowi ratunkowemu oraz drakońskim reformom, które doprowadzą do wyprzedaży dóbr narodowych Grecji i zepchną kraj na skraj jeszcze większego ubóstwa niż dotychczas.

 

Nic zatem dziwnego, że w środę wieczorem emocje w Atenach sięgały zenitu. Policja z trudem radziła sobie z rozwścieczonym tłumem forsującym wejście do budynku parlamentu, tłumem w większości zamaskowanym i zakapturzonym, który rzucał kamieniami i butelkami z benzyną, wściekle skandując przeciwko rządzącym.
Aresztowano 40 protestujących i pewnie aresztantów byłoby więcej, jednakże policja nie nadążała z wyciąganiem ich z tłumu.

 

- Nasz rząd jest rządem zdrajców. Zagłosowaliśmy na „nie”, a następnie Cipras podpisuje nawet gorsze warunki niż te, którym się sprzeciwiliśmy. To jakieś szaleństwo – nie krył rozczarowania jeden z demonstrantów, Arsenios Pappas (35), zanim jeszcze wybuchły zamieszki.

 

W podobnym tonie wypowiadali się inni. 53-letnia nauczycielka Natasia Kokkoli stwierdziła, że przyjęte przez Ciprasa porozumienie „jest po prostu nie w porządku” oraz że prawdopodobnie opuszczenie strefy euro byłoby zdecydowanie lepsze. - Sądzę, że to taki eksperyment prowadzony przez Europę na Grekach. Rzecz jasna z pustymi bankami byłoby trudno, jednakże bez euro Grecja miała by szansę znów znaleźć swoją drogę – mówiła.

 

- Ludzie są wściekli. Cipras miał wybór, a mimo tego zdecydował się nas okłamać i to jest rezultat – zauważył Maximos (37). Protestujący obok niego trzymali trzepoczący na wietrze transparent, na którym widniał napis „NIE znaczy NIE”.

 

Zaczyna być niechlubną unijną tradycją, że najpierw przeprowadza się referendum w konkretnej sprawie, a potem i tak – wbrew społeczeństwu – parlament decyduje po myśli eurokratów. Grecja jest kolejnym tego przykładem. Pytanie, co w tej sytuacji uczynią Grecy, naród, który przecież stworzył demokrację, pozostaje otwarte.

 

Anna Wiejak

 

Źródło: EUbusiness, Yahoo news

 

© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.

Źródło: prawy.pl

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną