Bliżej do doktora Mengele niż do Judyma

0
0
0
/

Lekarze – orzecznicy Zakładu Ubezpieczeń Społecznych to ludzie, którym chyba jest bliżej do doktora Mengele niż do doktora Judyma. Wielu z nich nie tylko ma empatię na poziomie SS-mana z obozu koncentracyjnego, ale także poczucie „misji”. 

 

Przecież wszystko, co oni robią z biednymi, chorymi, poszkodowanymi przez życie ludzmi to nie robią dla siebie. I swojej niemałej gratyfikacji finansowej. Tylko dla nas wszystkich. Dla społeczeństwa. A przede wszystkim dla budżetu państwa, które za dużo wydaje na renty i emerytury.

 

Dlatego należy odbierać renty wszelkim „wyłudzaczom”. Zupełnie, jakby brak rąk, nóg, rak kości, czy ostatnie stadium białaczki miało stanowić przeciwskazanie do pracy. Do roboty ich wszystkich pogonić! I to w kraju, gdzie nie ma jej dla młodych i zdrowych, za to pozbawionych politycznych pleców. Do SS-manów upodabnia ich jeszcze jedno – rozkaz to rozkaz. Nieważne, czy jest on zgodny z prawem, czy nie.

 

Przy wielu orzeczeniach sadystów w białych kitlach można zapytać, gdzie jest rzecznik odpowiedzialności zawodowej? Ważne, żeby liczba rencistów spadła, a ZUS pozbył się problemu. Część z lekarzy ZUS tak bezwględnych wobec chorych potrafiło znalezć sobie intratne, dodatkowe zajęcie. Już w 2003 roku w Zduńskiej Woli wybuchła afera. Wśród dziewięciu podejrzanych o  oszustwa, przyjmowanie łapówek oraz poświadczanie nieprawdy w dokumentacji lekarskiej było dwóch lekarzy orzeczników ZUS, w tym główny lekarz orzecznik Dariusz Z. Gang działał od 1997 roku.

 

Podobnie było w Sosnowcu gdzie lekarz orzecznik z Sosnowca za łapówkę przyznawał renty, a kardiolog dostawał kasę za sfałszowanie dokumentacji. Łącznie w całym śledztwie 55 osobom przedstawiono ponad 300 zarzutów. Ta żyjąca ponad stan z naszych pieniędzy instytucja potrafi być jednak skrajnie antyludzka wobec naprawdę potrzebujących. Mogą to zobrazować przykłady: Ewy Lemkiewicz, Katarzyny Konar, Bronisławy Gwóźdź i Józefa Cichego. Ewa Lemkiewicz chorowała na raka i amputowano jej nogę. Mimo to wychowuje 4-letnią córkę. Otrzymywała rentę w wysokości pięćset zł. Na ostatniej komisji lekarskiej odmówiono jej przyznania renty i zmieniono kobiecie stopień niepełnosprawności z pierwszej grupy inwalidzkiej na drugą (zupełnie jakby licząc na to, że noga odrośnie). Pani Ewa usłyszała od lekarki na komisji, że po pięciu latach otrzymywania renty czas by znalazła sobie pracę, bo mam zdrowe ręce.

 

37-latka Katarzyna Konar od urodzenia cierpi na porażenie mózgowe. Przez 23 lata otrzymywała renty - socjalną i rodzinną. Teraz Zakład Ubezpieczeń Społecznych pozbawił ją świadczeń, ponieważ stwierdzono, że może pracować. Jej pani doktor orzekająca ze specjalizacją lekarz ginekolog powiedziała, że może pracować na leżąco, z ołówkiem z zębach. 104-letniej wdowie po inwalidzie wojennym Bronisławie Gwóźdź z Łodzi ZUS odmówił prawa do pobierania bezpłatnych leków. Chociaż przez 36 lat przysługiwała jej refundacja! Kiedy jednak dwa lata temu weszła w życie nowelizacja ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych ZUS odebrał kobiecie uprawnienia i zaczął robić wszystko, aby ich nie przywrócić. Argumentowali nawet, niezgodnie z prawdą i prawem, że nie mogą wydać dokumentu potrzebnego do refundacji leków, ponieważ... pani Bronisława pobierała rentę rodzinną z Wojskowego Biura Emerytalnego.

 

Józef Cichy 96-letni weteran spod Monte Cassino po wojnie miał zabrane przez UB uprawnienia kombatanckie. Nigdy, także przez 25 lat III RP tego nie zmieniono. Przez ostatnie kilka lat bezskutecznie walczył z ZUS-em o legitymację rencisty wojskowego, która upoważniłaby go do darmowych leków. Zakład  systematycznie odmawiał. W marcu po kilku publikacjach prasowych i telewizyjnych biegli sądowi odwiedzili pana Józefa. Miała zapaść decyzja, czy otrzyma legitymację. Niestety weteran 8 czerwca zmarł, a dla ZUS-u problem się sam rozwiązał.

 

Takich spraw, jak te są cztery tysiące, tylko nikt o nich nie pisze.

 

System jest nastawiony na dobicie najsłabszych, tych którzy sami nie mogą się bronić, a nikt się za nimi nie wstawi. Wzbudza sprzeciw nawet w niektórych jego urzędnikach. Jeden z pracowników zakładu w Bydgoszczy napisał na siedzibie ZUS-u w Słupsku – Lekarze ZUS jesteście moralnymi trupami i się pod tym podpisał z imienia i nazwiska. Podobnego zdania o instytucji, a szczególnie o lekarzach orzecznikach jest większość Polaków. Nie bez powodu. Tym rzeźnikom z dyplomami lekarskimi udało się ostatnio osiągnąć "sukces" za który pełniąca obowiązki prezesa Zakładu Ubezpieczeń Społecznych Elżbieta Łopacińska powinna dostać wyższą nagrodę, niż te głupie 28 tys. zł po trzech miesiącach urzędowania (oczywiście nie licząc 20 tys. zł pensji).

 

Otóż udało się zmniejszyć liczbę rencistów z 2,7 mln do niecałego miliona. Trochę to dziwne, przecież często te renty przyznali kiedyś ci sami lekarze, którzy je dzisiaj odbierają. Są mistrzami sadyzmu. Potrafią nachodzić ludzi konających na białaczkę. Uznać za zdolnego do pracy chorego na stwardnienie rozsiane, którego przyniesiono na komisję lekarską. Stwierdzić zdolność do pracy człowieka z lewostronnym niedowładem kończyny dolnej i górnej po przebytym udarze mózgu. 

 

Takie sztuczki tylko na komisjach lekarskich ZUS-u. Zbrodnią jest odwoływanie sie przez przez ZUS od niekorzystnych wyroków poprzez apelacje i powoływanie kolejnych biegłych. A mających na celu doczekanie kiedy część pozywających umrze bez wypłaty należnych im świadczeń. Zakład Ubezpieczeń Społecznych to wielka, bezduszna machina. A lekarze – orzecznicy są jak doktor Mengele w Oświęcimiu – decydują kto ma jeszcze trochę pożyć, a kogo dobić i skazać na eutanazję odbierając głodowe świadczenia, czy pozbawiając darmowych leków. 

 

Michał Miłosz

 

© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.

Źródło: prawy.pl

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną