Tresura Ekscelencji
/
Co tu ukrywać; nie wszystko, co mówił Włodzimierz Lenin, było takie głupie. Na przykład przykazanie o organizatorskiej funkcji prasy. „Odchodząc od nas nakazał nam towarzysz Lenin kultywować organizatorską funkcję prasy. Przysięgamy ci towarzyszu Leninie, że wiernie wypełnimy również i to twoje przykazanie – obiecywał na pogrzebie Lenina Józef Stalin.
Dzisiaj tę stalinowską obietnicę wypełnia „Gazeta Wyborcza”, a w ślad za nią – kontrolowane przez wojskową razwiedkę również inne media głównego nurtu.
No dobrze – ale na czym właściwie polega organizatorska funkcja prasy? Na tym, że o ile normalna prasa informuje o wydarzeniach ewentualnie je komentuje – o tyle prasa pełniąca wspomnianą leninowską funkcję, wydarzenia najpierw stwarza, a dopiero potem robi z nich użytek.
Ostatnio poszła nawet krok dalej i informuje o wydarzeniach, których w ogóle nie było. Jest to tak zwany „fakt prasowy”, o którym z dumą mówił w swoim czasie nieboszczyk Bronisław Geremek.
Więc kiedy w Poznaniu ukazało się wznowienie książki „Najświętsze trzy hostie” Mieczysława Noskowicza z 1926 roku – o profanacji hostii przez Żydów, „Gazeta Wyborcza” podniosła niebywały klangor, że „antysemityzm” i w ogóle.
Jak wiadomo, wykrywanie przypadków antysemityzmu jest potrzebne „Gazecie Wyborczej”, jako jej wkład do prowadzonej wobec naszego nieszczęśliwego kraju żydowskiej polityki historycznej, której celem jest doprowadzenie naszego narodu do stanu psychicznej bezbronności i następnie – wyszlamowanie go z pieniędzy pod pretekstem „rewindykacji majątkowych”.
Jak wiadomo, w początkach ub. roku Izrael do spółki z Agencją Żydowską utworzył specjalny zespół, którego celem jest operacja „odzyskiwania mienia żydowskiego w Europie Środkowej”. Nawiasem mówiąc, określenie: „mienie żydowskie” wskazuje na trybalistyczne podejście do zagadnień własnościowych, zupełnie obce cywilizacji łacińskiej, bazującej na zasadach wypracowanych przez prawo rzymskie.
Więc kiedy „Gazeta Wyborcza” podniosła klangor w sprawie książki, natychmiast odezwały się nożyce w osobie JE abpa Stanisława Gądeckiego, który zapowiedział, iż zabytkowe freski w kościele przy ul. Żydowskiej w Poznaniu zostaną opatrzone tablicami informującymi, że historia o profanacji hostii jest zmyśloną legendą.
Tak w każdym razie, z ogromną pewnością siebie twierdzi pani prof. Anna Wolff-Powęska – bo historyk sztuki, dr Ratajczak tylko jest oburzony. Pani prof. Wolff-Powęska „publikuje” w „Gazecie Wyborczej”, co rzuca na jej pewność siebie w tej sprawie snop światła.
Dlaczego natychmiast uwierzył w jej zapewnienia JE abp Stanisław Gądecki – trudno powiedzieć, chociaż pewne światło na przyczyny tej skwapliwości rzuca fakt, iż JE abp Stanisław Gądecki jest inicjatorem obchodzenia w naszym nieszczęśliwym kraju Dnia Judaizmu, podczas którego duchowieństwo rzymskokatolickie promuje wśród katolickich mas żydowski przemysł rozrywkowy. Z tego też zapewne powodu Jego Ekscelencja w 2005 roku nakazał usunąć z tego poznańskiego kościoła zabytkową tablicę, która nie spodobała się Żydom.
I chociaż przyjemnie popatrzeć, jak „Gazeta Wyborcza” tresuje Ekscelencje, które z roku na rok coraz skwapliwiej skaczą przed nią z gałęzi na gałąź – to nie zmienia to faktu, że zarówno usunięcie zabytkowej tablicy, jak i umieszczenie tablic „wyjaśniających” to tylko półśrodki. Ostateczny kres niebezpieczeństwu położyłoby dopiero usunięcie z wszystkich poznańskich kościołów wszystkich hostii – bo przecież od hostii wszystko się zaczęło.
Rozumiemy, że Ekscelencja teraz jeszcze trochę się krępuje, ale i dialog z judaizmem dopiero się rozpoczyna, więc wszystko przed nami.
Stanisław Michalkiewicz
Źródło: prawy.pl