Onkologia po polsku

0
0
0
Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne / pxhere.com

Jak funkcjonuje służba zdrowia, każdy wie. Jest to najsłabsze ogniwo w kolejnych rządach. I tak obecna władza stara się, jakoś temu zaradzić, przeznaczając na ten cel dodatkowe fundusze. Skala zaniedbań jest jednak tak ogromna, że zwykły pacjent żadnej poprawy nie odczuwa. Najdotkliwszy jest brak lekarzy, a tego nie da się naprawić z dnia na dzień. Uzupełnić ten wcześniejszy exodus kadry lekarskiej na Zachód potrwa kilka lat.

Ale brak lekarzy to nie jedyna bolączka. Najbardziej bolesna dla ludzi chorych onkologicznie jest niedostępność niektórych leków drugiej i trzeciej generacji. Od lat polską onkologię zżera rak.  Co roku w Polsce na te chorobę zapada 160tys. osób, a ponad milion żyje z diagnozą choroby nowotworowej. To i tak liczba zachorowań jest u nas niższa niż w Europie Zachodniej. Statystyki pięcioletnich przeżyć po usłyszeniu diagnozy też są niepokojące.

Lekarze mówią, ze można by to zmienić, nawet do 70 proc. gdyby zmienić nasz styl życia: nie palić, zrzucić nadwagę, jeść więcej warzyw i owoców, mniej wędlin i czerwonego mięsa, dużo się ruszać, nie opalać się i nie korzystać z solarium. Każdy z nas to wie, ale tylko nieliczni się do tego stosują. Podobnie jest z profilaktyką.  W 2018 roku z profilaktyki raka piersi skorzystało ok. 45 proc., a w przypadku raka szyjki macicy ok. 42 proc.. A powinno być 70-75 proc. Z badań kolonoskopowych, wykrywających raka jelita grubego, korzysta ok. 17 proc., powinno 45 proc.. Na 1000 wykonanych badań kolonoskopi, 30 osób zostaje uratowanych przed nowotworem.

Powinniśmy wiedzieć, że raz do roku musimy wykonać profilaktyczną morfologie i pójść do lekarza, gdy meczy nas przewlekły kaszel, stany podgorączkowe, chrypka nie związana z infekcją, guzek, nietypowe zmiany skórne. Kobiety powinny badać sobie piersi, a mężczyźni jądra. Gdy ukończymy 45 rok życia, powinniśmy co roku wykonywać  USG jamy brzusznej, a mężczyźni  zacząć badać PSA (antygen swoisty dla gruczołu krokowego).

Na Zachodzie 75 proc. nowotworów wykrywanych jest w stadiach początkowych, w Polsce w zaawansowanych.

Gdy pacjent  podejrzewa u siebie niepokojące objawy, czuje się zrozpaczony i zagubiony. Nie wie, gdzie  powinien się zgłosić, gdzie wykonać badania. Nadal brakuje u nas ośrodków kompleksowego leczenia. Jak zawsze winę ponosi brak pieniędzy. W Polsce na onkologię przeznacza się ponad trzy razy mniej pieniędzy niż we Francji, w Niemczech, Wielkiej Brytanii, ponad dwa razy mniej niż w Czechach. Nie można się doczekać wpływu dodatkowych środków z akcyzy papierosów, sprzedaży alkoholu. Brak odpowiednich środków odbija się na jakości diagnozowania, nowoczesnych metod leczenia.

Duży przełom w leczeniu nowotworów wywołała immunoterapia, która odblokowuje zahamowany przez komórki nowotworowe układ odpornościowy. To on sam zaczyna je zwalczać. Aby do tego doszło, potrzebne są odpowiednie leki. W wypadku czerniaka jest to lek ipilimumab, dotyczy on preciwciał anty CTLA4 i stosuje się go w leczeniu przerzutowym czerniaka. Działa u co piątego chorego. Lekiem następnej generacji jest niwolumab i pembrolizumab. Są one skuteczne u 40-45 chorych. Najlepsze efekty daje stosowanie obu leków na raz. Ale u nas ta metoda nie jest na razie ogólnie dostępna.

Podobnie jest z nowotworami głowy i szyi, na które zapada coraz więcej młodych osób.  Są one w Polsce diagnozowane zwykle w zaawansowanym stadium, leczenie jest trudne, a operacja chirurgiczna prowadzi do poważnego okaleczenia, trudności z mówieniem, przełykaniem, jedzeniem. I tu również pomocna jest immunoterapia. Dostępne są dwa leki, ale niestety nie są refundowane. Lekarze musza korzystać z tzw. RDTL (ratunkowemu dostępowi do technologii lekowej). Procedura wymaga czasu, którego chorzy na raka nie mają.  Leki powinny być dostępne w ramach programu lekowego. Dzięki temu udało by się uniknąć wypełniania wniosków, czekania na zgodę MZ.

Podobnie jest z innymi lekami stosowanymi podczas leczenia białaczki przewlekłej, raka piersi, na który zachorowalność u nas rośnie.  Wszędzie brakuje leków ogólnie dostępnych drugiej i trzeciej generacji. I wówczas rozpoczyna się dramat: albo chory poddaje się i umiera, albo stara się różnymi sposobami zdobyć upragnione leki. Miesięczna kuracja nimi to duży koszt kilkudziesięciu tys. zł.  Pomocne są wówczas fundacje, przeróżne zbiórki, darowizny. Chory, dla którego ogromne znaczenie w walce z rakiem ma spokój, jest narażony na ciągły stres: czy uda mu się zgromadzić środki na dalsze leczenie.

Jedynie dobra wiadomość jest dla chorych na raka płuc, dotąd najgroźniejszego zabójcę.  W ubiegłym roku na liście leków refundowanych znalazł się kryzotynib, lek pierwsze generacji, a od lipca tego roku – alektynib, lek drugiej generacji.  To pozwoli o nawet kilka lat wydłużyć chorym życie i zmniejszyć ryzyko działań niepożądanych.

Źródło: Iwona Galińska

Najnowsze

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną