Woźniak-Starak nie był bogiem. Banalnie skończył

0
0
0
/

Ulubieniec "pudelkowych" mediów, dziecko w czepku urodzone Piotr Woźniak-Starak banalnie wypadł z motorówki i zaginał. Jego starsza o 2 lata żona celebrytka, swego czasu była "zatroskana" pedofilią w Kościele. A powinna się zatroszczyć o męża, który woził w swej motorówce "biały proszek". Dziś wdowa się modli, ale o co? O zbawienie duszy, człowieka, który umarł w grzechu ciężkim. Za późno.

39-letni Woźniak-Starak spędzał czas na łodzi z 27-letnią kobietą. Jak podają media "podróżniczką" i "żeglarką". Żona czekała wtedy w hotelu. Zwolnił swoich ochroniarzy, chyba dlatego by czegoś nie widzieli. Może szalejący milioner się popisywał? W feralną noc ciszę ok. godz. 3.30 przerwał ryk silnika motorówki. Na początek bezczelnie zakłócił ciszę nocną na jeziorze.

Według nieoficjalnych informacji dziennika fakt.pl, na śrubie łodzi motorowej znaleziono włosy. Istnieje prawdopodobieństwo, że są to włosy Piotra Woźniaka-Staraka. Może oznaczać to, że po wypadnięciu za burtę milioner został uderzony z dużą siłą i stracił przytomność. Nie mógł więc odmówić w ostatniej minucie życia doskonałego akty skruchy, przepraszając Boga, za swoje grzechy.

Bogaty ma zawsze "przyjaciół", zwłaszcza jak ma dostawcę "białego proszku". Teraz na 200-hektarowym ranczo bogacza smutek i zgrzytanie zębów.

Ryby już podżerają jego ciało. Nie jesteśmy "Bogami".

Prochem jesteśmy i niczem.

Piotr Błaszkowski

 

Źródło: materiały prasowe

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną