Przemysł pogardy ruszył pełną parą

0
0
0
/

Wydawało się, że czasy szkalowania głowy państwa, gdy żył prezydent Lech Kaczyński mamy już za sobą. Okazało się, że Andrzej Duda będzie sukcesorem tego procederu. Szykowano się na niego jeszcze gdy był prezydentem elektem. A to, że za mało pracuje, że spędza wakacje w Toskanii, że jego wyborcze zapewnienia to obiecanki cacanki. Przygotowywano podatny grunt. I fala ruszyła już podczas zaprzysiężenia.

 

Jego przemówienie przerywane było buczeniem posłów. Agresję wzbudziły słowa Andrzeja Dudy o głodnych polskich dzieciach. Przecież to nie pasuje do zielonej wyspy. U nas jest tak dobrze, nie ma miejsca na głód. Trzeba popatrzeć na autostrady, „orliki”, apartamentowce. To szkalowanie kraju.

 

Potem w ruch poszły drobne prztyczki: komu skinął głową, w którą stronę się odwrócił, na kogo spojrzał itp. I do boju ruszył „Newsweek”, wyliczając rzekome „kilometrówki” Andrzeja Dudy z czasów, gdy ten był posłem. Oni nie stwierdzali, ale jedynie pytali o nadużycia. Tomasz Lis redaktor naczelny pisma pytał zatroskany: „Czy Andrzej Duda wyłudzał publiczne pieniądze?” i „Czy prezydent RP jest człowiekiem uczciwym?” Nieważne, że wyjazdy były do Poznania, a tam Andrzej Duda nigdy nie prowadził zajęć dydaktycznych, tylko na uczelni w Nowym Tomyślu oddalonym od Poznania o 60 km. Internauci wyłapali także inne nieścisłości. Daty noclegów są inne niż daty wykładów, noclegów na koszt Sejmu było tylko sześć, a to nie pokrywało się z datami wszystkich wykładów. To nieważnie. Istotne jest tylko to, że plama została rzucona.

 

W kolejnym dniu „Newsweek” lamentował nad brakiem zaproszenia dla swojego dziennikarza, do samolotu prezydenta lecącego do Berlina. Okazało się, że brak miejsca pozbawił akredytacji także przedstawiciela „Gazety Polskiej”. Ale to nic w porównaniu z aurą wytworzoną wokół prezydenta przed wylotem do Niemiec. Pouczenia Kopacz i Schetyny związane z nieobecnością Polski podczas rozmów ukraińskich, już na starcie osłabiły pozycję Dudy w niemieckich rozmowach.

 

Kolejna afera rozpętała się, gdy Andrzej Duda w rozmowie z niemieckim prezydentem powiedział o nierównościach społecznych w Polsce. Okrzyknięto go zdrajcą, który donosi na swój kraj. Tak, jakby nikt nie wiedział o narastających niesprawiedliwościach, które bujnie rozkwitły za czasów rządów PO.

 

A wszystko to się odbywa przy wtórze ciągłego labidzenia Ewy Kopacz. Ona tak bardzo pragnie się spotkać z prezydentem, ale jej jako kobiecie nie wypada nic innego robić, tylko prosić o spotkanie. I będzie to robić do skutku, aż w końcu ten chamski prezydent ugnie się i zaprosi ją do Pałacu.

 

A potem to już tylko kilkudniowa afera na temat kto komu powinien podać rękę. Andrzej Duda w swej arogancji nie przywitał się z panią premier podczas obchodów 35-lecia Solidarności. Na szczęście na filmiku krążącym w Internecie klatka po klatce widać, jak Ewa Kopacz w wianuszku swoich zauszników jest tak zajęta rozmowami i powitaniami, że stojący w pobliżu prezydent, nie miał okazji na uścisk dłoni proszalnej kobiecie.

 

Warto zaznaczyć, że obchody rocznicy powstania Solidarności zdominował PR. Nieważne, co mówił Duda podczas obchodów. Telewizyjne dzienniki pominęły milczeniem jego piękne i ważne przemówienie w Jastrzębiu, na Westerplatte. Z satysfakcją natomiast cytowały słowa pani premier o „zdradzieckich” słowach pana prezydenta wypowiedzianych w Niemczech.

 

Kampania wyborcza wchodzi w najgorętszy okres. Wszystkie chwyty dozwolone przy zajadłym szczekaniu mediów. PO ma już wprawę w promowaniu przemysłu pogardy. Mamy nadzieję, że Andrzej Duda pozostanie na niego odporny.

 

Iwona Galińska

 

© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.

Źródło: prawy.pl

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną