Budapeszt zdobyty

0
0
0
Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne / pxhere.com

Zainteresowani naszymi wyborami parlamentarnymi, nie zwróciliśmy większej uwagi na zmiany na Węgrzech po wyborach samorządowych. W kilku największych miastach Viktor Orban będzie się musiał zmierzyć z totalną opozycją. Nie wiadomo co to właściwie oznacza – czy początek końca spokojnego rządzenia Fideszu, czy jedynie, mówiąc kolokwialnie, wypadku przy pracy.

Na Węgrzech od 2010 roku rządzi nieprzerwanie Fidesz i chadecka KDNP. Teraz także w wyborach samorządowych odnieśli ponowne zwycięstwo. Gdyby to przełożyć na wybory parlamentarne, Orban mógłby liczyć na 60 proc. większości w Zgromadzeniu Narodowym. Teraz ma 67 proc. Zdobyli też oni większość we wszystkich wojewódzkich radach, które są odpowiednikami naszych sejmików. Ale opozycyjni burmistrzowie zdobyli władzę w czterech z pięciu największych miastach kraju: Budapeszcie, Miszkolcu, Peczu i Segedynie. Debreczyn nadal pozostał w rękach Fideszu.

Najbardziej spektakularne było odbicie Budapesztu. Do tej pory nadburmistrzem tego miasta był sprzyjający Fideszowi Istvan Tarlos. Pokonał go, uzyskując 51 proc. głosów Gergely Karacsony. Pochodzi z prowincji, z miasteczka położonego na wschodnich rubieżach Węgier. Po odbyciu studiów socjologicznych w Budapeszcie, przez pewien czas był wykładowcą akademickim i pisał do postkomunistycznego dziennika. Po nieudanych próbach zdobycia doktoratu, przeniósł się do świata polityki. W 2010 roku wchodzi do parlamentu z list zielonych. Po trzech latach związuje się z inną lewicową partią, z Dialogiem na rzecz Węgier. Została ona powołana do życia przez ostatniego postkomunistycznego premiera i jednego z najbogatszych Węgrów – Gordona Bajnala. W 2014 roku Karacsony zostaje wiceprzewodniczącym tej małej partii, która jest zaprzyjaźniona z innymi lewicowymi ugrupowaniami. Znaczne środki finansowe pozwalają mu z powodzeniem ubiegać się o stanowisko burmistrza Zuglo, trzeciej co do wielkości dzielnicy Budapesztu. Choć niczym specjalnym się w swoim burmistrzowaniu nie zasłużył, ale też nie miał większych wrogów, w najnowszych wyborach pozwoliło mu to objąć urząd nadburmistrza Budapesztu. Swoim wyborcom obiecywał: podwojenie liczby mieszkań komunalnych w cztery lata, zasadzenie miliona drzew w mieście. Co jest zwłaszcza ciekawe w wypadku bardzo gęstej zabudowy miasta.

Udało się anty- Fideszowi odbić Budapeszt. Dokonała tego szeroka koalicja postkomunistycznego MSZP i jej różne odłamy, aż do lewackiego Momentum i skrajnie prawicowej, oskarżanej o faszyzm i bycie piątą kolumną Kremla partią Jobbik. O wyniku wyborów zadecydowali najmłodsi wyborcy, którzy znudzili się już rządami Fideszu i chcą odmiany. Dali się uwieść hasłom walki o lepszą jakość powietrza, wody i tanich mieszkań.

Porażka Fideszu to także skutek zbyt późnego budowania zaplecza medialnego. W tym celu dopiero od niedawna próbuje się budować konserwatywne radio i prasę dzięki koncernowi państwowemu KESMA. Rynek telewizyjny zdominowany jest nadal przez Grupę RTL, a Internet przez lewicowy portal informacyjny Index.hu. Podczas kampanii wyborczej Facebook ograniczył dystrybucję materiałów reklamowych kandydatów Fideszu, zwłaszcza w Budapeszcie. Facebook oczywiście temu zaprzecza, ale że tak było, świadczą dowody.

Jak na razie sytuacja po wyborach samorządowych nie przyniesie znaczących zmian na Węgrzech. Koalicja anty-Fideszowa jest tak egzotyczna, że nie wiadomo czy przetrwa w czasie. Nadburmistrz Budapesztu ma wysoką rangę prestiżową, protokoralnie jest traktowany jako osoba w randze ministra, w szerzej pojętej polityce nie oznacza to większych zmian. Węgierska lewica po 1989 roku cały czas reprezentuje interesy wielkiego kapitału i oligarchów. Ma dostęp do środków finansowych, dominuje na rynku mediów, ale na dziś nie oznacza to jeszcze zmian politycznych. Kolejne wybory parlamentarne czekają Węgry dopiero w roku 2022 i do tej pory wszystko może się zmienić w układach anty- Fideszu.

Warto natomiast odnotować pomysł nowego nadburmistrza Budapesztu skierowany do prezydentów wyszehradzkich stolic, będących w opozycji do rządzących partii. W wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” Karacsony tak mówi: „W każdym z naszych krajów rządy odciągają nas od centrum Europy. Opierają się temu tylko wielkie miasta. W każdej z czterech stolic rządzą postępowi prezydenci, co daje szanse na współpracę(…) Stworzymy koalicję i nie pozwolimy zniszczyć demokracji w naszych krajach”. Skąd my znamy takie słowa, które w rzeczywistości są skierowane do Brukseli w nadziei na finanse unijne.

Źródło: Iwona Galińska

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną