Film "1917", czyli wieczna trauma Brytyjczyków

0
0
0
/

Pola Flandrii są dla Brytyjczyków tym, czym dla Polaków obrona Lwowa i Westerplatte. Niekończącą się opowieścią o doświadczeniu pokolenia. Dla Anglików to koniec wieku XIX (pełnego zwycięstw i chwały), gdzie poległ męski kwiat ich narodu. Wiktoriańska Brytania odeszła w przeszłość i nic już nie będzie takie, jak było.

Bezsensowne ataki i kontrataki, miny, huk artylerii, zasieki, trawiąca żołnierzy "gorączka okopowa", szaleństwa -  opowiada się o tym po wielokroć. Sam Mendes wybitnym reżyserem jest ("American Beauty", "Jarhead. Żołnierz piechoty morskiej", "Droga do szczęścia", dwa ostatnie filmy o Bondzie: "Skyfall" i "Spectre"), a jego nowy film "1917" zachwycił krytyków. Podobno najlepszy film wojenny od czasu "Szeregowca Ryana" i jeżeli wierzyć w zachwyty, będzie, już teraz jest uważany, za największego faworyta do przyszłorocznych Oscarów. Muzyka zaś dziwnie przypomina nam zimną i metaliczną muzykę z "Dunkierki", kolejnego arcydzieła wojennego ostatnich lat.

"1917" trafi do polskich kin 24 stycznia 2020 r., czyli miesiąc po światowej premierze.

Piotr Błaszkowski

Źródło: Piotr Błaszkowski

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną