Fanatyczna ekologia zagrożeniem dla człowieka?

0
0
0
/

„Czyńcie sobie ziemię poddaną” - pod tą maksymą ludzie zajmowali się od wieków łowiectwem, a także uprawą roślin. Od pewnego czasu pojawia się jednak kwestia konserwacji gatunków, aby nie wyginęły i cieszyły oczy naszych potomków. Jednak za tą szczytną ideą rozpoczyna się wprowadzanie prymatu ekologii nad człowiekiem i stawianie ich ponad nami.

Za jeden z problemów światowych uznaje się handel dzikimi zwierzętami. Przybiera on chwilami  kuriozalne sytuacje. Swego czasu podróżnik Wojciech Cejrowski w ramach „Boso przez świata” wskazał, że wąż jaki jest uznany w Ameryce Południowej za szkodnika w Europie podlega ochronie. Wedle bowiem prawa skoro go nie ma jest on gatunkiem wymagającym troski. Obok tego rodzaju spraw z drugiej strony pojawia się problem łowców.

Wskutek zakazu odstrzału wybranych zwierząt powstał liczący dwadzieścia trzy miliardy dolarów rynek. Trafiają na nie kły słoni, rogi nosorożców, kości tygrysów, czy pazury niedźwiedzi. Obok kwestii prestiżu mają one w niektórych przypadkach znaczenie magiczne, jako element obrzędów. Organizacja Narodów Zjednoczonych wskazuje, że powstały organizacje przestępcze skoncentrowane na czerpaniu zysków z łowów na zagrożone gatunki. Odpowiedzią na ten problem była konwencja z 1973 roku odnośnie Nielegalnego Handlu Zagrożonymi Gatunkami Fauny i Flory (CITES). Stanowił on międzynarodowe porozumienie na rzecz uregulowania przewozu i handlu rzadkich okazów. To właśnie jego rocznica jest corocznie obchodzona w marcu jako Światowy Dzień Zwierząt.

Ze strony miłośników przyrody problem stanowi między innymi pozyskiwanie skór. Obok niego kwestię do rozważanie stanowi kuchnia, zwłaszcza w krajach Azji oraz Afryki. Przykładowo dwadzieścia ton mięsa rzadkiego łuskowca trafia na stoły w Chinach oraz Wietnamie. Odnośnie tygrysów rocznie chwyta się ich od siedmiu do ośmiu tysięcy. Białych nosorożców w samej Afryce pozostało już dwadzieścia tysięcy sztuk, co zwiększa finansową zachętę do łowów na tego zwierza.

Obok tego na znaczeniu ma nielegalny wyrąb lasów. Rzadkie drewno jest warte na świecie dwieście dwadzieścia siedem milionów dolarów. Z tego od dziesięciu do trzydziestu procent przechodzi przez ręce poza kontrolą urzędników. Dla kontrolerów jest to problem, bo oznacza, że  nie mają oni wpływu, co się dzieje na przykład ze słoniami.

Miłośnicy zwierząt powołują się na historię takich osób jak Mohamed Esimbo, myśliwych związanych z naturą, którzy pozyskiwali tylko tyle ile potrzebowali, a teraz już są zmuszenie do przemierzania dziesiątków, a nie kilkunastu kilometrów dla łowów. Po odrzuceniu ładunku emocjonalnego pojawia się tutaj schemat człowieka pierwotnego, jako zgodnego z naturą. Przykładowo z Kongo rocznie transportuje się sześć milionów ton mięsa dzikich zwierząt lądowych. Efektem tego jest zanik zwierząt w okolicach wiosek.

Miejscowi za kilka dni na polowaniu otrzymają po sprzedaży mięsa od siedmiu do sześćdziesięciu dolarów, przy miesięcznych zarobkach na poziomie siedemdziesięciu pięciu dolarów stanowi to kuszący dodatek do głównej pensji. Sieci takie jak Traffic zajmują się namierzaniem łańcuchów przerzutowych i blokowania dostaw dzikich zwierząt. Stawiają sobie za cel wprowadzenie urzędników, aby ustalał wskaźniki oraz zakres pozyskiwania zwierząt z przyrody. Przykładowo sieć Traffic śledzi sto dziesięć osób rocznie związanych z łańcuchami przerzutowymi. Wedle ich ustaleń sześćdziesiąt pięć procent eksportu z RPA dokonuje się w sposób nielegalny.

Nieodzownie również wraca temat lasów, jako „płuc Ziemi”. W centrum zainteresowania znajduje się również propagowanie ruchów ekologicznych oraz ogrodów zoologicznych jako sposób na działania przeciwko wyniszczeniu. Nie mówi się jednak jakie są koszty opieki weterynaryjnej i o jakiej skali funduszy jest mowa. Fundusz Zdrowia Dzikich Zwierząt w Stanach Zjednoczonych w ramach jednego z grantów dla trzynastu zoo przekazał sto pięć tysięcy dolarów. Rodzi się tutaj pytanie, czy jest sens dla społeczeństwa w inwestowanie tysięcy dolarów i złotówek w kampanie na rzecz ochrony środowiska, jak jednocześnie usuwa się dzieci nienarodzone jako problem do rozwiązania przez rozerwanie w ramach aborcji. Do takich bowiem dochodzi absurdów, że życie człowieka określa się jako płody i tym samym jako nieistotne, a takie same zachowania względem zwierząt jako bestialstwo.

Chrześcijaństwo nakłada obowiązek odpowiedzialności za to, co oswojone. Zarazem jednak stawia człowieka nad zwierzętami i jeśli tego wymaga pomoc chorym, czy potrzebującym postawienie przyrody poniżej człowieka, a nie nad nim. Co istotne działania ONZ zapominają, że zapewnienie dzietności, umocnienie rodzin przekłada się na lepszą ochronę środowiska, bo więcej osób ma możliwość objęcia ochroną tego małego wycinka świata wokół siebie. Takie jednak myślenie jest świadomie redukowane do kwestii podporządkowania przyrodzie.

 

 

Źródło: redakcja

Najnowsze
Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną