Bez internetu w czasie zarazy byśmy zwariowali
Czasy epidemii i samoizolacji ostatni raz doświadczyła ludzkość podczas słynnej hiszpanki 1918-1920, choć ziemię polskie dotknęła w mniejszym stopniu.
I musimy się zgodzić, że społeczeństwo dziś jest słabsze niż kiedyś. Dawniej proste życie, zaprawa do ciężkiej pracy od małego, zdanie na samego siebie kiedy wychodziło się z domu w wielki świat, umieralność własnego rodzeństwa, hartowało i uodporniało. I Wiara, nawet jak odrzucona była realna i namacalne przez świadectwo innych.
Dziś „Bóg umarł” i nie ma Go nawet przez świadectwa. Nie szukamy w Nim siły, albo nawet Go nie znamy lub co gorzej z nienawiścią Go odrzucamy. Zostały gadżety i jednym z nich jest internet. Media społecznościowe to nieustające gadające społeczeństwo dajce siłę wspólnoty albo przynajmniej jest pozór. A jak mówi teologia moralna, dusza bez Boga zapełnia się ludzkimi śmieciami mającym zagłuszyć sumienie, aby życie było miłe, łatwe i przyjemne. Ale co by było, jakby „interneta” nie było?
Tragedia jest totalna, samotność i beznadzieja. Nie każdy czyta książki i ma dobre relacje z rodziną. Nie każdy ma naturalną dyscyplinę, aby przetrwać na „bezludnej wyspie” samoizolacji. Jak wiemy, pokolenie III RP jest słabiutkie, a licealistach mówi się wręcz „Pokolenie Płatków Śniegu” gasnących w oczach po pierwszych problemach życiowych.
I teraz cała ludzkość stoi przed apokalipsą spowodowanego przez małego wirus.
A co będzie, jak wyłączą media społecznościowe? Strach pomyśleć.
Piotr Błaszkowski
Źródło: Piotr Błaszkowski