Technodemokracja już w Europie

0
0
0
/

Co kilka dni pojawiają się nowe informacje i spekulacje odnośnie wyborów w Polsce. Nie tylko my się nad tym zastanawiamy. Zdolność do wybierania reprezentantów dziś jest uznawana za podstawę funkcjonowania w społeczeństwie. Demokracja pomimo swoich wad jest w kategoriach ilościowych najczęściej wybieraną formą sprawowania władzy.

Dokąd zmierza Europa zajął się analityk Hans Kundnani. Ukazuje jakie są jego zdaniem problemy na Starym Kontynencie. Głosi on początek kryzysu. Jest kolejną osobą głoszącą, ze wizja lewicowa demokracji ma problemy. Tak pojęta liberalność oznacza nie kwestie wolności (od łacińskiego źródła tego określenia), lecz kwestie przyporządkowania do ideologii. Zmiany w formowaniu się władzy łączy z obecnością mediów cyfrowych.

Kryzys w jego ujęciu łączy się z wycofywaniem się marksizmu z polityki. Nie oznacza to, że nagle mamy zwrot i konserwatyzm staje się dominujący. Zauważa, że problem stanowi między innymi wybór Donalda Trumpa, czy opuszczenie Unii Europejskiej przez Wielką Brytanie. O skali ujęcia ideologicznego świadczy fakt, że ów kryzys nie wyraża się w braku możliwości podejmowania wyborów. Dalej istnieje możliwość głosowania. Kłopot dla analityka stanowi, że osoby głosują nie tak jak powinny.

Tym samym stanowi przedstawicieli nurtu zainteresowanego nie tylko kształtowanie opinii publicznej, ale usuwające reprezentacje spoza klucza. Do ukazania tego posiłkuje się odwołaniem się do skali zadowolenia z demokracji. Jako miernik takie podejście kryje w sobie pułapkę. Czym innym jest kwestia, czy mam możliwość wybierania i bycia kandydatem od rozliczania polityków z obietnic. Istnieje ryzyko, że niezadowolenie z kwestii socjalnych badania przełożą na stosunek do demokracji.

Wydana przez Yale książka Davida Runcimana „The confidence trap. A history of democrasy crisis from World War I to the Present” głosi między innymi tezę, że dziś istnieje „intelektualna nieświadomość” wyborców. Tym jednak jest demokracja w swej istocie. Elita, bez względu, czy mowa o osobach uzdolnionych w mechanice, literatach, doktorach, czy matematykach wyróżnia się unikalnością. W demokracji liczy się głos ogółu, a nie najmądrzejszych i najlepiej przygotowanych. Ten mechanizm przekłada się na społeczeństwo.

Podczas trwania intelektualnego przewrotu lat sześćdziesiątych odbyła się w 1967 roku konferencja w Londyńskiej Szkole Ekonomii oraz Polityki. Wśród poruszanych tam zagadnień pojawił się między innymi populizm. Wedle definicji słownikowej za Witoldem Woroszewskim jest to: „popieranie lub lansowanie idei, zamierzeń, głównie politycznych i ekonomicznych, zgodnych z oczekiwaniami większości społeczeństwa w celu uzyskania jego poparcia i zdobycia wpływów lub władzy”. Na cytowanym spotkaniu historyk Richard Hofstadter mówił „każdy o nim mówi, ale nikt nie wie jak go zdefiniować”.

Gloryfikacja demokracji jest uznawana na lewicy za jedno z centrów ideologicznych. Pojawia się jednak tendencja ignorowania tego podejścia, co już odnotowali Roberto Foa i Yascha Mounk odnośnie osób urodzonych po 1980 roku. Jeszcze w 2010 roku na łamach Journal od Democracy Larry Diamond pisał, że nowe technologie są „technologiami wyzwolenia”. Profesor politologii Roandl Deibert w styczniu 2020 już pisał, że nowe media są „drogą do cyfrowej niewolności”. Wyjaśniał, że zjawisko to łączy z pojawienie się dezinformacji oraz kradzieżą prywatności przez maszyny, a także „mową nienawiści”.

Zaiste godne odnotowania, że fakt wpisywania wszystkich obywateli do rejestrów urodzeń, przetwarzanie informacji o nas przez urzędników nie budzi tutaj obaw, ale dopiero media społecznościowe. Okazało się bowiem, że obok umacniania ideologii marksistowskiej użytkownicy również używają platform do komunikacji w celu przekazania rzeczy spoza klucza, bo je interesują, a nie, w celu poznania, bo ktoś inny tak zadecydował.

Tak zachwalane media nie odpowiadają, bo nie stosują takiej skali cenzury, aby zadowalała ona komentatorów. Na łamach International History Review Alan Milward w 2005 wskazywał, że ujednolicenie między państwami Unii Europejskiej słabnie. Innymi słowy istnieje tożsamość nawiązująca do kraju zamieszkania i nie ma chęci do jej porzucenia w imię idei państwa pod nazwą Unia Europejska (a tego wymaga  traktat Lizboński). W Federalist Paper James Madison napisał, że wręcz uważa, iż tradycyjne partie wręcz znikną na rzecz okazjonalnych, łączących się w sieci wspólnot interesów. Tym właśnie wyraża się technodemokracja.

Jacek Skrzypacz

 

Źródło: Jacek Skrzypacz

Sonda

Wczytywanie sondy...

Polecane

Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną