Co dalej z projektem STOP 447? Bąkiewicz apeluje do Komisji Sprawiedliwości!

0
0
/ źródło: PAP / Paweł Supernak

Po czwartkowym głosowaniu w Sejmie wszystkie projekty obywatelskie trafiły do prac w komisjach. Istnieje dużo obaw, że zostaną one tam zamrożone i ostatecznie nie wejdą w życie. Aby temu zapobiec, Robert Bąkiewicz, prezes Rot Marszu Niepodległości oraz wnioskodawca inicjatywy STOP 447, postanowił niezwłocznie działać. Skierował dokument zaadresowany do posła PiS Marka Asta, będącego jednocześnie Przewodniczącym Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka.

- Nie odpuszczamy ws. projektu STOP447. Dziś rano wysłałem pismo do Przewodniczącego Komisji Sprawiedliwości, gdzie trafił projekt ustawy. Jako wnioskodawca chcę aktywnie uczestniczyć w pracach komisji i apeluję o jak najszybsze jej zwołanie. Nie ma na co czekać – napisał na Twitterze Bąkiewicz, który do wpisu dodał skan przesłanego pisma. Więcej informacji na ten temat umieścił w biuletynie Rot Marszu Niepodległości, gdzie zaznaczył m.in., że bez specjalnego zespołu prawnego nie będzie w stanie monitorować zmian wypracowywanych przez polityków.

 

- Chcemy, aby nasz projekt nie został wykorzystany jako koń trojański do wprowadzenia złych przepisów prawnych. Bez zespołu prawników nie zdołamy skutecznie przeciwdziałać takim próbom. Nie będziemy potrafili również skutecznie bronić obecnych zapisów. Dlatego musimy jak najszybciej zatrudnić ludzi, którzy wspomogą nas na tym trudnym etapie naszej inicjatywy – stwierdził Bąkiewicz.  


W środę prezes Rot Marszu Niepodległości uzasadniał przed Sejmem złożony projekt. Od początku zwracał uwagę na niewielką ilość czasu, jaką otrzymał na swoje przemówienie. Wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki niechętnie zgodził się na jego przedłużenie, aby po chwili wyłączyć wnioskodawcy mikrofon. Projekt ostatecznie został skierowany do prac w komisji, choć politycy różnych opcji nie szczędzili krytyki pod jego adresem. Szczególnie aktywni byli pod tym względem posłowie Lewicy, którzy powielali znaną od lat retorykę na temat rzekomego antysemityzmu czy wręcz faszyzmu osób niezgadzających się na spłacanie przez Polskę bezpodstawnych roszczeń na rzecz organizacji żydowskich. Bąkiewicz podzielił się swoimi wrażeniami świeżo po sejmowym wystąpieniu na antenie Telewizji wRealu24.
- Przy pięciominutowym wystąpieniu, w którym miałem zapoznać posłów z obywatelskim projektem ustawy, powiedzmy sobie szczerze, jest to niemożliwe. Mamy co prawda czas pandemii i obostrzeń, ale posłowie siedzą wygodnie w domach i mogą tego wysłuchać. Pięć minut miałem na przedstawienie projektu, pod którym podpisało się ponad 200 tysięcy ludzi – zaznaczył wnioskodawca w programie Piotra Szlachtowicza. Jak dodał, odniósł wrażenie, że Sejm „to jest teatrzyk, grupa oportunistów, którzy idą z prądem, bo tak jest łatwiej”.


-Zastanawiałem się, czy tam są jacyś szlachetni ludzie i jeśli są, to jest ich bardzo niewielu. To, co mogłem po raz pierwszy z tak bliska zaobserwować, to była zwyczajna partyjna nawalanka. Nikt nie jest w stanie poprzeć swojego przeciwnika politycznego tylko dlatego, że mu się to zwyczajnie nie opłaca – postawił gorzką tezę Bąkiewicz. Podkreślił też, dlaczego projekt STOP 447 jest ważny dla naszego kraju.


- Może zapewnić Polsce bezpieczeństwo przed międzynarodową machiną, która próbuje wyłudzić od nas pieniądze. To są szantażyści i terroryści moralni, którzy chcą od nas miliardów dolarów – przekonywał działacz narodowy. Opowiadał też o niezrozumieniu, jakie spotkało go ze strony parlamentarzystów.
- Czułem się o tyle dziwnie, że musiałem to tłumaczyć posłom, że problem jest, a król jest nagi. Ludzie, którzy powinni być elitą naszej Ojczyzny, w ogóle nie myślą o naszym bezpieczeństwie – ocenił Bąkiewicz. Jego zdaniem, kwestii pięciu minut, które miał na przedstawienie projektu, nie odbiera jedynie personalnie.
- To nie jest upokorzenie dla mnie, choć oczywiście to mnie boli. To upokorzenie nie tylko dla ponad 200 tysięcy ludzi, którzy podpisali się pod projektem, ale również dla ponad 60 procent Polaków, którzy w badaniach opinii publicznej wyrazili, że nie zgadzają się na roszczenia organizacji żydowskich – argumentował prezes Rot Marszu Niepodległości.


Amerykańską ustawę 447 (Justice for Uncompensated Survivors Today Act) zaczęto procedować w 2017 roku. Kongres USA nałożył wówczas na Departament Stanu obowiązek przygotowania raportu z realizacji deklaracji państw uczestniczących w konferencji w Terezinie. W maju 2018 roku ustawę podpisał prezydent Donald Trump. W lutym 2019 roku sekretarz stanu USA Mike Pompeo zwrócił się do polskich władz, aby „rozwiązały kwestię zwrotu mienia ofiar Holokaustu”. W maju 2019 roku amerykańska ambasador w RP Georgette Mosbacher zapewniała, że „ustawa JUST nie nakłada na nikogo żadnych finansowych ani prawnych obciążeń”. W sierpniu 2019 roku nasiliły się jednak niepokojące sygnały z informacją, że senatorowie USA wezwali Mike’a Pompeo do wywierania nacisków na Polskę w sprawie mienia ofiar Holokaustu. Wcześniej, w maju 2019 roku Sejm RP odrzucił projekt „ustawy anty-447” autorstwa posłów Kukiz’15. Kolejną inicjatywę, tym razem obywatelską, podjęły Roty Marszu Niepodległości. Pod projektem uzbierano ponad 200 tysięcy podpisów. Jego pierwsze czytania odbyło się 15 kwietnia. Następnego dnia posłowie zadecydowali o skierowaniu go do dalszych prac w Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka.

Paweł Zdziarski  
Źródło: wRealu24, Roty Marszu Niepodległości   

 

Źródło: wRealu24, Roty Marszu Niepodległości

Najnowsze
Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Przejdź na stronę główną