Totalna opozycja szaleje! Zagrażają Polsce?

Dla opozycji od pewnego czasu sprawą numer jeden nie jest walka z koronawirusem, ale walka z PiS-em. Jak było do przewidzenia piekło zaczęło się rozkręcać, gdy termin wyborów prezydenckich jest coraz bliższy. Początkowo były pretensje do Andrzeja Dudy, że tylko on może prowadzić kampanię wyborczą. Jako urzędująca głowa państwa musi podejmować bieżące decyzje i kontaktować się z narodem w tak trudnym dla nas wszystkich czasie. To wynika z jego obowiązków i dobrze, że nie siedzi z założonymi rękami, twierdząc, że wirus ma to do siebie, że powoli przybiera, później kumuluje, a następnie zanika. Sorry, taka jest istota rzeczy, nad którą my nie mamy żadnego wpływu.
Dzięki mediacjom prezydenta udało się sprowadzić do polski olbrzymie ilości sprzętu medycznego z Chin, o które teraz zabiegają wszystkie państwa Europy. Andrzej Duda bierze też aktywny udział w sprawie tworzenia tarczy antykryzysowej i kolejnych jej modyfikacji. I dzięki Bogu, że w tak trudnych i tragicznych czasach mamy takiego prezydenta i taki rząd. Aż strach pomyśleć, co by się działo, gdyby rządziła nami nadal Platforma Obywatelska. Na nic „piniędzy” by nie było, a polityka rządu ograniczałaby się do hasła – ratuj się kto może! W spadku po poprzednich rządach otrzymaliśmy niewydolną służbę zdrowia, którą nie da się tak, w krótkim czasie radykalnie uzdrowić. Najdotkliwszy jest brak lekarzy, pielęgniarek. Młode osoby, które kończyły dotąd studia medyczne w Polsce z całym cynizmem oświadczały, że zaraz po dyplomie wyjeżdżają za granicę, aby poprawić sobie standard życia. I dziś mamy tego tragiczne skutki w DPS-ach, gdzie dramatycznie brakuje personelu medycznego, który pracuje w kilku miejscach i tym samym jest łatwym roznosicielem wirusa.
Zastanawia, czym kieruje się w swoich działaniach opozycja, wszystko krytykująca, blokująca, dążąca chyba do tego, aby jak najszybciej zapanował w Polsce ogólny chaos, społeczeństwo odwróciłoby się od partii rządzącej i wówczas oni weszliby na arenę polityczną. A wtedy – hulaj dusza. Wszystko wróciłoby do dawnych dobrych dla nich lat, a tragicznych dla nas.
Opozycja wpadła w panikę, widząc, że w wyborach prezydenckich ich kandydaci są daleko w tyle za Andrzejem Dudą. W sondażach Małgorzatę Kidawę- Błońską prześcignął nawet Władysław Kosiniak- Kamysz, zupełnie nijaki kandydat i umoczony w poprzednie rządy. Małgorzata Kidawa-Błońska wpadła w panikę i ogłosiła bojkot wyborów, nawołując do niego resztę kandydatów. Ale apel nie odniósł skutku. Nikt z kandydatów nie zamierza zrezygnować z wyścigu do Pałacu Prezydenckiego. Roman Giertych ogłosił na swojej oficjalnej stronie „Plan dla opozycji”. Składa się on z wielu kuriozalnych zaleceń. Przede wszystkim mówi o tym, aby nie wchodzić w żadne rozmowy w sprawie zmiany w Konstytucji. Zaleca utrudnianie przyjęcia przez parlament zmiany do Kodeksu Wyborczego i nie prowadzenia żadnych rozmów z Jarosławem Gowinem. Według Giertycha trzeba wziąć udział w wyborach korespondencyjnych i zadbać o obsadzenie swoich ludzi w pracach wyborczych. I najbardziej kuriozalne stwierdzenie – jeżeli wygra Andrzej Duda, zaskarżyć wynik do SN, jeżeli jakikolwiek kandydat z opozycji - uznać, że wybory były przeprowadzone według wymagań. Giertych wyznaje politykę Kalego – gdy nasz zwycięża, wszystko jest w porządku, gdy przeciwnik, trzeba to unieważnić.
Swoją rolę w tym teatrzyku opozycji spełnia marszałek Senatu Tomasz Grodzki, blokując ustawę wyborów prezydenckich do maksimum. Opozycja czekała z nadzieją na oświadczenie Ministra Zdrowia Łukasza Szumowskiego, który miał wydać oświadczenie z punktu medycznego w sprawie wyborów. W piątek prof. Szumowski powiedział wyraźnie, że wybory tradycyjne mogą się dopiero odbyć w bezpiecznym czasie, tzn, dopiero za półtora roku, do dwóch lat, czyli do wynalezienia i wdrożenia szczepionki przeciwko COVID -19. Natomiast wybory korespondencyjne są jedyną bezpieczną formą, którą w okresie epidemii można przeprowadzić. Oczywiście wszystkie szczegóły bezpieczeństwa trzeba jeszcze doprecyzować. No i rozpętała się istna burza nad min. Szumowskim. W zależności od poziomu agresji i chamstwa na Twitterze pojawiły się wpisy poszczególnych polityków. Wszyscy nie pozostawiają suchej nitki na panu profesorze. Można znaleźć godny wpis Tomasza Grodzkiego: „Jestem głęboko rozczarowany, że prof. nauk med. Min. Zdrowia przedłożył doraźny interes polityczny nad przysięgę Hipokratesa. Polityka nie powinna dominować nad etyką lekarską”. I kto to mówi. A jak nazwać zachowanie prof. nauk med. który w niebezpiecznym czasie epidemii jedzie do Włoch, twierdząc, że wirusa nie było w zasięgu trzydziestu kilometrów. Nie wiem, czy koronawirus uciekał w ten sposób w popłochu przed potężnym marszałkiem Senatu? A marszałek po powrocie prosto z lotniska udał się na SOR , aby tam zrobić test na obecność koronowirusa. Rzeczywiście, wszystko na przekór wiedzy medycznej.
Małgorzata Kidawa-Błońska swój wpis opracowała buńczucznie: „Wybory nie będą ani bezpieczne, ani uczciwe, ani tajne. Panie Ministrze przysięga Hipokratesa obowiązuje dziś szczególnie Pana”.
Joanna Scheurling-Wielgus mówiła już bardziej po chamsku: „rekomendacja min. w sp. wyborów świadczy o tym, że on i jego podkrążone oczy chodzą na pasku posła Kaczyńskiego, który uparł się na wybory, więc wybory muszą być i kropka. Prof. Szumowski, po pierwsze nie szkodzić”. W podobnym duchu pisze Robert Biedroń, mówiąc, że Minister Zdrowia „ wybrał odpowiedzialność przed prezesem, a nie przed narodem. W PiS wszyscy tańczą, jak Kaczyński zagra”. Ciągle obowiązuje ta sama retoryka, jakby Polską rządziło jakieś zło ucieleśnione w osobie prezesa PiS. Tylko, że kto w takie brednie jeszcze wierzy? Leszek Miller jak zawsze z grubej rury i po chamsku: „Pan Szumowski już od dawna przestał być lekarzem, wpadając w bagno popisowskiej polityki”.
Nic nowego. Świat się nie zmienił w czasach epidemii. Zero refleksji, chęci zjednoczenia sił, aby wyprowadzić Polskę z tego koszmaru. Oni dalej toczą swoje wojenki i dalej nie przebierają w środkach. Tylko do czego oni dążą? Nie chcą planu Gowina i zmiany Konstytucji, nie chcą wyborów korespondencyjnych, które niegdyś sami rekomendowali. Jakie jest wyjście z sytuacji, gdy kadencja obecnego prezydenta wygasa na początku sierpnia? Czy Polska w tych trudnych czasach ma być pozbawiona prezydenta? Czy ma zapanować chaos polityczny? Wprowadzenie stanu wyjątkowego niczego nie załatwi, bo związane jest to z ogromnymi odszkodowaniami dla koncernów niemieckich i zrujnowaniem naszego państwa. Więc co proponuje opozycja? Może w końcu przedstawi swój sensowny projekt, a nie tylko totalną negację.
Iwona Galińska
Źródło: redakcja