KURIOZUM: „Fakt” żąda po węgiersku przeprosin za teksty o Tusku!

0
0
0
/ Donald Tusk

Na okładce czwartkowego wydania polskojęzycznego dziennika „fakt” można było przeczytać apel redaktor naczelnej do węgierskich mediów. - Drodzy koledzy z węgierskich mediów, jeśli dla was polsko-węgierska przyjaźń wciąż jest wartością, to przeproście za kłamstwa, które rozpowszechniacie - napisała w apelu redaktor naczelna „Faktu” Katarzyna Kozłowska.

Apel dotyczy przeprosin dla Donalda Tuska, któremu węgierskie gazety zarzuciły kolaboracje jego dziadka z nazistami. Powodem takich tekstów o byłym premierze jest wywiad jakiego Tusk udzielił niemieckiemu „Der Spiegel”. Zarzucił on w nim premierowi Węgier Victorowi Orbanowi, że jego działania nie mają nic wspólnego z demokracją. - Jestem pewien, że Carl Schmitt byłby dumny z Viktora Orbana – mówił Szef Europejskiej Partii Ludowej. Schmitt był prawnikiem i filozofem, którego myśl dała podstawy do budowania nazistowskiego systemu w Niemczech lat 30. XX wieku.

Po tych słowach węgierskie media zaczęły atakować Tuska. W prasie zaczęły pojawiać się artykuły takie jak: „Donald Tusk ukrywał, że jego dziadek był żołnierzem Wehrmachtu” czy „Tusk robi z Orbana nazistę, a przecież jego dziadek był nazistowskim kolaborantem”. 

To właśnie przeciwko takim tekstom zaprotestowała na pierwszej stronie redaktor naczelna „Faktu”. W swoich żądaniach przeprosin redaktorka zaapelowała w imię przyjaźni polsko-węgierskiej. - W biały dzień posłużono się zwykłym kłamstwem i zmanipulowanymi zdjęciami, przedstawiając je jako fakty. Drodzy koledzy z węgierskich mediów, jeśli dla was polsko-węgierska przyjaźń wciąż jest wartością, to przeproście za kłamstwa, które rozpowszechniacie. I natychmiast usuńcie je ze swoich serwerów (…) Cieszymy się z roli, jaką razem odgrywamy w Europie. Uważamy się za partnerów, którzy mogą na sobie polegać. Dlatego warto, żebyśmy wszyscy byli świadomi tego, że obrzucanie błotem polskich polityków przez węgierskie media to obrzucanie błotem polsko-węgierskiej przyjaźni. – napisała.

Publikacje o Tusku wywołały na Węgrzech duże poruszenie. Do sprawy odniósł się także ambasador Polski w Budapeszcie Jerzy Snopek. - Sprawa odbiła się tu gromkim echem, a ocena dokonana przez Donalda Tuska wywołała mnóstwo komentarzy, zresztą niejednomyślnych. W tej sytuacji należy rzetelnie ustosunkować się zarówno do wypowiedzi Tuska, jak i do reakcji węgierskich, które wywołała – powiedział.

Historia o dziadku Donalda Tuska miała swoje miejsce także na polskim podwórku politycznym. Sprawa jego przodka wybuchła w 2005 roku przed wyborami prezydenckimi. Wówczas to były prezes Telewizji Polskiej powiedział w jednym z wywiadów, że na Pomorzu mówi się, że dziadek Tuska służył w wojsku niemieckim. Okazało się, że rzeczywiście jest to prawdą. Wiadomość ta, jak twierdzi, zaskoczyła Tuska. - Dzisiaj dostałem informację o istnieniu dokumentu, którego do tej pory nie widziałem i według którego mój dziadek pod koniec wojny został wcielony do jednostek zapasowych wojska niemieckiego – mówił w 2005 roku Donald Tusk. 

Informacje te następnie zostały uzupełnione i stwierdzono, że dziadek został do niemieckiego wojska wcielony siłą, podobnie jak wielu innych Polaków z tamtych stron. Jednak sympatię rodziny Donalda Tuska do naszych zachodnich sąsiadów zbadał dziennikarz śledczy Wojciech Sumliński, który jest autorem książki „Niebezpieczne związki Donalda Tuska. W jednym z wywiadów Sumliński mówił: – Tusk to postać wykreowana, marionetka. W domu jego dziadków mówiło się po niemiecku. Część jego rodziny zginęła na statku “Wilhelm Gustloff”, na którym uciekali przed Sowietami Niemcy, a który storpedowała sowiecka łódź podwodna – mówił dziennikarz. 

W publikacji o Tusku znaleźć można informacje nie tylko o jego rodzinnych sympatiach i związkach z Niemcami, ale także osobistych. – Posiadamy mocne dowody ukazujące związki b. premiera z niemieckim wywiadem BND. Odbywało się to za pomocą pośredników i firm przykrywkowych. Były premier nigdy nie był tak dzielnym opozycjonistą za jakiego go dzisiaj mamy. Niczego nie dokonał, a raz tylko został zatrzymany w tzw. “kotle” m.in. razem z Krzysztofem Wyszkowskim, jednak wszyscy zostali wypuszczeni, a potem przechodzili piekło, poza jednym człowiekiem – Donaldem Tuskiem. Bez problemów dostał on paszport, podróżował po całej Europie – mówił Wojciech Sumliński. W całej książce jest mnóstwo takich przykładów.

Bez względu na wszystko mamy do czynienia w Europie z kolejną wojną medialną. Tym razem wywołana została przez wywiad dla niemieckiego dziennika. Odpowiedziały jemu węgierskie media. W obronie byłego premiera i jego niemieckich powiązań stanął polskojęzyczny dziennik, którego właścicielem jest… niemiecka spółka.

DZ

Źródło: Wirtualne Media; dzienniknarodowy.pl

Źródło: Wirtualne Media; dzienniknarodowy.pl

Najnowsze
Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną