Jeżeli nowy rząd nie przyjmie imigrantów, Polska może zostać zawieszona w prawach członkowskich lub wykluczona z UE
Z prof. Thomasem Schmitzem, wykładowcą prawa na Uniwersytecie w Getyndze rozmawia Anna Wiejak
Powiedział Pan, że Węgry mogą zostać zawieszone w swoim członkostwie w Unii Europejskiej z powodu decyzji podejmowanych przez rząd w Budapeszcie wbrew woli UE...
- Z powodu pogwałcenia fundamentalnych wartości, na których Unia Europejska została utworzona. W Artykule 2 Traktatu o Unii Europejskiej jest ustęp traktujący o tychże fundamentalnych wartościach, a niektóre z reform zainicjowanych przez węgierski rząd były sprzeczne z prawem unijnym, w tym m.in. te dotyczące wolności mediów.
Istnieje procedura, będąca raczej cywilną procedurą, a wynikającą z Art. 7 Traktatu o UE, która mogłaby zostać rozpoczęta, Komisja Europejska mogłaby nałożyć na Węgry potężne kary pieniężne za naruszenie prawa unijnego. W przypadku poprzednich przypadków naruszenia przez Węgry prawa wspólnotowego sprawa zakończyła się kompromisem, chociaż złagodzili legislację.
Tyle że teraz węgierski rząd nie zgodził się na przyjęcie imigrantów.
- To będzie uznane przede wszystkim za pogłwałcenie traktatów i spowoduje rozpoczęcie procedur karnych za kolejne już naruszenie unijnego prawa przez Komisję Europejską. Jeżeli rząd Węgier będzie tak działał stale, czy przez dłuższy czas, może to prowadzić do zawieszenia członkostwa Węgier, jednakże procedura karna to proces długotrwały, zatem zanim nastąpi zawieszenie w prawach członka, to zostanie jeszcze podjętych wiele innych kroków.
Istnieje duża możliwość, że jeżeli w Polsce zmieni się rząd, Polska również odmówi przyjęcia imigrantów. Czy w przypadku spełnienia się takiego scenariusza, Polska również zostanie zawieszona?
- W najbardziej ekstremalnej sytuacji może się tak stać. Decyzja podjęta przez Radę Europejską a dotycząca imigrantów jest wiążąca, zatem Polska jest zobowiązana działać zgodnie z decyzjami europejskiego prawodawcy. Jeżeli jakikolwiek kraj zdecyduje, że nie będzie przyjmował żadnych imigrantów jest to sprzeczne z zaangażowaniem w prawa człowieka, godności ludzkiej, obowiązującego, gdyż zawartego w Art. 2 Traktatu o Unii Europejskiej. Stąd złamanie tego prawa może prowadzić do wykluczenia ze wspólnoty, bądź zawieszenia członkostwa. Zanim jednak to nastąpi, zostanie podjętych wiele innych kroków.
Sądzi Pan, że Bruksela zdecyduje się na podjęcie aż tak ekstremalnych działań?
- Nie na samym początku, jednakże w dłużej perspektywie czasu tak, ponieważ wiele krajów europejskich jest tym zbulwersowanych. Mówią: przez dwadzieścia lat okazywaliśmy solidarność z nowymi krajami członkowskimi, dlaczego mamy pozwalać krajowi będącemu w UE na dostęp do naszego europejskiego rynku wewnętrznego, na swobodny przepływ pracowników, jeżeli on nie chce przyjąć uchodźców? Dlaczego mamy na to pozwalać?
Zatem jeżeli Bruksela nie podjęłaby stosownych kroków, mogłoby to wywołać niezadowolenie społeczeństw pozostałych państw członkowskich.
Ale przecież społeczeństwa państw zachodnich wcale nie chcą imigrantów...
- To nieprawda. Jedynie niewielkie mniejszości ich sobie nie życzą. Większość społeczeństw chce przyjęcia imigrantów, jednakże w ograniczony sposób w wyniku zaostrzonych procedur. Ci, którzy nie szukają azylu, a są imigrantami ekonomicznymi, mają być wydalani w trybie natychmiastowym. Jednakże wydarzenia w Austrii, Francji, czy Szwecji pokazały, że społeczeństwa, a przynajmniej większa ich część chce tych uchodźców i są w stanie zaakceptować tych, którzy naprawdę szukają azylu.
W Niemczech organizowano ostre protesty, które zresztą relacjonowały media.
- Ale ten opór stawia bardzo niewielka część społeczeństwa, chociaż bardzo mocno obecna w środkach masowego przekazu. Fakt, że robią spory szum, rzucając chociażby koktailami Mołotowa, czy dewastując ośrodki dla uchodźców, niemniej jednak jest to mała grupa. Jeżeli przeciwko uchodźcom protestuje kilkaset osób, to kilka tysięcy protestuje przeciwko tym protestom.
Źle widziani są jedynie imigranci ekonomiczni.
Ale przecież niemożliwym jest do rozróżnienia, kto jest prawdziwym uchodźcą, a kto imigrantem ekonomicznym.
- Nie do końca. Istnieją procedury, w wyniku których władze decydują, czy ktoś naprawdę jest uchodźcą i czy otrzyma azyl. Problemem jest to, że – przynajmniej w Niemczech – te procedury są trudne i potrzeba licznego wykwalifikowanego personelu dla ich wykonywania. Poza tym kosztuje to krocie. Obecnie te procedury trwają zbyt długo – władze powinny w dwa miesiące podjąć decyzję o przyznaniu bądź nieprzyznaniu azylu, tymczasem obecnie zabiera im to 7-9 miesięcy, a nawet dłużej. Poza tym nie są konsekwentne w wydalaniu z kraju tych, których wnioski zostały odrzucone. To jest coś, co powinno się zmienić i pewnie się zmieni. Rządy niektórych krajów już zresztą podjęły kroki w tym kierunku.
Dziękuję za rozmowę.
Fot. Anna Wiejak
© WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.
Źródło: prawy.pl