Lekcje religii mogą zniknąć z niektórych szkół
Nowe rozporządzenie Ministerstwa edukacji Narodowej otwiera furtkę do likwidowania katechezy w szkole. O tym, czy w podstawówce, gimnazjum lub liceum będą zajęcia z religii zdecyduje władza lokalna a nie MEN.
Zmiany wejdą w życie już 1 września tego roku. Na podstawie ministerialnego rozporządzenia zmieniony został sposób układania tak zwanego „ramowego planu przedmiotów w szkole”. Jego układaniem zajmują się Kuratoria Oświaty, podległe Ministerstwu Edukacji Narodowej.
Nowe rozporządzenie, podpisane niedawno przez minister edukacji Krystynę Szumilas, w ramowym programie nauczania nie uwzględnia religii i etyki. Pojawił się natomiast inny zapis: „W szkolnym planie nauczania uwzględnia się również wymiar godzin zajęć religii lub etyki zgodnie z przepisami w sprawie warunków i sposobu organizowania nauki religii w publicznych przedszkolach i szkołach”.
Oznacza to, że decyzja o tym, czy religia pozostanie w szkołach, teraz będzie leżała w gestii samorządów. To właśnie szkolnym programem nauczania zawiadują jednostki samorządu terytorialnego, a ramowym – podległe MEN kuratoria Oświatowe.
Jak uczy praktyka, teraz wystarczy, że gmina nie znajdzie odpowiednich środków finansowych na pensje dla katechetów, wówczas rodzice będą musieli za naukę religii zapłacić z własnej kieszeni. Jeśli nie znajdą się chętni – z katechezy trzeba będzie zrezygnować, albo przenieść ją do kościelnych salek.
To powrót do rozwiązań stosowanych w okresie PRL – stwierdza na konferencji prasowej klub „Solidarna Polska” i zapowiada, że w związku z tym skieruje skargę do Trybunału Konstytucyjnego. Dlaczego jednak taki problem powstał wokół sprawy katechez w szkołach? - To jest planowa, systemowa akcja obliczona na wykorzenienie z narodu Polskiego chrześcijaństwa – podkreśla posłanka Beata Kempa z Solidarnej Polski.
Już wiadomo, że wiele gmin i powiatów stara się na siłę forsować różne „akcje” wymierzone w katolików. Prym wiedzie tu Rada Miejska w Częstochowie. Pod koniec ubiegłego roku przyjęła budżet, w którym zapisano wydatki na program in-vitro, mimo że nie ma jeszcze odpowiednich przepisów prawnych. W tym samym mieście wcześniej uznano, że należy opodatkować jasnogórskich pielgrzymów. Tymczasem rozporządzenie MEN w takiej sytuacji i przy tak sprzyjającym „klimacie politycznym” to swoista woda na młyn...
Ale to nie tylko poważne zagrożenie wolności wyznania w kraju, to także problem prawny. Przede wszystkim takie rozporządzenie narusza konkordat, a zwłaszcza art. 12 ust. 1, który mówi, że „państwo gwarantuje, że szkoły publiczne organizują naukę religii zgodnie z wolą zainteresowanych w ramach planu zajęć szkolnych i przedszkolnych”. Nauczanie religii w szkołach gwarantuje również Konstytucja RP w art. 53.
Niewykluczone, że w tej sprawie niebawem rozpocznie się zbiórka podpisów pod petycją sprzeciwiającą się opisywanej decyzji minister Krystyny Szumilas. Na razie resort zapowiada, że przyjrzy się rozporządzeniu raz jeszcze i wtedy ostatecznie podejmie decyzję.
Ministerstwo Edukacji Narodowej nie odpowiedziało nam do tej pory na pytania związane z przyczynami zmian w procedurach ustalania ramowego planu nauczania w szkołach.
Michał Polak
na zdjęciu: Krystyna Szumilas, Minister Edukacji Narodowej.
źródło: www.men.gov.pl
Źródło: prawy.pl