Ślepcy rządzą Europą, a muzułmanie maszerują
Kto w końcu powie głośno, że islam jest ideologią zniewolenia ludzi o odmiennych poglądach, wszędzie tam, gdzie ma większość.
Natomiast tam, gdzie przyczajony czeka na obalenia ustalonego porządku, ubiera się w szaty pacyfistycznych bajdurzeń i opowiada baśnie z tysiąca i jednej nocy o tolerancji i poszanowaniu. Kobiet najbardziej. Wyznawców innych religii jeszcze bardziej.
Jak wygląda w XXI wieku tolerancja islamistów w krajach rządzonych przez muzułmanów? Ktoś ma wątpliwości? Jak wygląda polityka w stosunku do innowierców w wykonaniu książąt saudyjskich? Władców, którzy należą do najbogatszych na świecie. Tych, co kupują sobie zabaweczki za miliony dolarów i usypują wyspy tam, gdzie nikt ich nie potrzebuje. Dla zabawy, dla szpanu.
W dniu 27 listopada 2015 r. podczas Europejskiego Kongresu w obronie chrześcijan w Krakowie, został zaprezentowany raport pt.: „Prześladowani i zapomniani”, przygotowany przez Sekcję Polską Papieskiego Stowarzyszenia Pomoc Kościołowi w Potrzebie.
Jest to kolejny dokument z serii „Prześladowani i zapomniani”. Można w nim przeczytać o dramatycznej sytuacji chrześcijan w różnych częściach świata. Najnowszy raport obejmuje lata 2013, 2014 i pierwsze 8 miesięcy 2015 roku. Opisano sytuację chrześcijan w: Arabii Saudyjskiej, Chinach, Erytrei, Iraku, Korei Północnej, Nigerii, Pakistanie, Sudanie, Syrii i Wietnamie. I właśnie w Syrii i Iraku, które nie schodzą z ust zatroskanych komentatorów i polityków z całej Europy, działa tzw. Państwo islamskie. Działa, to źle powiedziane. Tam zostawia spaloną ziemię islamistyczne państw „bandyckie”. Niszczą wszystko, co działało i nie wiąże się islamem.
A co ze wspomnianą Arabią Saudyjską, jednym z najbogatszych krajów świata. Blisko stamtąd do upadłego Iraku i Syrii pogrążonej w anarchii. Dziwnym zbiegiem okoliczności fale muzułmanów nie maszerują do kraju Mekki i Medyny. Choć może się mylę. Pewnie imigranci i różni przebierańcy idą do Mekki, tylko na około, przez biegun północny maszerują dzielnie do Arabii. Trochę im zejdzie, ale azymut trzymają. Trzeba Marka Kamińskiego spytać się, czy dobry kurs obrali.
Tymczasem zatroskani o los swych pobratymców szejkowie saudyjscy rozpoczęli budowę najwyższego na świecie wieżowca. My boimy się, czy polskim emerytom wystarczy na chleb i lekarstwa i imigrantom na kieszonkowe, a oni… budują taki tam domeczek na piaskach pustyni. Drapacz chmur o wysokości 1007 metrów, powstaje 32 km na północ od miasta Jeddah. Jego budowa ma zakończyć się w 2020 roku. Wartość inwestycji to 1 200 000 mln dolarów! Wstępna wartość. Pewnie jakiś miliard trzeba będzie dorzucić. Takie tam kieszonkowe.
Mniemam, że to nowoczesny sierociniec dla muzułmańskich emigrantów, sierot, bezdomnych, matek opuszczonych. Wiele takich „schronisk” powstało na Bliskim Wschodzie. Jakie sierotki tam zamieszkają? Nie wiem. Caritas nic na ten temat nie mówi. Pewnie w okolicach tego pięknego „sierocińca” powstaną ogródki dla dzieci, żłobki dla zapracowanych żon, a lekarze pierwszego kontaktu będą czekać na dzieci potrzebujące pomocy.
Klub seniora zostanie zorganizowany na najwyższym piętrze, żeby można było podziwiać ładne widoki. No i oczywiście dla zabłąkanych katolików i innych chrześcijan powstaną specjalne strefy wolności i tolerancji. Trwają dyskusje, które piętra im przeznaczyć. Są tacy, co uważają, że najlepsze byłby piętra od 5 do 20, ale pod ziemią.
Jak ktoś wychyli się poza strefę, to żeby się nie zdziwił. Ramię tolerancji muzułmańskiej jest bardzo ciężkie i prosto myślące. Mieczyk pójdzie w ruch, albo seria z kamieni leżących pod ręką. Nie, żeby Koran nakazywał. To niedouczeni egzegeci czepiają się wybranych wersetów. No przecież. Po prostu taka piękna jest, taka głęboka lokalna tradycja. A tradycja to rzecz święta.
Jak podawała w 2013 roku Asyryjska Międzynarodowa Agencja Informacyjna AINA: „gdziekolwiek chrześcijanie mieszkają obok dużej społeczności muzułmańskiej, to są atakowani”. Pewnie, to akwizytorzy islamu chcą z nimi podyskutować, założyć jakiś klub dyskusyjny na wzór klubu Krytyki Politycznej, albo „Poranku przy Koranie, ale po Ramadanie”, a strachliwi chrześcijanie uciekają.
Autorzy serii raportów stwierdzają: „Ponieważ wszystkie te prześladowania dzieją się wśród różnych narodów, języków, w różnych krajach - od Maroka na zachodzie Afryki do Indii, a także w krajach Zachodu, gdzie tylko mieszkają muzułmanie - musi by dla nas jasne, że jedyną rzeczą, która łączy te wszystkie ataki, jest islam”.
Widać, że autorzy raportu nie studiowali na Sorbonie. Nie wiążą faktów. Jaki tam islam, to terroryści. Powiedział tak nawet prezydent Francji F. Hollande. I poszedł dzielnie w marszu po Paryżu. I pani A. Merkel z nim poszła. I pan D. Tusk też poszedł. Od razu w sercach Europejczyków zagościł duch odwagi. Dzielna paryżanka powiedziała, że nie przestanie chodzić na koncerty zespołów satanistycznych. Bo jest dzielna i taki ma styl życia. Odważna paryżanka. Odważny marsz. Przyszedł i zadumał się. Ten marsz się zadumał. I poszedł. No, a Wielki Wschód na dzikim Zachodzie wie, po co maszeruje i wie, co mówi. Więc maszeruje.
Przecież wiemy, że islam jest taki piękny i kulturowo wzbogacający. Pani Joanna Mucha powiedziała i ja jej wierzę. Bo piękna kobieta jest i mądra. A to, że chrześcijanie całymi tysiącami zmieniają wiarę, to tak dobrowolnie. Kto by tam się bał kary śmierci za wyznawanie Jezusa Chrystusa. Nic z tych rzeczy. Po prostu, któregoś pięknego dnia pokochali Mahometa i już. A co, nie można? Na Bliskim Wschodzie i w Północnej Afryce mieszka obecnie mniej niż 0,6 procent wszystkich chrześcijan i stanowią oni zaledwie 4 procent ludności tego regionu (100 lat temu stanowili 20 procent). Siła nawrócenia z pewnością. Wielka siła.
Co prawda śmiercią karane jest odstępstwo od wiary (ridda) według najważniejszych szkół koranicznych, obejmujących ok. 98 procent muzułmanów. Obejmuje ono zarówno zmianę wyznania, jak też poważne błędy doktrynalne. „Zapłatą dla tych, którzy zwalczają Boga i Jego Posłańca i starają się szerzyć zepsucie na ziemi, będzie tylko to, iż będą oni zabici lub ukrzyżowani albo też obetnie im się rękę i nogę naprzemianległe, albo też zostaną wypędzeni z kraju. Oni doznają hańby na tym świecie i kary bolesnej w życiu ostatecznym” (Koran, sura 5, wers 33). To taki przykład, żeby daleko nie szukać.
Jeszcze w 2004 roku wyroki śmierci za apostazję wydawane były przez państwowe sądy w ośmiu krajach islamskich: Arabii Saudyjskiej, Jemenie, Afganistanie, Komorach, Iranie, Mauretanii, Pakistanie i Sudanie. Ale to przecież tylko tolerancyjne przekonania. Nie chcesz, to nie musisz mieszkać w Arabii. Ach, ta Arabia Saudyjska.
Dziennik „Rzeczpospolita” w dniu 8 VIII 2006 podał, że „Saudyjczycy nie tolerują innych religii niż islam. Przed wjazdem na autostradę łączącą Dżuddę z Mekką widnieje znak, który w pięciu językach ostrzega, że drogą tą nie mogą jeździć innowiercy”. Czy ktoś się czepia? Ależ skąd. Tolerancja w piaskach pustyni ma coś z fatamorgany. Jest w oczach publicystów, a jakby jej nie było w rzeczywistości. Ale, to może mnie wody brakuje w organizmie, albo załamanie światła duchowego we mnie. Może.
Dr Paweł Janowski
WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.
Źródło: prawy.pl