SZOKUJĄCE DONIESIENIA! Syn Kuklińskiego ŻYJE i ukrywa się? „Wypadek został sfingowany przez CIA. Morze było zbyt spokojne, by przewrócić jacht”

0
0
/ YT/Tomasz Hanc

„Super Express” przypomniał teorię sprzed 12 lat, wedle której co najmniej jeden z synów Ryszarda Kuklińskiego, Bogdan, miał w rzeczywistości przeżyć zamach na swoje życie. CIA bowiem, w ramach programu ochrony świadków, miało sfingować śmierć SYNA polskiego bohatera, który najpewniej zapobiegł wybuchowi III wojny światowej.

Ryszard Kukliński był oficerem Ludowego Wojska Polskiego, ostatecznie osiągając stopień pułkownika. W latach sześćdziesiątych na pewno współpracował z PRL-owskim wywiadem i kontrwywiadem. Są spekulacje, że współpraca z tajnymi służbami istniała już wcześniej. Po ukończeniu studiów w Akademii Sztabu Generalnego Wojska Polskiego, służył jako oficer sztabowy.

 

Jako oficer, miał dostęp do tajnych planów wojskowych. Ponadto brał udział w tzw. grze wojennej na północy PRL w 1965 roku. Wówczas sowiecki dowódca, marszałek Andriej Grieczko pokazał grupie najwyższych rangą oficerów LWP mobilne wyrzutnie rakiet z głowicami jądrowymi.

 

W maju 1974 roku Kukliński został zapoznany z projektem „Albatros” - tajnym planem budowy trzech schronów przeciwatomowych dla przedstawicieli dowództwa wojsk Układu Warszawskiego. W razie konfliktu atomowego, mieli schować się w nich oficerowie.

 

Według samego Kuklińskiego, kontakt z CIA nawiązał w 1972 roku, choć agentem CIA był już od 1970 roku. Przez kolejne lata aż do 1981 roku przekazał ponad 40 tys. stron dokumentów z informacjami na temat PRL, ZSRS i Układu Warszawskiego. Wśród informacji znalazły się m.in. plany użycia przez sowietów broni jądrowej, dane techniczne dotyczące pojazdów wojskowych, rakiet, czy też planów rozmieszczenia wojsk i sprzętu w razie wojny.

 

Kukliński wraz z rodziną zostali ewakuowani z Polski przez oficera CIA w nocy z 7 na 8 listopada 1981 roku, czyli ponad miesiąc przed wprowadzeniem stanu wojennego.

 

Jak wiadomo, służby specjalne nie pozostawiają szpiegów bezkarnymi. A Kukliński był jednym z najlepszych szpiegów tamtych czasów.

 

Jego synowie, Bogdan i Waldemar, zginęli w rocznym odstępie czasu. Bogdan Kukliński w grudniu 1993 roku wypłynął z kolegą w rejs z jachtem u wybrzeży Florydy. Ślad po nich zaginął. Waldemar Kukliński z kolei zginął rok później, w sierpniu. Potrącił go, a następnie przejechał samochód w pobliżu kampusu uniwersytetu Tampa. I tu właśnie pojawia się teoria, że nie do końca tak było.

 

Tygodnik „Wprost” w maju 2009 roku opublikował tekst powołujący się na anonimowe amerykańskie źródła, wedle których młodszy syn Ryszarda Kuklińskiego, Bogdan, wcale nie zginął.

 

Według oficjalnej wersji Bogdan Kukliński zaginął w sylwestrową noc 1993 roku, kiedy razem z kolegą wypłynął w rejs u wybrzeży Florydy. Oficjalnie podano, że jacht został przewrócony przez falę, mężczyźni utonęli, a ich zwłok nie odnaleziono. Tyle tylko, że w tym czasie morze było zupełnie spokojne. Ponadto na pokładzie jachtu, na stole, ratownicy znaleźli puste szklanki i kieliszki. Niemożliwe, aby fala morska, która potrąciła dwóch dorosłych mężczyzn, nie zniszczyła naczyń. Co ciekawe: mężczyzna, który tej nocy towarzyszył Kuklińskiemu, oficjalnie zmarł 10 lat wcześniej – napisano we „Wproście”.

 

Tygodnik, powołując się na swoich informatorów podał, że „był to oficer CIA używający nazwiska osoby nieżyjącej, a rzekome ofiary morza tuż po północy przesiadły się na inny jacht”.

 

Nad ranem, 1 stycznia 1994 roku, Bogdan Kukliński zszedł na ląd i zaczął życie z nową tożsamością – podkreślono.

 

Gdyby wersja podana przez „Wprost” była prawdziwa, Bogdan Kukliński miałby dziś 63 lata.

 

Nie wiadomo, czy – jeśli rzeczywiście śmierć przynajmniej jednego z synów była sfingowana – sam Ryszard Kukliński wiedział o tym planie. Musiałby wykazać się niesamowitą zdolnością gry aktorskiej, udając wstrząs i rozpacza po stracie dziecka. Co prawda był wcześniej szpiegiem, więc z pewnością potrafił udawać, ale z drugiej strony był też wojskowym – człowiekiem o raczej prostym usposobieniu.

 

Za to, co zrobiłem, zapłaciłem najwyższą cenę, jaką może zapłacić człowiek – powiedział sam Ryszard Kukliński o śmierci swoich synów. – Nie tylko strata moich synów, ale także niesprawiedliwość i krzywdzące oceny w moim kraju [posądzenia o zdradę Polski – red. Prawy] bolą mnie bardzo, ale nigdy nie miałem wątpliwości, że dobrze wybrałem. A jeśli miałbym żyć drugi raz, zrobiłbym to samo. Wszystko, co w życiu zrobiłem, robiłem z myślą o Polsce – podkreślił.

 

O ile prawdziwy los synów Ryszarda Kuklińskiego pozostaje zagadką i jest przedmiotem rozważań nad różnymi wersjami, to jednego specjaliści od tematu są pewni: Maczały w tym palce służby. Najczęściej, rzecz jasna, mówi się o rosyjskich.

 

Mogło się zdarzyć, że obaj padli ofiarą nieszczęśliwych wypadków, ale ja w to nie wierzę. Traktuję to jednak w kategoriach zemsty ze strony służb rosyjskich, ale na to dowodów nie ma. Musimy czekać na odtajnienie dokumentów w tych sprawach. Ale wątpię, czy się tego doczekamy – powiedział „Super Expressowi” historyk z UJ prof. Antoni Dudek.

 

Nie można wykluczyć, że ktoś z Moskwy zemścił się na Kuklińskim za jego szpiegostwo na rzecz Amerykanów i przekazywanie im tajnych informacji o Układzie Warszawskim czy samym ZSRR. Ale wszystko na razie pozostaje w sferze dywagacji – skomentował z kolei prof. Andrzej Paczkowski, historyk z Polskiej Akademii Nauk.

 


 

Autor jest dziennikarzem i publicystą, założycielem portalu kontrrewolucja.net. Profile autora w mediach społecznościowych: Facebook, Twitter, YouTube

 

Źródło: wprost.pl / se.pl / prawy.pl

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Przejdź na stronę główną