Niemcy wkroczą do Polski z misją stabilizacyjną

0
0
0
/

Wprawdzie platformiana elyta zdecydowała o wycofaniu wniosku o poddanie dyskusji swojej przegranej w wyborach na forum Parlamentu Europejskiego, jednakże nie zniechęca to naszych odwiecznych przyjaciół z Niemiec, którzy ustami Martina Schulza gromią „polskich populistów”.

 

- To, co rozgrywa się w Polsce, ma charakter zamachu stanu i jest dramatyczne – stwierdził Martin Schulz, zapowiadając, iż Parlament Europejski przeprowadzi na ten temat dyskusję. - Wychodzę z założenia, że w tym tygodniu, a najpóźniej podczas posiedzenia w styczniu, będziemy o tym w Parlamencie Europejskim obszernie dyskutować - zapowiedział polityk niemieckiej SPD znany z takich „demokratycznych” metod rozwiązywania problemów, jak wysyłanie wojsk do niepokornego kraju, aby tym sposobem poprawić jakość tamtejszej demokracji.

 

Przewodniczący PE już dawno zapowiadał, iż kraje, które wybiorą ścieżkę nacjonalizmów i nie będą podzielały „ducha europejskiej wspólnoty” nie tyle może na modłę Niemiec, co na życzenie ich konkretnych interesów, zostaną przywołane do porządku siłą.

 

W końcu ordung być musi, a my jesteśmy w XXI wieku i jak starsi i mądrzejsi mówią, że ma być globalizacja, najlepiej pod hegemonią Niemiec, to nie ma przeproś. Mieliśmy tego świetny przykład w kwestii imigrantów, która stanowiła zapewne jedynie preludium szykowanych nam „demokratycznych zmian” a zarazem papierek lakmusowy, jak daleko politycy i stojący za nimi filozofowie mogą się posunąć w dekontrukcji ładu i społecznego i politycznego.

 

Wartym podkreślenia jest fakt, iż Schulz sugeruje podjęcie działań potajemnych, niekoniecznie od razu rzucających się w oczy, aby przypadkiem otumanione społeczeństwa, w tym również społeczeństwo polskie, wcześniej nie dostrzegły grożącego im niebezpieczeństwa i nie zdążyły podjąć środków zaradczych.

 

I tak w rozmowie z Deutschlandfunk Schulz ostrzegł przed pochopnym podejmowaniem przez UE kroków przeciwko krajom, w których rządzą "prawicowi populiści". - Gdy prawicowi populiści dostaną do ręki argument, że siły zewnętrzne, obcy, inne kraje próbują mieszać się do polityki wewnętrznej ich kraju w celu skorygowania jej, wówczas najbardziej wzrasta ich popularność – ostrzegał Schulz. Pomoc zatem powinna być bratnia i swojska, a ewentualna interwencja, przed pochopnym podjęciem której Schulz przestrzega, jedynie na prośbę żywiołu polskiego, który poczuje się zagrożony w swojej demokracji, jak niejednokrotnie miało to miejsce w dziejach.

 

Otóż taki żywioł w Polsce już jest. Dopiero co przegrał wybory i w związku z tym ogłosił wszem i wobec, że skoro on nie rządzi, to nie ma demokracji, a jedynie dyktatura, Konstytucja jest łamana, panuje bezprawie i niezbędna jest pomoc instytucji unijnych w przywróceniu porządku i ładu.

 

O ile polski naród kartami do głosowania batożył rodzimych zdrajców i „demokratów”, o tyle należy mieć nadzieję, że eurodeputowany Janusz Korwin-Mikke dotrzyma niegdyś danego słowa i da przewodniczącemu Parlamentu Europejskiego „w pysk”, czyli wyłoży mu całą prawdę o nim w sposób dokładnie tak samo „demokratyczny”, jak ową „demokrację” pojmuje sam Schulz. Krótko mówiąc, przemówi do eurokraty jego własnym językiem.

 

Anna Wiejak

 

WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.

Źródło: prawy.pl

Sonda
Wczytywanie sondy...
Polecane
Wczytywanie komentarzy...
Przejdź na stronę główną