Prawda umiera pierwsza. Wojna informacyjna na Ukrainie [FELIETON]
Operację przyłączenia Krymu do Rosji w 2014 uznaje się przede wszystkim za majstersztyk w obszarze szeroko pojętej wojny informacyjnej i działań hybrydowych. Od tego momentu zaczęto zresztą w świecie wskazywać Rosję jako kraj, który pierwszy na szeroką skalę prowadził badania na rzecz możliwości wykorzystania potencjału prowadzenia niekinetycznych działań na szeroką skalę w celu osiągnięcia efektów o charakterze militarnym.
Rosja nie mogąc się równać gospodarczo z potencjałem amerykańskim, który daje Stanom również zdecydowana przewagę na polu możliwości prowadzenia zaawansowanych technologicznie zbrojeń, postanowiła sobie zrekompensować swoje słabości wykorzystując do tego celu obszar wojny informacyjnej, jako wielokrotnie tańszej, a potrafiącej przynosić czasem zadziwiająco duże sukcesy czego przykładem było właśnie zajęcie Krymu praktycznie bez walki. Tu jednak warto wspomnieć, że wbrew powszechnym opiniom Rosja nie wymyśliła ani wojny informacyjnej, ani wojny hybrydowej. Działania takie prowadzone były w świecie od czasów starożytnych przez praktycznie wszystkie znane nam cywilizacje. Opisów takich działań możemy się doszukać również w Starym Testamencie. Przemyślane działania informacyjne przez całe wieki były domeną dynastii chińskich czy mongolskich najazdów na Europę. Ówcześni Azjaci, a za nimi współcześni Rosjanie bazują na myśli chińskiego generała Sun Tzu, który ponad dwa i pół tysiąca lat temu podzielił się ze światem swoimi przemyśleniami na temat prowadzenia wojny. Przemyślenia te okazały się na tyle fenomenalne, że mimo upływów dziesiątek wieków i kolosalnego rozwoju techniki wojskowej oraz sposób prowadzenia wojen, nie straciły one na aktualności.
24 lutego 2022 roku po ataku Rosji na Ukrainę wydawało się że i tym razem Rosja na polu wojny informacyjnej będzie znowu górą. Rosjanie zajmując Donbas i informując o rozpoczęciu wycofywania żołnierzy z ćwiczeń na Białorusi dali to zrozumienia, że interesował ich Donbas więc go zajęli a tym samym ich apetyt został zaspokojony. Tymczasem okazało się, że wykorzystali terytorium Białorusi, do skrócenia sobie drogi do zdobycia stolicy Ukrainy. Przez kilka pierwszych godzin operacji wydawało się, że maja szansę przy niewielkich stratach własnych i ataku na wybrane cele strategiczne sparaliżować ukraińską obronę i zająć Kijów. Odnieść można wrażenie że zgubiła ich pycha i tym razem z prymusów doktryny Sun Tzu stali się miernotami z oślej ławki. Kompletnie zlekceważyli przygotowanie się do tej wojny na polu walki informacyjnej, a przede wszystkim rozpoznania nastrojów społeczeństwa wschodniej Ukrainy, które nie było im już tak przychylne jak w 2014 roku.
Zdecydowanie lekcję z prowadzenia wojny informacyjnej odrobiła za to strona ukraińska. Sama z siebie wykreowała wiele fake newsów na temat tej wojny, które czasem przez kilka dni krążyły w sieci z dziesiątkami milionów odsłon, oddziaływając emocjonalnie zarówno na własne społeczeństwo jak i resztę świata. O skali emocjonalnego oddziaływania najlepiej świadczy fakt, że w opowieść o heroicznej śmierci ukraińskich żołnierzy na Wyspie Węży uwierzyli nie tylko zwykli Polacy ale nawet generałowie, a rzekomo poległych i odznaczonych, przyrównywano do obrońców spod Westerplatte czy Wizny co jest głębokim nadużyciem względem polskich tradycji orężnych i prawdy. Innym przykładem jest prymitywna opowieść o rzekomej kradzieży rosyjskim żołnierzom czołgu, która okazuje się być prymitywną manipulacją faktami.
To pierwsza wojna, w której na skalę totalną odcięto państwa trzecie od bezstronnych źródeł wiedzy na temat strat w sile żywej i sprzęcie po obu stronach. Amerykanie w Iraku, nie podawali poza incydentalnymi przypadkami, liczby ofiar prowadzonej wśród ludności cywilnej ale przynajmniej podawali z opóźnieniem saklę strat własnych. Obecnie Ukraina podaje straty rosyjskie nie poddając własnych start wojskowych. Rosjanie początkowo posądzani byli o podawanie nieprawdziwych informacji o stratach własnych mimo, że po prostu nie podawali ich w ogóle, co nie znaczy, że oczekiwali od kogokolwiek, że uwierzy w to, że żaden rosyjski żołnierz nie zginął. Dopiero po kilku dniach od rozpoczęcia ataku zaczęli podawać informacje o startach własnych, które są z pewnością zaniżone. Ukraińcy podają ogólne dane, z wyróżnieniem liczby ofiar w dzieciach, dla spotęgowania oddziaływania psychologicznego wśród odbiorców treści, nie podając za to wcale poza jednostkowymi sytuacjami start własnych, zwłaszcza w sprzęcie wojskowym. Czyli jest zupełnie inaczej niż w latach 2014-2015, w Donbasie gdzie na bieżąco społeczność międzynarodowa informowana była o dotkliwych stratach Ukraińców.
Z pewnością znaczącą formą wsparcia na polu walki informacyjnej strony ukraińskiej jest zaangażowania specjalistów od cyber wojny z wielu państw, jak i również zwykłych obywateli roznoszących za pośrednictwem portali społecznościowych prawdziwe lub zmanipulowane informacje wśród swoich znajomych. Do akcji po stronie ukraińskiej włączyły się również nielegalnie działające grupy hakerskie, które wyłączyły z użytkowania między innymi stronę rosyjskiego ministerstwa obrony narodowej, co jest dla Rosji wizerunkowym ciosem.
O ile trudno jednoznacznie przesądzić czy Rosja osiągnie swoje cele na Ukrainie, to na pewno w obszarze wojny informacyjnej po wielkim sukcesie w 2014 roku, tym razem Rosja doznała druzgocącej klęski. Wówczas to Ukraińcy żołnierze masowo przechodzili na rosyjską stronę nie widząc sensu prowadzenia walki w imię zanarchizowanej i skorumpowanej Ukrainy, a dziś to często żołnierze elitarnych oddziałów rosyjskich poddają się bez walki lub uciekają nie widząc moralnego uzasadnienia dla swojego udziału w tej wojnie. Wojna udowodniła, że w zglobalizowanym świecie pomimo o coraz bardziej zaawansowanych technologii prowadzenia wojny kinetycznych, wojna informacyjna odgrywa coraz większą rolę w walce o zwycięstwo. Widać również jak na dłoni, że im bardziej ubogie intelektualnie społeczeństwa tym łatwiej je dezinformować i nimi manipulować wykorzystując bardzo prymitywne metody oddziaływania co widać po postawach społeczności sympatyzujących z każdej ze stron konfliktu.
Arkadiusz Miksa
Źródło: Arkadiusz Miksa