Pederaści - konfidenci i beniaminki PRL
Do tego, że bycie homoseksualistą zapewnia karierę pod rządami lewicy zdążyliśmy się w III RP przyzwyczaić. Niemniej dla wielu zaskoczeniem będzie jak kariery pedałów i lesbijek wspierała PZPR i bezpieka w PRL. Joanna Siedlecka dotarła do szokujących materiałów archiwalnych naświetlających ten budzący niemało emocji temat.
Homoseksualizm sław z czasów PRL jest jak na razie nagłaśniany głównie na portalach internetowych pederastów. Niewątpliwie najnowsza praca wybitnej badaczki dziejów literatur Joanny Siedleckiej „Biografie odtajnione” przybliży polskim czytelnikom temat karier i współpracy pederastów z bezpieką. I jednocześnie wyjaśni przyczyny, dla których niektóre środowiska tak bardzo zaangażowane są w obronę oligarchicznego systemu oraz niedopuszczenie do lustracji i dekomunizacji.
Jednym z najbardziej znanych pederastów, któremu karierę zapewnili komuniści (by był ich bezwolnym narzędziem w niszczeniu Kościoła i polskiej kultury), opisanych przez Joannę Siedlecką w „Biografiach odtajnionych” jest Jerzy Zawieyski. Lider środowiska postępowych katolików („KIK, „Znaku”, „Więzi” i „Tygodnika Powszechnego”), prezes Klubu Inteligencji Katolickiej, czołowy pisarz „katolicki”, dziś w III RP kreowany przez środowiska bliskie „Gazecie Wyborczej” na ikonę, posiadacz pamiątkowej tablicy w kościele świętego Marcina. Od 1956 roku poseł Znak w komunistycznym „sejmie” i członek Rady Państwa (co zapewniało mu ogromne pobory, luksusowe mieszkanie w Warszawie, posiadłość w Komorowie, samochód i wszelkie przywileje), wiceprezes Związku Literatów, przyjaciel wielu komunistów. Żyd z pochodzenia, ochrzczony przez księdza Zieję.
Według informacji zawartych w pracy Joanny Siedleckiej, pederasta, który dzięki władzy i pieniądzom, jakie miał z łaski komunistów, wykorzystywał seksualnie kleryków, młodych księży, literatów i aktorów. Za homoseksualny seks płacił pieniędzmi, wsparciem w rozwoju karier w Kościele i kulturze. Jerzy Zawieyski prócz setek przygodnych kochanków (w tym wielu kleryków, i młodych księży), korzystania z usług męskich prostytutek, miał też przez wiele lat trzech stałych kochanków (w tym jednego księdza, który był jednocześnie jego spowiednikiem, dzięki czemu uważał, że zapewnia sobie rozgrzeszenie pomimo chorobliwej nadaktywności homoseksualnej).
Według Joanny Siedleckiej dla komunistycznej bezpieki pederasta demoralizujący duchownych i niezachowujący absolutnie żadnej dyskrecji był skarbem (Jerzy Zawieyski przez podsłuchiwany telefon zdradzał niefrasobliwie wszelkie tajemnice swoich znajomych, co narażało ich na represje). Dzięki zainstalowaniu podsłuchów na telefonie, w domu, i podglądu (aparatu foto i kamery) w sypialni Jerzego Zawieyskiego, Służba Bezpieczeństwa zdobyła nagrania i zdjęcia z kopulacji i seks-rozmów, które posłużyły jako materiały kompromitujące (i umożliwiły SB zdobycie tajnych współpracowników wśród kleryków, duchownych, zakonników i homoseksualistów niezwiązanych z Kościołem oraz rozpracowanie środowisk homoseksualistów). Raporty SB z obserwacji i podsłuchu Jerzego Zawieyskiego zawierają dokładne opisy setek przygodnych kontaktów seksualnych figuranta (osoby obserwowanej) z licznymi przygodnymi kochankami (często klerykami i młodymi księżmi) oraz stałe pożycie seksualne z wieloletnim kochankiem. Często Jerzy Zawieyski używał sobie na kilku różnych pederastach dziennie.
Według raportów SB, na których oparła swoją prace Joanna Siedlecka, podczas homoseksualnych orgii Jerzy Zawieyski kpił z katolicyzmu, potępiał dewocję i tradycyjny katolicyzm. Równocześnie publicznie kreował się na pobożnego katolika. Pederaści seks-partnerzy podsyłali mu kolejnych, często bardzo młodych kochanków. Swoim perwersjom Jerzy Zawieyski folgował, co opisuje w swojej pracy Joanna Siedlecka, nawet w Laskach (w domu sióstr franciszkanek dla ociemniałych - gdzie po jego śmierci utworzono izbę jego pamięci). Jerzy Zawieyski był organizatorem także grupowych orgii homoseksualnych. Swoim partnerom najczęściej płacił za seks, umożliwiał kariery zawodowe, i zapewniał dostęp do reglamentowanych dóbr.
By docenić zasługi Jerzego Zawieyskiego dla reżimu komunistycznego, jego kiepskie teksty komuniści wystawiali w teatrach i ekranizowali. Było to jednym z powodów, dla których wielu niespełnionych aktorów gotowych było, zdaniem Joanny Siedleckiej, odbywać z nim stosunki seksualne, by dostać angaż w jego sztukach, adaptacjach filmowych, lub upragnione miejsce w szkole teatralnej.
Jerzy Zawieyski został z Związku Literatów Polskich wiceprezesem, Prezesem był inny homoseksualista Jarosław Iwaszkiewicz, który z budżetu ZPP wspierał finansowo swoich kochanków. Jerzy Zawieyski przewodniczył Funduszowi Literatury i był członkiem komisji stypendialnej. Decydował o zasiłkach socjalnych, chorobowych i sanatoryjnych. Zgłaszał i opiniował kandydatury na stypendia zagraniczne. Umożliwiał chałtury na spotkaniach autorskich. Uprzywilejowana pozycja dawało mu ogromne wpływy. Jerzy Zawieyski był też przewodniczącym Komisji Młodzieżowej ZLP, również jego poprzednicy na tym stanowisku byli homoseksualistami. Pozycja z ZLP umożliwiała Jerzemu Zawieyskiemu wspieranie karier homoseksualistów (załatwiał swoim kochankom publikacje książek, tekstów w prasie, wspierał finansowo z budżetu ZLP), i ich zabiegów o paszporty. Jerzy Zawieyski wspierał karierę Jerzego Skolimowskiego i Marka Hłaski.
Orientacja Jerzego Zawieyskiego była tajemnicą poliszynela. Przyjaźnił się, i wzajemnie wspierał, z innymi prominentnymi w PRL homoseksualistami. Prócz wspierania swoich kochanków, uniemożliwiał karierę tym pisarzom, którzy nie chcieli z nim kopulować, albo tym, którzy mu się fizycznie nie podobali. Nie wspierał dlatego żadnych pisarek, i okazywał pogardę kobietom. Klub Inteligencji Katolickiej, którego był prezesem po tragicznej śmierci wywołanej sprzeciwem Jerzego Zawieyskiego wobec antysemityzmu swoich komunistycznych towarzyszy w marcu 1968, według informacji z pracy Joanny Siedleckiej, obstalował mu grób małżeński dla niego i jego wieloletniego partnera życiowego.
Pomimo odebrania, za obronę Żydów w 1968 roku , przywilejów władzy, Jerzy Zawieyski, zdaniem Joanny Siedleckiej, cieszył się życiem, rozkwitał bowiem jego romans z innym „katolickim” publicystą, jednym z najsławniejszych pederastów PRL Bogusławem Wyrostkiewiczem, 23 letnim studentem Akademii Teologii Katolickiej. Jerzy Zawieyski szybko zatrudnił Bogusława Wyrostkiewicza (używającego przydomka Wit) jako swojego sekretarza i wspólnie z nim zamieszkał. Oby panów połączyło pragnienie pogodzenia homoseksualizmu i katolicyzmu.
Bogusław Wit Wyroskiewicz był reżyserem spektakli w seminariach, pisywał o kulturze (jego teksty drukował między innymi „Gość Niedzielny”), tworzył poezję religijną, działał w KIK. Dziś pamiętają o nim tylko środowiska homoseksualistów, wdzięcznych za to, że w czasach PRL nie krył się ze swoją tożsamością. Po śmierci Jerzego Zawieyskiego Bogusław Wit Wyrostkiewicz przejął kontrolę nad willą w Konstancinie i urządzał w niej, zdaniem Joanny Siedleckiej, orgie homoseksualne.
Bogusław Wit Wyrostkiewicz nie bał się afiszować się ze swoim homoseksualizmem bo był, według Joanny Siedleckiej, tajnym współpracownikiem SB o pseudonimie „Krzysztof”. Współpracę z komunistyczną bezpieką rozpoczął już jako student w 1965 roku. Donosił do swojej nagłej śmierci. Ofiarami jego donosów był antykomunistyczny kler, wykładowcy z ATK, pederaści w KIK i kościele (ujawnił SB, który z księży udzielał ślubów homoseksualistom, identyfikował kochanków księży homoseksualistów). Choć jego teczkę zniszczono, to zachowały się setki donosów w sprawach. Za donosy otrzymywał pieniądze, stypendia, wyjazdy zagraniczne. Dzięki romansowi z Jerzym Zawieyskim miał wejście do klasztoru w Laskach, kościoła świętego Marcina i klasztoru w Tyńcu.
Po śmierci Jerzego Zawieyskiego, zdaniem Joanny Siedleckiej, Bogusław Wit Wyrostkiewicz pomagał SB przejąc jego zapiski prywatne, by SB miało materiały kompromitujące na ludzi opisywanych przez Jerzego Zawieyskiego. Bogusław Wit Wyrostkiewicz zyskał też na tajemniczej śmierci Jerzego Zawieyskiego. Po śmierci pisarza został „rezydentem, jego cennej willi w Konstancinie, szanowanym edytorem jego dzieł, kustoszem poświęconego mu muzeum”. Muzeum wspierał KIK i parafia w Konstancinie. Bogusław Wit Wyrostkiewicz nawet z działalności w muzeum pisał donosy do SB. Donosy pisał też, równocześnie manifestując swój rzekomy katolicyzm, z Mszy i spotkań KIK.
Według Joanny Siedleckiej, pomimo, że prawa spadkowe po Jerzym Zawieyskim zyskała jego siostra, to majątek z jego willi za grosze za bezcen wysprzedawał znajomym Bogusław Wit Wyrostkiewicz. Dzięki temu, że zadeklarował Tadeuszowi Mazowieckiemu swoje żydowskie pochodzenie, Bogusław Wit Wyrostkiewicz zyskał możliwość publikowania na łamach „Więzi”.
Zdaniem Joanny Siedleckiej, w 1976 roku SB wysłała Bogusława Wit Wyrostkiewicza, by uwiódł pisarza i homoseksualista Jerzego Andrzejwskiego. Jerzy Abrzejwski liczył, że romans z Bogusławem Wit Wyrostkiewiczem umożliwi mu dobre dojście do Kościoła. Na zlecenie SB czasie pijaństwa i seksu Bogusław Wit Wyrostkiewicz skłonił Jerzego Andrzejewskiego do podpisania apelu w obronie praw gejów (ślubów i legalizacji homoseksualnych domów publicznych). Prowokacja SB miała ośmieszyć KOR w którego wspieranie był zaangażowany Jerzy Andrzejewski.
Kilkuletni romans Bogusław Wit Wyrostkiewicz z Jerzym Andrzejwskim, umożliwił Bogusławowi Wit Wyrostkiewiczowi inwigilację i pisanie donosów na Jerzego Andrzejwskiego i jego krąg znajomych. Po śmierci żony Jerzego Andrzejwskiego, zdaniem Joanny Siedleckiej, Bogusław Wit Wyrostkiewicz na zlecenie SB wciągał Jerzego Andrzejwskiego w coraz większy alkoholizm i sprawdzał mu nieletnich chłopców trudniacych się prostytucją.
Według Joanny Siedleckiej, w wielu 38 lat Bogusław Wit Wyrostkiewicz zmarł nagle w czasie gejowskiej orgii. Powodem jego nagłej śmierci mógł być AIDS, na co wskazywały przedśmiertne objawy opisywane przez jego znajomego lekarza. AIDS jako jeden z pierwszych Polaków mógł się zarazić w czasie swojego pobytu w USA i nawiązywania bliskich relacji z amerykańskimi homoseksualistami. W testamencie zaznaczył, ze chce pogrzebu z Mszą trydencką. Mszę pogrzebową odprawił ksiądz kochanek i spowiednik Jerzego Zawieyskiego.
Informacje zawarte w najnowszej książce Joanny Siedleckiej „Biografie odtajnione” pomimo że bolesne dla katolików i osób zaangażowanych w opozycję antykomunistyczną nie mogą być zignorowane. Po pierwsze dla tego, że wydarzenia z przeszłości PRL są fundamentem naszych dzisiejszych problemów w Polsce. Jednym z wyjaśnij tego dlaczego wiele środowisk jest tak bardzo lojalnych wobec systemu odpowiedzialnego za patologie w Polsce, wskazówką jakie są przyczyny powiązań oligarchicznych elit.
Dodatkowo praca Joanny Siedleckiej ukazuje, jak groźna była infiltracja Kościoła katolickiego przez komunistów i współpracującą z nimi mafię homoseksualną. Mafię, która by bluźnić Bogu i służyć Szatanowi, splugawiła szeregi kleru katolickiego. Mafię, która zgodnie z instrukcjami masonerii i komunistów, niszczyła i dalej niszczy Kościół katolicki od wewnątrz, szerząc pedofilię i pseudo posoborowe herezje.
Należy podkreślić, że ta niewątpliwie szokująca i budząca niemałe kontrowersje książka została oparta o materiały zawarte w archiwach IPN.
Publikacja informacji o najnowszej książce Joanny Siedleckiej jest trudną decyzją dla redakcji portalu Prawy pl. Szczególnie z racji na kaliber oskarżeń zawartych w publikacji, oskarżeń dotyczących osób przez lata szanowanych w środowiskach katolickich, związanych z wieloma środowiskami kościelnymi. Oskarżeń, których jako redakcja nie mamy jak zweryfikować.
Na publikację decydujemy się z racji na dorobek literacki Joanny Siedleckiej, pisarki od lat ujawniającej mroczne sekrety polskich literatów, której do tej pory nie wytknięto jakiejkolwiek mitomani czy nadużyć, i z racji na powagę wydawnictwa Zysk, jednego z największych polskich wydawnictw od kilku lat wydającego książki zasłużonych historyków i publicystów.
Redakcja publikuje tekst o książce Joanny Siedleckiej by udowodnić, że my katolicy, nie uciekamy od trudnych tematów, że jesteśmy wolni od hipokryzji polegającej na opisywaniu patologii w środowiskach nam wrogich, przy równoczesnym unikaniu wspominania patologii, które zatruwały o do dziś zatruwają nasze środowiska.
Sprawy jednoznacznie opisane przez Joanne Siedlecką, od lat pojawiały się w publikacjach, choć nie w tak szczegółowym stopniu. Pisali o nich publicyści środowisk gejowskich, wspominali o nich w swoich wspomnieniach ludzie kultury. Podstawowe fakty więc redakcji nie zaskoczyły. Zaskoczyła dopiero szczegółowość informacji i ich naturalizm obecne w pracy Joanny Siedleckiej.
Uprzedzamy czytelników, że wydawnictwo Zysk nie jest wydawnictwem naukowym tylko popularnym. Publikacje naukowców wydawane przez Zysk nie zawierają, obecnych w publikacjach naukowych, np. wydawanych przez IPN, informacji o aparacie naukowym wykorzystanym przez autora. W książce Joanny Siedleckiej nie ma, nudnych dla czytelnika, a interesujących dla naukowców, przypisów, informacji o zasobie archiwalnym i konkretnych archiwalnych dokumentach, z których pochodzą informacje. Jest to świadoma polityka wydawcy kierującego swe wydawnictwa do masowego czytelnika a nie wąskiego grona naukowców. Podobnie skonstruowane są publikacje innych historyków, w wydawnictwie Zysk mają one formę popularną, podczas gdy publikacje tych samych historyków mają w IPN formę naukową.
Jan Bodakowski
WSZYSTKIE PRAWA DO TEKSTU ZASTRZEŻONE. Możesz udostępniać tekst w serwisach społecznościowych, ale zabronione jest kopiowanie tekstu w części lub całości przez inne redakcje i serwisy internetowe bez zgody redakcji pod groźbą kary i może być ścigane prawnie.
Źródło: prawy.pl